Więzienie za obronę życia

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 27/2014

publikacja 03.07.2014 00:15

Mary Wagner spędziła prawie dwa lata w więzieniu za to, że w klinice aborcyjnej pokojowo przekonywała matki, by nie zabijały swoich dzieci. W Kanadzie nie ma żadnych ograniczeń aborcji. Dziecko przed urodzeniem nie jest traktowane jak człowiek.

Więzienie za obronę życia Mary Wagner (po prawej) ze swoją przyjaciółką Lindą Gibbons. Obie kobiety kilkarotnie trafiały do więzienia za obronę dzieci nienarodzonych zasoby internetu

Szczupła, skromnie ubrana, drobna kobieta z medalikiem z wizerunkiem Maryi. Ma 38 lat, jest katoliczką pochodzącą z prowincji Kolumbia Brytyjska położonej na zachodnim wybrzeżu Kanady. Aresztowano ją 15 sierpnia 2012 roku w klinice aborcyjnej w Toronto. Mary Wagner wraz pięcioma innymi osobami weszła do poczekalni z ulotkami i białymi różami. Zdołała podejść do jednej z ciężarnych kobiet, która przyjechała na „zabieg”, prosząc, aby zmieniła swoją decyzję. Obsługa ośrodka usunęła Wagner siłą i wezwała policję. Po 20 minutach policjanci aresztowali kobietę broniącą życia nienarodzonych dzieci. Mary spędziła już wcześniej 90 dni więzieniu z powodu podobnej akcji (w 2011 r.) i miała sądowy zakaz zbliżania się do ośrodków aborcyjnych.

Dwa lata bez wyroku

Po raz pierwszy trafiła do więzienia za działalność pro life, mając 24 lata. Pracowała wtedy jako wolontariuszka w ośrodku pomagającym kobietom w niechcianej ciąży. Przez miesiąc przekonywała szesnastolatkę, że aborcja nie jest ani jedyną, ani najlepszą opcją. Chłopak i matka nastolatki naciskali jednak, aby zabiła dziecko. Wagner zdecydowała, że nie opuści swojej podopiecznej do końca.

Weszła razem z nią do kliniki aborcyjnej. Nie udało się jej powstrzymać od decyzji, ale wtedy właśnie po raz pierwszy Wagner zwróciła się do kobiet czekających na „zabieg” w poczekalni: „Nie musicie tego robić”. Trafiła na jedno popołudnie do aresztu. Brutalność, z jaką ją potraktowano, spowodowała, że postanowiła pójść w ślady Lindy Gibbson, weteranki walki pro life, która w ciągu ostatnich 20 lat spędziła w więzieniu 10 lat i cztery miesiące. Jej przypadek to osobna historia. Sama miała aborcję, potem nawróciła się i od wielu lat walczy o życie bezbronnych przed klinikami aborcyjnymi. Można powiedzieć, że Mary Wagner przejęła po niej pałeczkę.

„Ona jest dla nas wszystkich bohaterką dającą przykład gotowości do ofiary, którą może wymagać obrona dzieci” – mówi o Mary Wagner Jim Hughes, prezydent jednej z organizacji pro life (Campaign Life Coalition). Jej pobyt w więzieniu był okazją do mobilizacji dla wielu ludzi i środowisk, także Polaków, których sporo mieszka w okolicach Toronto. Dzięki jej sprawie świat ze zdziwieniem odkrył, że Kanada należy do nielicznych krajów, obok np. Chin, które nie mają żadnych ograniczeń aborcji. Do stycznia 1988 roku była ona uznawana za przestępstwo w kanadyjskim kodeksie karnym (wyjątkiem było zagrożenie życia lub zdrowia matki), za które do więzienia mogli pójść matka i aborter. Sąd Najwyższy (tzw. sprawa Morgentalera) uznał jednak tę regulację za sprzeczną z prawem kobiet do bezpieczeństwa i zawiesił obowiązywalność paragrafu dotyczącego aborcji. Od momentu tej decyzji Sądu Najwyższego parlament nie potrafi przyjąć jakiejkolwiek regulacji dotyczącej aborcji. Można więc ją wykonywać na życzenie i praktycznie do samego momentu narodzin.

Mary Wagner została oskarżona o naruszenie prywatnej własności i o złamanie sądowych nakazów trzymania się 100 metrów od ośrodków aborcyjnych. Sędzia Fergus O’Donnell uznał ją winną obu tych czynów i skazał łącznie na 9 miesięcy więzienia. Ponieważ Wagner czekając na wyrok spędziła w więzieniu prawie 2 lata, została natychmiast zwolniona. Sam fakt trzymania w areszcie bez wyroku tak długo budzi zdziwienie. Prawnym powodem było to, że Kanadyjka konsekwentnie odmawiała podpisania deklaracji, że będzie trzymać się z daleka od klinik aborcyjnych. Opuszczając więzienie, po raz kolejny odmówiła złożenia podpisu pod podobnym sądowym nakazem.

„Chcę podziękować z całego serca za wszelką pomoc, którą mi okazaliście. Duchową, finansową, przez listy, słowa. Dziękuję” – powiedziała do przyjaciół oczekujących na nią przed sądem w Toronto. „Wiatr to jest to, czego mi brakowało w więzieniu, ponieważ otaczały nas wysokie mury” – wyznała reporterowi portalu LifeSiteNews. „Pierwszą rzeczą, jaka mnie zaskoczyła, był właśnie wiatr. Czuję się wolna, wewnętrznie i zewnętrznie, i pięknie jest zobaczyć znowu ludzi – dobrych przyjaciół, od których byłam oddzielona tak długo. Tak więc, dzięki Bogu!”. Mary Wagner stwierdziła, że czas w więzieniu był dla niej trudny, ale jednak owocny. Spotkała tam wiele osób spragnionych Boga, dużo kobiet cierpiących z powodu dokonanych aborcji. Jak podkreśliła, Duch Święty pomagał jej w pracy nad złamanymi sercami, szukającymi Boga.

