Podgryzanie sumienia

Franciszek Kucharczak

|

GN 23/2014

publikacja 05.06.2014 00:15

Gdy jest konflikt sumienia z prawem,
 to jest problem z prawem, nie z sumieniem. 


Podgryzanie sumienia rysunek franciszek kucharczak /gn

Kto by pomyślał, że „Deklaracja wiary” 
lekarzy wywoła taką furię. Podczas pielgrzymki lekarzy na Jasnej Górze złożono przecież 3 tysiące podpisów pod tym, co i tak powinno być oczywiste dla każdego katolika. Bo jaka to sensacja, że lekarz, zwłaszcza katolik, wyklucza takie czyny, jak aborcja, antykoncepcja, sztuczne zapłodnienie, eutanazja? Okazuje się jednak, że wielka sensacja. Funkcjonariusze „postępu” podnieśli taki jazgot, jakby Jarosław Kaczyński miał zostać szefem Komisji Europejskiej.

„Sygnatariusze deklaracji przedkładają własne sumienie ponad wszystko. To nie jest gest pokory wobec Boga, ale manifestacja pychy” – rozgniewała się na łamach „Wyborczej” Ewa Siedlecka. Stwierdziła też, że lekarze tacy stawiają swoje sumienie ponad prawem stanowionym.


To nieprawda, bo właśnie polskie prawo przyznaje lekarzom klauzulę sumienia, ale gdyby nie przyznawało, to i tak lekarze byliby obowiązani stawiać sumienie ponad prawem. Bo bywało tak, że nie stawiali – i wówczas dochodziło do strasznych rzeczy. Przykład: w III Rzeszy zgodnie z prawem zabijano ludzi upośledzonych. Uczestniczyli w tym lekarze, którzy postawili prawo stanowione ponad swoim sumieniem – i w efekcie dziesiątki tysięcy ludzi „bezwartościowych” straciło życie.

Gdy prawo stanowione koliduje z sumieniem, trzeba się sprzeciwić prawu – nie sumieniu.


Funkcjonariusze „postępu” straszą katolickimi talibami, którzy „zgodnie z sumieniem” będą robić, co chcą, i nastanie anarchia. Nic podobnego. Sumienie ma jednego prawodawcę i nigdy nie jest tak, że jednemu zakazuje się łajdaczyć, a innemu każe, że jednemu pozwala mordować, a innemu nie, że tego pochwali za kradzież, a owego zgani. Niezagłuszane sumienie zawsze i wszędzie dąży do tego samego – do dobra. Każdemu zakazuje mordować, kraść i łajdaczyć się.

Gdyby wszyscy kierowali się sumieniem, okazałoby się, że jesteśmy u wrót raju. 


Sumienie to nie klakier i chwalca. Przeciwnie – to głos, którego człowiek najczęściej wolałby nie słyszeć. Człowiek sumienia nie robi, co mu się podoba. Najczęściej robi to, co mu się nie podoba. Bo żeby w imię posłuszeństwa głosowi sumienia sprzeciwić się prawu stanowionemu, to trzeba się narazić, zaryzykować pozycją, pracą, czasem wolnością, a nawet życiem. To nie jest nic przyjemnego. Z powodu sumienia Asia Bibi od lat czeka w więzieniu na śmierć, bo prawo Pakistanu uznało ją za bluźnierczynię, a ona nie chce wyprzeć się wiary. Z powodu wierności sumieniu znoszą szykany rodzice niezgadzający się na szkolną seks-deprawację swoich dzieci. To przez sumienie farmaceuta traci pracę, gdy nie chce sprzedawać środków antykoncepcyjnych. Z powodu sumienia ma kłopoty urzędnik na Zachodzie, gdy odmawia udzielenia „ślubu” dwom facetom.


Łatwiej machnąć ręką, zaprzeć się wiary, pozwolić ludziom wywracać świat wedle diabelskiej woli – ale to ostatecznie obróci się przeciw wszystkim.


Zresztą – o czym my mówimy? Niech każdy oceni, czy woli leczyć się u lekarza, który kieruje się sumieniem, czy u takiego, który – gdy prawo pozwoli – uzna nas za przypadek bez wartości.

Ukryta dziennikarka


Dziennikarka „Newsweeka” została zdemaskowana, gdy pod fałszywym nazwiskiem wzięła udział w organizowanym przez gliwicki i częstochowski Klub Fronda.pl oraz Instytut Globalizacji kursie „Gender – ukryta prawda”. Celem kursu było odkłamanie nienaukowej formy indoktrynacji seksualnej, jaką jest gender. Wśród wykładowców były takie osoby, jak ks. prof. Tadeusz Guz, ks. prof. Dariusz Oko, ks. dr Marek Dziewiecki czy dr hab. Aleksander Stępkowski. Wszystkim tym, którzy sądzą, że dziennikarka, oszukując, realizowała swoją misję, warto uświadomić, że udawanie przez dziennikarza kogoś innego jest usprawiedliwione tylko wtedy, gdy chodzi o ujawnienie podejrzewanego przestępstwa. Tymczasem kurs był ogłoszony, jego program był znany, a wykładowcy nie byli karani – gdzie tu obawa przestępstwa? Cóż – właśnie o to chodzi, że przeciwnicy gender jeszcze nie byli karani.•


Oni już wchodzą


Na internetowych formularzach zgłoszeniowych do wielu polskich szkół w tym roku w rubryce „Rodzice/opiekunowie prawni”, trzeba wpisać dane, uwaga: „pierwszego rodzica/opiekuna” i „drugiego rodzica/opiekuna”. Jeszcze w ubiegłym roku byli w tym miejscu „ojciec” i „matka”. Ministerstwo wyparło się autorstwa formularza. Gosc.pl dotarł do sprawcy: firmy Vulcan, która „kreuje standardy zarządzania polską oświatą”. Z jej usług korzysta, jak czytamy na jej stronie, „ponad dwadzieścia tysięcy szkół, przedszkoli oraz samorządów”. Przedstawiciel firmy, zapytany o przyczynę zamiany „ojca” i „matki” na „pierwszego rodzica” i „drugiego rodzica”, poprosił o przesłanie pytania 
e-mailem i obiecał odpowiedź w ciągu 24 godzin roboczych. W chwili zamykania numeru czas minął, odpowiedzi brak. Czy ktoś jeszcze myśli, że gender to zabawa? Więcej o tym na gosc.pl w tekście "Ojciec" i "matka" znikają z formularzy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.