W nowym GN: Pseudoewangelia aferowa

jdud

publikacja 25.06.2014 09:09

Ewangelia a afery, jak „Gazeta Wyborcza” atakuje Kościół, jak rozeznać wolę Bożą oraz historie osób niebezpiecznych dla przemysłu aborcyjnego - to niektóre tematy kolejnego numeru „Gościa Niedzielnego”.

W nowym GN: Pseudoewangelia aferowa

Oto fragmenty zawartych w nim tekstów:

Obrona przez atak [Piotr Legutko]

Kościół to niewątpliwie jeden z najważniejszych tematów prezentowanych na łamach „Gazety Wyborczej”. Artur Dmochowski, historyk i publicysta, przejrzał pod tym kątem 7 tys. numerów dziennika, wydanych od 1989 r. Przyznaje, że był zaskoczony rezultatami. – Trudno było znaleźć wydanie bez przynajmniej jednego ataku na Kościół! Miałem, pisząc książkę, często wrażenie, że obserwuję wcielanie w życie znanego powiedzenia o „milionie gwoździ wbijanych w miliony głów” albo innego, że kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą – mówi autor książki „Kościół »Wyborczej«”, która właśnie trafiła do księgarń.

Co mam robić? Tylko przebaczyć!

Kiedyś poszedłem sobie do naszego kościoła na całonocną adorację. Patrzę, siedzą dwie muzułmanki ubrane w te swoje czarne stroje. Siedziały przed Jezusem całą noc. Z Biblią, nie z Koranem. Widziałem, jak nisko ukłoniły się Jezusowi. Innym razem przyszła kobieta. Też muzułmanka. Również siedziała przed monstrancją całą noc. Szeptała: „Jezu, ludzie mi mówią, że Ty mnie znasz, ale ja nie znam Ciebie! Jeśli jesteś Bogiem, spraw, by mój mąż, który ma wiele żon, zostawił je wszystkie dla mnie, bo jestem jego pierwszą żoną. Spraw, by wrócił do naszej rodziny”. Rano pojechała do domu w Kigali, otwiera drzwi, patrzy, a mąż krząta się po domu i przygotowuje śniadanie dla dzieci. „Od dziś – oświadczył zdumionej kobiecie – będziemy zawsze razem. Odstawiłem inne żony”. Oboje zapisali się do katechumenatu i w Wielkanoc przyjęli chrzest - mówi znany m.in. z filmu „Ja jestem”  o. Stanisław Urbaniak, pallotyn z Rwandy, w rozmowie z Marcinem Jakimowiczem.

Zgodnie z planem [Marcin Jakimowicz]

„Postanowiliśmy Duch Święty i my” - czytamy w Dziejach Apostolskich. Brzmi nieźle. O ile z grubsza wiadomo, co sami postanowiliśmy, o tyle to, co postanowił odgórnie Duch Święty, jest dla nas zagadką. Da się ją rozwikłać? - zastanawia się Marcin Jakimowicz.

- Jako osoby mamy swoją wolę i podporządkowywanie się komuś nie jest dla nas łatwe. Musi najpierw pomiędzy wyżej wymienionym Kowalskim a Bogiem powstać relacja oparta na zaufaniu. Dopiero wtedy rodzi się szczere pragnienie szukania woli Bożej. Bez zawierzenia posłuszeństwo Bogu będzie pozorne bądź niewolnicze, a jedno i drugie raczej sprzyja manipulowaniu prawdą niż szczeremu jej szukaniu. Na gruncie zaufania wzrasta najpierw posłuszeństwo Bogu w rzeczach oczywistych (przykazania, obowiązki stanu, nauczanie Kościoła) i dopiero z tej wierności wyrasta powoli pewna duchowa zdolność do rozpoznawania natchnień Bożych. Jest to proces uczenia się języka Boga. Może nie jest to odpowiedź wprost na postawione pytanie, ale porządkuje rozumienie rozeznawania Bożego. Zbyt szybko chcemy czasem przeskoczyć lub pominąć pewne etapy. Gdy przychodzi do mnie ktoś i pyta, jak ma rozpoznać swoje powołanie, najpierw pytam go, czy się regularnie modli i korzysta z sakramentów. Nie da się zaczynać nauki obcego języka od poziomu dla zaawansowanych! - odpowiada s. Bogna Młynarz.

Tu rodzą się proliferzy

Kobiety, które mają za sobą aborcję i doświadczyły uzdrowienia mocą Jezusa, są bardzo niebezpieczne dla przemysłu aborcyjnego – mówi Edith M. Gutierrez  w rozmowie z Weroniką Pomierną.

