Odważne sesje

ks. Dariusz Kowalczyk SJ

|

GN 21/2014

„Odważne sesje” to brak klasy i utrata dobrego smaku.

Odważne sesje

Nie, nie gorszy mnie to. Raczej smuci. Bo to brak klasy, utrata dobrego smaku, oznaka spsienia współczesnej kultury. Chodzi mi o tzw. odważne sesje, w których różni znani ludzie pozują mniej lub bardziej roznegliżowani, albo całkiem nago, wypinając się w różnych pozach do kamery. Ostatnio internet obiegły zdjęcia państwa Lewandowskich, czyli naszego znakomitego piłkarza i jego żony. Na portalach pojawiły się tytuły w stylu: „Odważna sesja Lewandowskich! Ona w staniku, on z gołą...”. Zastanawiam się, po co to było Robertowi Lewandowskiemu. Pieniędzy mu nie brakuje, sławy też nie. Wystarczy dalej grać dobrze w piłkę. Kto i w jaki sposób namówił go, aby dać pożywkę tym, którzy przy komputerze podniecają się, że „ona w staniku, a on z gołą…”.

Czy to chodzi o to, że takie czasy, że wszyscy to robią i że trzeba być nowoczesnym i – jak to się mówi – bezpruderyjnym? No ale dlaczego niby trzeba i co to ma w gruncie rzeczy wspólnego z nowoczesnością? Wszak „odważne sesje” można już znaleźć w pozostałościach po różnych prymitywnych kulturach, tyle że nie w postaci zdjęć, ale na przykład rysunków naskalnych. Sprawa wydaje się prostsza w przypadku „odważnej sesji” naszej najlepszej florecistki, Sylwii Gruchały. Swoje zdjęcia dla męskiego magazynu „CKM” tłumaczy bez ogródek: „Za tę sesję otrzymałam więcej pieniędzy niż za medal olimpijski od państwa. Sport jest moją największą pasją, ale jeśli chce się żyć na odpowiednim poziomie, to trzeba robić coś więcej.

Pieniądze są potrzebne do życia”. No cóż! Pani Gruchała zrobiła „coś więcej”, ale może jest to w gruncie rzeczy „coś mniej”. Jakoś tak przykro się robi, że najlepsi sportowcy czują się zmuszeni do dorabiania „odważnymi sesjami”. Pozostaje zauważyć, że takie świadectwo florecistki z pewnością nie pozostaje bez wpływu na myślenie nastolatek, które też chcą egzystować na „odpowiednim poziomie”. O sesji, oczywiście „odważnej”, naszej wybitnej tenisistki Agnieszki Radwańskiej pisano wiele. Mnie w tym wszystkim najbardziej zdziwiło jej tłumaczenie, że w ten sposób chciała propagować sport i zdrowy tryb życia. Nie sądzę, aby internauta oglądający z zainteresowaniem pupę pani Agnieszki zachęcił się do którejś z tych dwóch rzeczy. Mam nadzieję, że ta barbarzyńska mentalność „odważnych sesji” minie i znowu będzie w cenie bycie prawdziwą damą, która odważne sesje rezerwuje dla męża w alkowie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.