Szczerzę mówiąc

Marcin Jakimowicz

Cieszę się, że Matka ma wrażenie, że stoi w miejscu. Cieszyłbym się jeszcze bardziej, gdyby Matka miała uczucie, że się cofa!

Szczerzę mówiąc

Nasza wspólnota modli się dwadzieścia parę lat. Spotykamy się co tydzień. Takich spotkań w ciągu roku jest około 50. Razy dwadzieścia parę lat. Często wołamy tak jak Stuhr w „Seksmisji” „ciemność, widzę ciemność”. Naszą codziennością jest „stan wiecznego poniedziałku”, gdy człowiekowi nie chce się wstać do roboty. Gdy panuje nuda jak w polskim filmie, a człowiek ma ochotę wyjść z kina. To norma.

Spytałem kiedyś o. Michała Zioło, jak modlić się „w stanie wiecznego poniedziałku” (sam zresztą ukuł ten termin).

– Modlić się modlitwą wiecznego poniedziałku – odpowiedział trapista – to znaczy powiedzieć szczerze: „Nie chce mi się wstać do roboty. Jestem strasznie zmęczony, Panie”. Ja nigdy nie walczę ze smutkiem. Mówię: „Jezu, dzisiaj jestem smutny”. Ktoś może być zdumiony: „Dlaczego ojciec jest smutny?”. A przecież człowiek ma prawo być smutny! I trzeba pozostawić go w tym smutku. A Pan Bóg przychodzi do mnie takiego, jaki jestem. Przychodzi i mówi: „Czego się smucisz?” „Bo jest smutno” – odpowiadam. I Pan Bóg to szanuje. Ale On też mówi: W tym smutku możesz coś zrobić. A na końcu przypomni: Michał, przecież jestem!”.

Jezuita o. Wojciech Ziółek mniszkom, którym głosił rekolekcje, robił mały teścik: rozdawał karteczki i prosił o dokończenie zdania: „W moim zgromadzeniu zakonnym jestem…”. Większość odpowiedzi brzmiała: „Szczęśliwa!”. A przecież siostry mogły napisać „Jestem od 15 lat” albo „Jestem kucharką”. Po dłuższej rozmowie okazywało się, że zakonnice nie były tak szczęśliwe jak deklarowały, a może nawet nękała je depresja. Ale przecież one – tak nas wychowano – nie mogą pozwolić sobie na komfort smutku! Alleluja i do przodu! – słyszą na każdym kroku.

Prof. Anna Świderkówna podarowała mi przed laty niewielką książeczkę „Listy o modlitwie” o. Johna Chapmana. W książeczce znalazłem genialną odpowiedź na list pewnej mniszki użalającej się na to, że w swym życiu duchowym stanęła w miejscu i nie widzi progresu. „Cieszę się, że Matka ma wrażenie, że stoi w miejscu w swoim życiu duchowym – odpowiedział benedyktyn. – Cieszyłbym się jeszcze bardziej, gdyby Matka miała uczucie, że się cofa!”.