Taka historia

Jacek Dziedzina

|

GN 24/2014

publikacja 12.06.2014 00:15

Nie ma wątpliwości, że katastrofa w Smoleńsku to robota Rosjan. Ideałem dla niego byłoby tatarskie państwo na Krymie pod protektoratem... Polski. Mustafa Dżemilew, przywódca krymskich Tatarów i pierwszy laureat Nagrody Solidarności, jak widać, pozostał dysydentem.

Mustafa Dżemilew,  przywódca krymskich  Tatarów Mustafa Dżemilew, przywódca krymskich Tatarów
Rafał Guz /PAP

W sowieckich więzieniach i obozach pracy spędził łącznie 10 lat. Wystarczająco długo, by zacząć pisać wspomnienia, jak wielu innych dysydentów. Nie prowadził jednak żadnych zapisków, nie ukażą się nigdy jego dzienniki obozowe. – On nie należy do ludzi, którzy piszą, on należy do ludzi, którzy działają – mówi w rozmowie z GN prof. Selim Chazbijewicz z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Laureat Nagrody Solidarności nie zamierza też spocząć na laurach. Po ponad 20 latach jest zmuszony podjąć walkę od nowa.

Zesłany przez kata z Katynia

Można bez przesady powiedzieć, że całe swoje życie poświęcił walce o wyzwolenie Tatarów krymskich spod jarzma sowieckiego. Myślał też o zorganizowaniu w przyszłości przynajmniej autonomicznego państwa tatarskiego w ramach niepodległej Ukrainy. Zajęcie Krymu przez Rosję Putina postawiło jego naród ponownie przed ścianą. Jak wtedy, gdy Tatarzy krymscy zostali siłą pozbawieni swojej ojczyzny. Mustafa Dżemilew miał niespełna rok, gdy w maju 1944 roku wraz z rodziną został zesłany do Uzbekistanu. Bezpośrednio wywózką Tatarów z Krymu kierował generał NKWD, osławiony Iwan Sierow, ten sam, który ponosił współodpowiedzialność za mord na polskich oficerach w Katyniu. W sumie od 18 maja 1944 r. w ciągu zaledwie 2 tygodni wywieziono z Krymu ponad 280 tys. Tatarów. Prawie połowa zginęła w czasie samej wywózki. Mustafa podjął studia w Taszkiencie, stolicy Uzbekistanu, ale studiów nie skończył, bo jeszcze jako młody student na początku lat 70. zaczął upominać się o prawa swoich współziomków. Stał się szybko jedną z wyróżniających się postaci wśród tatarskich opozycjonistów. – Tatarzy prowadzili swoją działalność metodami cywilnego nieposłuszeństwa, wyrzekali się metod siłowych – mówi prof. Selim Chazbijewicz. Zna osobiście Mustafę Dżemilewa od ponad 20 lat. – Jest na pewno człowiekiem bardzo skromnym, o niedużych potrzebach osobistych. To jeden z rzadkich przypadków, kiedy człowiek rzeczywiście poświęcił się całkowicie walce o wolność swojego narodu – mówi.

Żona z łagru

Na czym polegało „cywilne nieposłuszeństwo” Dżemilewa i jemu podobnych działaczy? Informowali o łamaniu praw człowieka w ZSRR, organizowali pokojowe pikiety, głodówki, strajki i demonstracje. Tatarzy krymscy zajmowali się głównie logistyką, rozlepianiem plakatów, rozrzucaniem ulotek. Dżemilew bardzo ściśle współpracował z ówczesną opozycją rosyjską skupioną wokół Andrieja Sacharowa, a także z Aleksandrem Sołżenicynem. Pierwszy raz został aresztowany przez KGB w 1972 roku. Gdy lądował w więzieniach, za każdym razem organizowano mu publiczne procesy polityczne. – Tatarzy krymscy wydali kiedyś zbiór dokumentów z tych pokazowych procesów Dżemilewa, w których są zapisane m.in. jego przemówienia sądowe, a właściwie jego mowy obrończe, bo to on sam był sobie obrońcą – opowiada prof. Chazbijewicz. W łagrach poznał też swoją przyszłą żonę. Przyjechała z Krymu z pomocą dla Tatarów. I już tam została. Przeszła praktycznie tę samą drogę polityczną i więzienno-obozową, co Mustafa. Dziś oboje mają zakaz wjazdu na Krym.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.