Społeczeństwo. Nie oczekują specjalnie wdzięczności. Pomagają ze zwyczajnej, ludzkiej potrzeby, a pomysłów im nie brakuje. Osoby zaangażowane w działalność Koła Miłosierdzia im. Brata Alberta w Gostyninie doczekały się jubileuszu tej grupy. Mówią z przekonaniem, że będą działać dalej, ale czekają też na młodszych członków.
Od Jadwigi Łosiowej i ks. Jana Krajczyńskiego wszystko się zaczęło
Agnieszka Małecka /gn
Kiedyś gostynińskie koło miłosierdzia robiło 16 paczek żywnościowych; dzisiaj organizują pomoc dla 300 rodzin. Ta wytrwała grupa charytatywna, złożona z samych pań, przetestowała niemal wszelkie rodzaje działalności: od kwest, przez loterie charytatywne, zbiórki żywności, ubrań, sponsorowanie obiadów dla dzieci, organizowanie kolonii, fundowanie stypendiów, opiekę nad chorymi i osobami niepełnosprawnymi. Koło właśnie weszło w swoje ćwierćwiecze. – To jeszcze mało – odpowiada zdecydowanie sędziwa pani Jadwiga, jego pierwsza przewodnicząca.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.