Nie sztuka być ubogim, jak się nic nie ma.
Sztuką jest zostać ubogim, gdy ktoś posiada wiele - ta teza została wygłoszona niedawno we Wspólnocie Indywidualności Otwartych, czyli w środowisku duszpasterskim, którego jestem częścią i w którym żyję. Stwierdzenie zostało przyjęte dobrze i powszechnie. Też się z nim zgadzam. No bo co za sztuka popisywać się tym, że się nic nie ma, jeśli ktoś nic nie potrafi osiągnąć. To tak, jakby zrównać ubóstwo z zagubieniem życiowym.
Zupełnie czymś innym jest osiąganie sukcesu, zarabianie pieniędzy i niekorzystanie z nich. Lub nawet, po prostu, rozdanie majątku. Promowanie ubóstwa w postaci nieporadności życiowej jest jednym z powodów, dla których w Kościele nie ma co do tego jasnego stanowiska.
Rozumiem, że istnieje bieda. Bieda bywa zawiniona i niezawiniona. Zawiniona, gdy ktoś może się postarać, ale mu się nie chce. Niezawiniona, gdy na przykład ktoś jest chory albo przeżył losową tragedię. W jednym i drugim przypadku nie jest to jednoznaczne z ubóstwem. Bo ktoś może mieć mało, ale i tak być chciwym i zawistnym. A ubóstwo jest rodzajem wolności…
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.