Theresa robiła w Stanach doktorat z psychologii. Pracowała z grupą młodych kobiet, które zmagały się z bulimią i anoreksją. Po pewnym czasie okazało się, że większość z nich zdecydowała się kiedyś na aborcję. Gdy powiedziała o tym swojemu profesorowi, usłyszała, że nie ma prawa wypytywać ich o to oraz że aborcja to prywatna sprawa kobiety. Sęk w tym, że Theresa wcale o to nie pytała. Kobiety same mówiły jej o nękających je przez lata wspomnieniach dotyczących aborcji. Theresa zastanawiała się, jak im pomóc. Gdy zrobiła doktorat, zaczęła badać powiązania między aborcją i zaburzeniami odżywiania. 27 lat temu opracowała program terapeutyczny, skierowany do kobiet i mężczyzn, którzy zdecydowali się na aborcję. Mogą z niego skorzystać również osoby, które asystowały przy aborcjach oraz te, które wiedzą, że w ich rodzinach wykonano kiedyś aborcję. Program nazwany Winnicą Racheli jest realizowany w 83 krajach na całym świecie.

Najbliższy weekend Winnicy Racheli odbędzie się od 26 do 28 września w ośrodku rekolekcyjnym pod Warszawą. Zapisy mailowo: winnica.racheli@gmail.com Telefon kontaktowy Winnicy Racheli: 796 525 170.

Wolny wybór? [Agata Puścikowska]

Historie Edyty, Katarzyny i Małgorzaty. Wszystkie miały prawo do terminacji. Prawo do godnego przyjęcia własnego dziecka musiały sobie wywalczyć.

Z listu do redakcji: „Bardzo dużo mówi się na temat »Deklaracji wiary« oraz lekarzy, którzy podpisali dokument i chcą pracować zgodnie ze swoim sumieniem. Jest to dla mnie miłe zaskoczenie, że są tacy ludzie. Ja nie miałam okazji spotkać lekarzy ginekologów, którzy pomogliby mi przejść przez trudne chwile związane z urodzeniem chorego dziecka. Lekarze potrafili wyłącznie poinformować mnie, że mam »prawo do terminacji«. Pozbawiona pomocy psychologicznej, a w zasadzie i rzetelnej medycznej, przeszłam piekło. Ciągle słyszy się w mediach, że łamane są prawa kobiet, które chcą poddać się aborcji, a nic nie mówi się o kobietach, które – tak jak ja – chcą urodzić. Nic nie mówi się o braku pomocy dla nich i o tym, jak są traktowane. Nasze prawa są łamane! Kilka ośrodków pomocowych w Polsce to nadal kropla w morzu potrzeb. Trudno przez to wszystko przejść bez pomocy drugiej osoby. Ale terminacja w obliczu strachu i braku alternatywy nie jest wolnym wyborem”.

Pseudoewangelia aferowa [ks. Dariusz Kowalczyk SJ]

Wrażliwość na dobro nie oznacza przymykania oczu na skorumpowane mechanizmy życia publicznego.

Zdarza się, że kiedy zawieszam na stronach internetowych jakąś refleksję na temat polityczno-gospodarczych przekrętów we współczesnej Polsce, zaraz pojawiają się ludzie, którzy odwracają kota ogonem, perorując, że ja tu o takich brzydkich rzeczach piszę, a przecież Pan Jezus kazał być miłosierny. W trosce o elementarne dobro wspólne wyrażasz swe oburzenie z powodu korupcji, układów, złodziejstwa na najwyższych szczeblach władzy, a tu słyszysz „natchniony” głos, że „przecież wszyscy jesteśmy grzesznikami i nie powinniśmy osądzać innych”.

Ewangelia była wykoślawiana na różne sposoby. Nadużywano orędzia o prawdzie i sprawiedliwości, by usprawiedliwiać okrucieństwo władzy. W III RP nadużywa się orędzia o miłosierdziu, by nie dostrzegać aferalnego zepsucia władzy. Hołdującym takiemu nadużywaniu polecam uważną lekturę „Dzienniczka” siostry Faustyny.

Redakcja jak sanktuarium [Piotr Legutko]

Media na całym świecie oceniły właśnie wejście służb do redakcji „Wprost” jako skandal pasujący raczej do białoruskich standardów.

Trudno się dziwić, że najczęściej pojawiającą się wśród dziennikarzy interpretacją podjęcia „akcji bezpośredniej” przez ABW już w środę, bezpośrednio w redakcji, nie były nagrania już opublikowane, ale wówczas dopiero czekające na ujawnienie. Skonfiskowanie nawet jednej z kopii rozmów sprawiłoby, że dziennikarze „Wprost” (lub innego medium), drukując je lub zawieszając na stronie, złamaliby prawo. Kodeks karny mówi bowiem, że „kto ujawnia dowody z postępowania przygotowawczego, zanim one zostaną ujawnione w postępowaniu sądowym, ten podlega karze więzienia do lat dwóch”. To tylko dziennikarska spekulacja, ma jednak tę zaletę, że jest logiczna, czego nie można powiedzieć o działaniach prokuratury i ABW.