Szaliki w Łagiewnikach

Piotr Legutko

|

GN 18/2014

publikacja 30.04.2014 08:53

Idei pielgrzymek kibiców do sanktuarium Bożego Miłosierdzia musimy strzec jak źrenicy oka. Wszyscy, bez wyjątku – mówi kapelan „Cracovii”.

Msza pojednania na stadionie „Cracovii” 5 kwietnia 2005 r. Msza pojednania na stadionie „Cracovii” 5 kwietnia 2005 r.
Grzegorz Kozakiewicz

Dziewięć lat po słynnej krakowskiej Mszy pojednania kibiców można usłyszeć komentarze: tak źle chyba jeszcze nie było. Mamy piękne stadiony, ale zamykane z powodu awantur. Mamy prężne stowarzyszenia kibiców, ale skupiają się one dziś na walce z… własnymi klubami. Oprócz „tradycyjnych” starć z policją i szalikowcami konkurencyjnych drużyn trwa wyniszczający spór o panowanie nad przestrzenią miejską. Szpetne graffiti „zdobią” zarówno stare mury, jak i nowe elewacje. Internet kipi zaś od nienawiści i karalnych gróźb, wysyłanych do fanów drużyny zza miedzy. Czy ksiądz ma jeszcze w tym towarzystwie coś do zrobienia? Oczywiście. Może zaprosić kibiców na doroczną pielgrzymkę do sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Nawet jeśli nie pomoże, to na pewno nie zaszkodzi.

Wszyscy do Łagiewnik!

Ks. Henryk Surma nie traci nadziei. Nie może, bo jest kapelanem kibiców „Cracovii”, kapłanem bardzo silnie związanym ze sportem, także rodzinnie. To stryj Łukasza – piłkarza Ruchu Chorzów i Filipa – asystenta trenerów w kilku klubach ekstraklasy. Ks. Henryk od lat pozostaje wierny „Pasom”, najpiękniejszym ideałom kibicowania, i wspomnieniu „Mszy pojednania”. – To, co się wtedy wydarzyło, jest faktem historycznym, ewenementem w świecie piłkarskim, nie tylko w Polsce. Tamto zgromadzenie wciąż pozostaje nie tylko tematem wspomnień, ale punktem odniesienia. Zrodziło ideę pielgrzymek kibiców do sanktuarium Bożego Miłosierdzia, i tej idei musimy strzec jak źrenicy oka. Wszyscy, bez wyjątku – mówi kapelan. – Dziewięć lat temu, gdy kibice Wisły i Cracovii wspólnie przyszli do mnie z propozycją, że chcą zmienić swoje życie po śmierci Jana Pawła II, że postanowili wzajemnie sobie przebaczyć i zacząć się szanować, uprzedzałem ich, czy nie stawiają sobie zbyt ambitnych celów. Ale i nie zniechęcałem. Uważałem, że powinni zrobić ten pierwszy krok.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.