Pod ambasadą bez zmian

Bogumił Łoziński

Gdy Barack Obama świętował na Placu Zamkowym 25. rocznicę naszej wolności, kilka kilometrów dalej Polacy stali pod ambasadą USA w kolejce po wizę.

Pod ambasadą bez zmian

Wizyta prezydenta USA w Warszawie 4 czerwca, w dniu oficjalnych obchodów w 25. rocznicy odzyskania przez Polskę wolności, miała wiele wymiarów symbolicznych. Z jednej strony Barack Obama uczcił wkład Polski w obalenie komunizmu, wskazując, że to właśnie nasz kraj odegrał w tym procesie zasadniczą rolę. Z drugiej zapewnił nas, że „Polska nigdy już nie będzie sama w obliczu zagrożenia”, potwierdzając w ten sposób, że USA i NATO są gwarantami naszego bezpieczeństwa.

Te deklaracje cieszą i są dowodem, że dla USA Polska jest ważnym partnerem. A jednak… Następnego dnia po tym symbolicznym przemówieniu Baracka Obamy w drodze do Sejmu przechodziłem obok ambasady USA na ul. Pięknej w Warszawie. Nastrój pewnej satysfakcji z deklaracji prezydenta Stanów Zjednoczonych prysł, gdy zobaczyłem przed ambasadą kolejkę Polaków, którzy oczekiwali na ulicy, aż będą mogli wejść do środka i odbyć rozmowę z urzędnikiem w sprawie wizy.

Ten widok też ma wymiar symboliczny – pokazuje, że świat deklaracji i rzeczywisty to dwie różne rzeczywistości.