Ministerstwo krytykuje akcję w redakcji "Wprost"

PAP

publikacja 20.06.2014 15:25

W działania prokuratury w redakcji "Wprost" były zbyt daleko idące i mogły budzić uzasadnioną obawę naruszenia tajemnicy dziennikarskiej - oceniło Ministerstwo Sprawiedliwości w informacji przygotowanej na polecenie premiera Donalda Tuska.

Ministerstwo krytykuje akcję w redakcji "Wprost" Kadr z akcji ABW i prokuratury w redakcji "Wprost", na fotelu redaktor naczelny pisma Sylwester Latkowski Jakub Szymczuk /GN

Ocena całej operacji dokonywanej przez prokuraturę i pod kierownictwem prokuratury we "Wprost" jest w ocenie ministerstwa bardzo krytyczna. "Nasze stanowisko jest bardzo krytyczne" - powiedział minister sprawiedliwości Marek Biernacki.

Minister powiedział, że działania prokuratury w redakcji "Wprost" były zbyt daleko idące i mogły budzić uzasadnioną obawę naruszenia tajemnicy dziennikarskiej. Mogły też naruszyć zasadę wolności wypowiedzi i wolności słowa zawartą w Konstytucji. Jako niezgodną z kodeksem postępowania karnego ocenił próbę wykonania kopii zawartości komputerów w redakcji.

"Wiem, że minister Dariusz Łuczak, szef ABW wszczął postępowanie wyjaśniające, by dokładnie zbadać wszystkie zdarzenia, które miały miejsce w redakcji +Wprost+" - poinformował Biernacki. Zaznaczył, że w to postępowanie nie ma wglądu.

Według niego termin i pora akcji nie były dobre, ponieważ były to późne godziny przed długim weekendem, a więc dostęp do sądu mógł być od razu niemozliwy.

"Jeśli spojrzymy (na akcję) w zakresie metodyki funkcjonowania prokuratury, to dostrzeżemy szereg błędów, w tym brak wyraźnego czytelnego scenariusza działań na wypadek zgłoszenia przez dziennikarza, że materiał zawiera informacje chronione tajemnicą dziennikarską. Tego scenariusza brakowało" - powiedział Biernacki.

W jego ocenie, jeśli przyjrzeć się dokładnie, to działanie było podejmowane ad hoc. "Podjęcie czynności w godzinach wieczornych i w przeddzień dnia wolnego utrudniało skierowanie do sądu zabezpieczonego materiału wraz z wnioskiem o zwolnienie z tajemnicy dziennikarskiej" - zaznaczył. Przypomniał, że zabezpieczony materiał powinien być przekazany do sądu w sposób niezwłoczny.

"Chcę państwu zwrócić uwagę, że to było w środę przed długim weekendem. Co by się działo gdyby redaktor Sylwester Latkowski wydał, czy dał sobie wyszarpnąć laptop. Policja, służby ABW zabezpieczyłyby, schowałyby go do zabezpieczonej walizki lub koperty, ale do sądu by nie dostarczyły, bo była godzina późna. Z tego, co wiem, z tego, co sprawdzaliśmy - może jest inaczej, podkreślam - żaden sąd nie był w gotowości. Ten dokument, cała ta walizka, czy koperta, trafiłaby do kancelarii tajnej, albo prokuratury, albo Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego" - mówił Biernacki.

Minister sprawiedliwości poinformował, że sądy odpracowały wcześniej piątek - dzień między świętem Bożego Ciała i sobotą. "Prawdopodobnie, według naszym obliczeń, dopiero w poniedziałek, przy zachowaniu zasady niezwłoczności, dokument trafiłaby do sądu" - powiedział.

"W takiej sytuacji, gdyby tak się stało, spotkalibyśmy się dziś w innych okolicznościach. Nie wierzę, że państwo by uwierzyli, że jest to przypadek" - powiedział. Dodał, że nie wierzy też w to, że dziennikarze nie uważaliby, że nic z dokumentem nie dzieje się w kancelarii tajnej.

"Dobrze, że nie doszło do tego wydania z punktu widzenia politycznego, podkreślam nie prawnego, ale politycznego, ponieważ trudno byłoby udowadniać nam, że nie mieliśmy żadnych intencji w tym działaniu, że były to działania prokuratorskie" - ocenił.

Zwrócił też uwagę na brak odpowiedniej koordynacji przez prokuratora działań prokuratury, policji, ABW oraz współpracy z sądem. "Było widać pewien chaos. Wyglądało to na interwencje, przepraszam bardzo z szacunkiem do staży miejskiej, (...) że to nie interwencja tak poważnych organów państwa, ale organu samorządowego, jakim jest straż miejska" - powiedział minister sprawiedliwości.

Minister sprawiedliwości Marek Biernacki za naturalną uznał ocenę przez resort działań prokuratury, która nie podlega władzy wykonawczej.

"Trudno żebyśmy tej analizy nie przeprowadzili, ponieważ główne ostrze krytyki było skierowane na rząd, krytykowane były też służby" - powiedział Biernacki w piątek dziennikarzom. Dodał, że trudno, by Ministerstwo Sprawiedliwości, które corocznie ocenia sprawozdanie prokuratora generalnego, nie przeprowadziło takiej oceny.

