Robak

Marcin Jakimowicz

Położył się na ziemi i szeptał: wysłuchaj mnie, Boże, bo jestem robakiem!

Robak

Przed laty byłem mimowolnym świadkiem modlitwy o uwolnienie. Widziałem przez uchylone drzwi znanego i cenionego kapłana, który nie wiedząc, że jest obserwowany, położył się na ziemi i szeptał: „Wysłuchaj mnie Boże, bo jestem robakiem”.

Zamurowało mnie. Pokora zapierała dech w piersiach. Obrazek zapamiętam do końca życia.

Gdy przed kilkoma dniami modliliśmy się wstawienniczo, przeczytaliśmy: „Niektórzy wędrowni egzorcyści żydowscy próbowali wzywać imienia Pana Jezusa nad opętanymi przez złego ducha. Zaklinam was przez Pana Jezusa, którego głosi Paweł - mówili.  Czyniło to siedmiu synów niejakiego Skewasa, arcykapłana żydowskiego. Zły duch odpowiedział im: Znam Jezusa i wiem o Pawle, a wy coście za jedni? I rzucił się na nich człowiek, w którym był zły duch, powalił wszystkich i pobił”

Było ich siedmiu. To liczba doskonałości. Pełnia. Byli synami arcykapłana, nie pracownikami firmy „Silva, Reiki. Usługi dla ludności”. Co więcej, powoływali się na imię Jezusa Chrystusa. Przecież to samo robiliśmy i my! Ten fragment był dla mnie trzęsieniem ziemi. Nie wystarczy powołać się na znajomość z Jezusem. On sam musi dotykać.

„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”. Nie „z Tym”. „W Tym”! Jestem robakiem.

Nie ma w nas żadnej mocy. Jesteśmy kośćmi które wskrzesił, trupami, w które tchnął życie. Znalazł nas na cmentarzu.

„Bóg czynił też niezwykłe cuda przez ręce Pawła, tak że nawet chusty i przepaski z jego ciała kładziono na chorych, a choroby ustępowały z nich i wychodziły złe duchy”.

Kawałek szmatki wyrywał z choroby ludzi przeczołganych przez cierpienie. Może dlatego, że ów „słynny uzdrowiciel” mówił o sobie „jestem poronionym płodem” i naprawdę nie była to kokieteria?