Smoleńskie wersje

Bogumił Łoziński

|

GN 16/2014

publikacja 17.04.2014 00:15

Żadna z dotychczasowych wersji przyczyn katastrofy smoleńskiej nie jest przekonująca. Albo zawierają błędy i nieścisłości, które je podważą, albo opierają się na hipotezach nie popartych faktami.

Co roku zespół Antoniego Macierewicza ogłasza raport zawierający wyniki jego prac. Najnowszy został przedstawiony 10 kwietnia br., w 4. rocznicę katastrofy smoleńskiej Co roku zespół Antoniego Macierewicza ogłasza raport zawierający wyniki jego prac. Najnowszy został przedstawiony 10 kwietnia br., w 4. rocznicę katastrofy smoleńskiej
Jakub Kamiński /pap

Aż 48 proc. naszego społeczeństwa jest zdania, że przyczyny katastrofy smoleńskiej wciąż nie są wyjaśnione, a 30 proc., że nie poznamy ich nigdy – wynika z badania instytutu Homo Homini, przeprowadzonego kilka dni przed czwartą rocznicą tragedii. Taka opinia Polaków nie dziwi, gdyż dotychczasowe ustalenia przyczyn katastrofy budzą poważne wątpliwości.

Raport MAK

Pierwsza wersja pojawiła się już 9 miesięcy po katastrofie. W styczniu 2011 r. opublikowała ją rosyjska komisja badająca wypadki lotnicze MAK. Nie warto się na niej dłużej skupiać, gdyż zawiera propagandowe kłamstwa, a jej główna teza brzmi, że winę za tragedię ponoszą Polacy. Szczególnie bulwersujące były insynuacje szefowej MAK Tatiany Anodiny. Stwierdziła ona, że w kokpicie samolotu przebywał gen. Andrzej Błasik, który miał być pod wpływem alkoholu. Kilka tygodni temu polscy biegli po badaniu szczątków generała jednoznacznie orzekli, że teza o alkoholu była kłamstwem. Raport MAK zawierał tyle nieprawdziwych tez, że strona polska przekazała rosyjskiej aż kilkaset uwag wskazujących, że nie mają one potwierdzenia w faktach. Rosjanie polskie uwagi zignorowali.

Raport Millera

15 miesięcy po tragedii swój raport opublikowała polska komisja państwowa, której szefem był ówczesny minister spraw wewnętrznych Jerzy Miller. Według raportu do katastrofy doszło z winy polskich pilotów, którzy lecieli za szybko i zeszli zbyt nisko, a potem nie zdążyli, albo nie potrafili poderwać samolotu, bo byli źle wyszkoleni. Błędem przesądzającym o tragedii miało być korzystanie przez nich z wysokościomierza radiowego, który pokazywał złą wysokość, a nie barycznego. Prawidłową wysokość miał podawać gen. Błasik, który ponoć był w kokpicie. Polska komisja wskazała też, że rosyjscy kontrolerzy lotu podawali załodze TU-154M błędne informacje, że samolot jest na ścieżce i na kursie, a był powyżej lub poniżej ścieżki i obok kursu. Wersja komisji Millera została całkowicie podważona przez opublikowaną kilka miesięcy później ekspertyzę krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych, która zawierała analizę fonograficzną czarnych skrzynek tupolewa. Wynikało z niej, że gen. Błasika nie było w kokpicie, natomiast głos podający prawidłową wysokość należał do drugiego pilota Roberta Grzywny. Piloci więc nie popełnili błędu, odczytując wysokość. Analiza instytutu obaliła główną tezę raportu Millera.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.