"Sam poprosiłem o analizę, jak tylko zobaczyłem co się dzieje, bo sytuacja była wyjątkowo bulwersująca" - powiedział Biernacki. Podkreślił, że gdy premier zwrócił się do MS o analizę, odpowiednie departamenty już nad nią pracowały.

Zapowiedział, że MS wraz z napływem kolejnych informacji będzie się przyglądało sprawie, także pod kątem szkoleń i działań edukacyjnych wśród prokuratorów i sędziów oraz ewentualnej potrzeby zmian w prawie. Powtarzał, że to co się stało we "wprost" nie powinno się było zdarzyć.

"Prokuratura jest niezależna, ale nie jest niezawisła jak sądy - powiedział wiceminister Michał Królikowski. - Prokuratura w perspektywie oceny prawidłowości procesowej podlega kontroli przez sądy, jeżeli zostanie złożone zażalenie. Na to, co się stało w środę, możliwości zażalenia do sądu nie ma. Jedyne co pozostaje, to ocena ekspercka, której dokonuje minister sprawiedliwości. Niezależność prokuratury bynajmniej nie wyłącza odpowiedzialności, także politycznej, prokuratora generalnego za prawidłowość czynności podejmowanych przez organ procesowy" - dodał Królikowski.

Królikowski zauważył, że - zgodnie z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka - działania służb, prowadzące do dezintegracji pracy redakcji i uniemożliwiające przygotowanie kolejnego wydania - "są uważane za działania nadmiernie intensywne i nieakceptowane w demokratycznym państwie prawa, chyba że dochodzi do sytuacji stanu wyższej konieczności".

Zaznaczył, że z formalnego punktu widzenia prokuratura mogła podejmować działania, które zmierzały do zatrzymania nośników zawierających nagrania rozmów. Jednak - w ocenie resortu - mimo tego, że prokuratura formalnie mogła tego rodzaju działania podjąć, "w postępowaniu organów ścigania 18 czerwca doszło do kilku uchybień prawnych i do kilku błędów w zakresie pożądanej metodyki postępowania".

Dodał, że standardy postępowania prokuratury w związku z próbą zajęcia nośników zawierających informacje objęte tajemnicą dziennikarską wymagają przede wszystkim ochrony tych informacji - jeszcze przed zapoznaniem się z nimi przez funkcjonariuszy i prokuratorów. Konieczne jest też wcześniejsze porozumienie z sądem, który należy uprzedzić o zamiarze dokonania tej czynności i o zamiarze przekazania zabezpieczonego nośnika zawierającego tę informację do sądu w celu oceny, czy znajduje się tam informacja objęta tajemnicą dziennikarską, i ew. decyzje o zakresie zwolnienia z tej tajemnicy. "Z pewnością godzina 23.20, w której zakończono te czynności, bez wcześniejszego umówienia się z sądem, uniemożliwiały tego rodzaju działania" - powiedział Królikowski.

"Uważamy za wątpliwe działanie polegające na kopiowaniu tych danych na nośniki będące w dyspozycji własnej funkcjonariusza ABW lub prokuratora. w naszej ocenie prawidłowy standard postępowania powinien dawać dziennikarzowi gwarancję, że takie nagranie nie będzie mogło być samodzielnie odczytane przez funkcjonariusza ani prokuratora" - podkreślił wiceminister dodając, że nie można było podjąć próby podjęcia czynności wykonania kopii binarnej treści zawartych w komputerach redakcji "Wprost".

Jak wyjaśnił, z formalnego punktu widzenia sama czynność przegrania oznacza (na poziomie operacji informatycznej) odczytanie tekstu w wersji binarnej. Według resortu działanie to "nie dało redaktorowi naczelnemu tygodnika poczucia bezpieczeństwa, że informacje, które próbowano zabezpieczyć, będą objęte odpowiednią ochroną, należną tajemnicy dziennikarskiej. W tym momencie, w mojej ocenie - jedynie w tym momencie - sprzeciw redaktora naczelnego tygodnika w związku z próbą dokonania tej czynności był zasadny"

W informacji dotyczącej próby siłowego odebrania laptopa z nagraniem nielegalnych podsłuchów polityków, które opublikowała redakcja "Wprost", resort ocenia, że nawet formalnie dopuszczalne działania prokuratury "zlekceważyły pożądane standardy postępowania procesowego z informacjami będącymi w posiadaniu dziennikarzy, jakie obowiązują w demokratycznym państwie prawa".

"Prokuratura zdecydowała się na podjęcie działań ingerujących w kluczowe dla tego porządku prawnego wartości chronione w art. 54 Konstytucji RP w sytuacji, gdy domniemane przestępstwo jest zagrożone jedynie karą dwóch lat pozbawienia wolności" - zaznaczył resort w konkluzjach oceny.

Jako niezgodną kodeksem postępowania karnego resort ocenił próbę wykonania kopii zawartości komputerów w redakcji.