Powstawały grupy modlitewne, ludzie pytali ją, co robi w areszcie. Wykorzystywała te sytuacje, aby dzielić się prawdą o złu aborcji. Wagner oceniła, że około 80 proc. kobiet, które spotkała w więzieniu w Milton, dokonało aborcji, ale 90 proc. z nich żałuje tego czynu.

Sąd musi opierać się na prawdzie

W obronę Mary Wagner zaangażował się adwokat Charles Lugosi, specjalizujący się w prawie konstytucyjnym. Starał się przekonać sąd, że jego klientka działała zgodnie z zasadą wyższej konieczności, która usprawiedliwia np. wejście na cudzy teren, jeśli w grę wchodzi obrona innej osoby przed napaścią. Sednem problemu było jednak to, czy sąd uzna, że tą inną osobą jest nienarodzone dziecko. Lugosi argumentował, że prawo kanadyjskie uznające za osobę ludzką tylko tego, kto się już narodził, jest niekonstytucyjne. Wnioskował o wysłuchanie przez sąd ekspertów, którzy mogliby powiedzieć, jaki jest stan dzisiejszej wiedzy na temat tego, kiedy zaczyna się ludzkie życie. Sąd odmówił. – Nie jest rolą sądu rozstrzyganie, kiedy zaczyna się człowiek – odpowiadała prokurator Tracey Vogel, argumentując, że kanadyjskie prawodawstwo uznaje za osobę ludzką tylko tego, kto się już narodził. Lugosi zwracał uwagę, że ostatecznie w sądzie chodzi o ustalenie prawdy o rzeczywistości. Bez szacunku dla prawdy wyrok nie może być sprawiedliwy. Dlatego właśnie konieczne jest uwzględnienie współczesnej wiedzy naukowej, argumentował adwokat.

Lugosi dąży do tego, aby sprawa Wagner została skierowana do Sądu Najwyższego. Powołał się na słynny casus Morgentalera z 1988, który de facto zalegalizował aborcję w Kanadzie. Henry Morgentaler był lekarzem, który naruszając obowiązujące wtedy kanadyjskie prawo dokonywał aborcji. Zgodnie z prawem powinien pójść za to do więzienia. Sąd Najwyższy uchylił jednak antyaborcyjne przepisy, powołując się na prawo kobiety do bezpieczeństwa. Od tamtego wyroku wiedza naukowa na temat życia prenatalnego posunęła się znacznie do przodu, przekonywał Lugosi. Wagner, która twierdzi, że broni życia dzieci, znajduje się w analogicznej sytuacji jak Morgentaler, który twierdził, że pomaga kobietom. Sąd Najwyższy powinien traktować sprawiedliwie obie strony sporu. Powinien uwzględnić argumenty naukowe, które wskazują, że człowiekiem jest się od momentu poczęcia, a więc aborcja jest zabójstwem. Żaden rząd nie ma prawa posługiwać się „prawną definicją człowieka”, aby dzięki temu odmawiać jakiejś grupie społecznej prawa do życia. „To kwestia rozumu, dziecko jest tą samą ludzką istotą jedną sekundę przed urodzeniem co jedną sekundę po urodzeniu. Miejsce przebywania dziecka, w łonie czy poza nim, nie zmienia istoty rzeczy. To, co ma tu znaczenie, to naukowa wiedza, wolna od stronniczych idei szukających usprawiedliwienia dla zabijania niewinnego dziecka”, mówił Lugosi.

Sędzia O’Donnell uznał, że sprawa aborcji jest kontrowersyjna, ale stwierdził, że Wagner powinna używać innych dróg, by przeciwstawiać się jej zgodnie ze swoimi przekonaniami. Sędzia zachęcił Wagner, by przemyślała, czy tych 22 miesięcy w więzieniu nie mogła wykorzystać lepiej w promowaniu swoich idei,

Sędzia się myli

Sędzia w tej kwestii na pewno się myli. Mary Wagner swoją konsekwencją, odwagą i cierpieniem zwróciła uwagę Kanadyjczyków i świata na to, jak niesprawiedliwe i nieludzkiej jest prawo w kraju szczycącym się wolnością i demokracją. Jej przykład inspiruje. Polacy słali listy do więzienia. Pod ambasadą kanadyjską w Warszawie odbyła się pikieta solidarności z uwięzioną. Grzegorz Braun przygotowuje o niej film dokumentalny. W tej chwili Mary Wagner pojechała do swej rodziny w Kolumbii Brytyjskiej. Zbierane są fundusze na pomoc prawną, aby jej apelacja była skuteczna.

„Ostatecznie zwycięstwo nie zależy od sądów” – podkreśla. „Oczywiście zamierzamy szukać sprawiedliwości dla dzieci na drodze sądowej, ale mimo wszystko aktualne pozostaje wezwanie do miłości bliźniego, który jest w trudnej sytuacji, w niebezpieczeństwie. Mam nadzieję, że zgodnie z Bożą wolą będę nadal wyciągać rękę w stronę matek i dzieci, które są w niebezpieczeństwie”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.