Jak bezpieczna jest szkoła mojego dziecka? Czy obok mojej działki przebiegnie autostrada? Władzę można zapytać niemal o wszystko. Niestety, często nie chce się ona dzielić informacjami.
Krzysztof Jakubowski z Fundacji Wolności walczy o to, by Urząd Miasta Lublin publikował w internecie rejestr umów, które zawiera
Stefan Sękowski /GN
Trzy lata trwa walka Mikołaja Barczentewicza z Kancelarią Prezydenta o udostępnienie mu opinii ekspertów, na podstawie których Bronisław Komorowski podpisał uchwaloną w 2011 roku nowelizację ustawy o OFE. Ostatecznie 12 marca 2014 roku Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że prezydent musi rozpatrzyć wniosek prawnika o udostępnienie mu tych ekspertyz. Niewykluczone, że batalia potrwa o wiele dłużej, bo teraz urzędnicy mogą… odmówić udzielenia mu informacji. – Jeśli tak się stanie, będę składać kolejne wnioski, odwołania, pozwy. Zależy mi na uzyskaniu precedensu, bo jeśli raz prezydent udostępni tego typu informacje, nie będzie mógł w przyszłości zasłaniać się brakiem jasności prawa – mówi „Gościowi Niedzielnemu” Barczentewicz.
Informacja o (prawie) wszystkim
Problem wychodzi daleko poza brak wiedzy o opiniach, na podstawie których prezydent podejmuje swoje suwerenne decyzje. – W Polsce mamy do czynienia z kulturą tajności. Organy publiczne nie lubią dzielić się wiedzą na temat swoich działań – tłumaczy Barczentewicz. Stawką jest przejrzystość sfery publicznej i możliwość skutecznego funkcjonowania obywateli. Prawo do uzyskania informacji publicznej gwarantują nam Konstytucja RP (art. 61), a także ustawa o dostępie do informacji publicznej, którą stanowi „każda informacja o sprawach publicznych”. – Chodzi między innymi o organy centralne i samorządu terytorialnego. Także np. firmy, które mają podpisane umowy z samorządem, czy fundacje, które korzystają z jego finansowania – mówi GN Krzysztof Izdebski, ekspert prawny Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.