O tym, dlaczego były więzień, alkoholik i bezdomny opowiada na lewo i prawo, że Bóg jest wielki, z Henrykiem Krzoskiem
– Bóg znalazł mnie na ulicy – przekonuje w tytule swej książki Henryk Krzosek, człowiek, który na samym dnie doświadczył cudu uzdrowienia henryk przondziono /gn
Marcin Jakimowicz: W podstawówce nauczyciel matematyki rzucił: „Krzosek, z ciebie już nic nie będzie”. Naprawdę takie słowa rzutują na całe życie i skutecznie podcinają skrzydła?
Henryk Krzosek: To jedyne nazwisko nauczyciela z podstawówki, które pamiętam do dziś. Oj, zabolało mnie to i zraniło tak mocno, że nie poszedłem więcej do szkoły. Moja mama nie mogła nad tym zapanować, bo harowała od rana do wieczora. Ojciec pił. Pamiętam, że te słowa zabrzmiały o wiele mocniej: „Krzosek, z ciebie już nigdy nic nie będzie”. Nigdy!
Wracały, gdy leżał Pan na pryczy w więzieniu albo starał się znaleźć nocleg na śmietnikach Hamburga?
Wracały. Taką mamy naturę: pamiętamy rzeczy, które nas głęboko ranią. I nawet jeśli wydaje nam się, że zapomnieliśmy, to w pewnym momencie wychodzą na wierzch. Od chwili gdy usłyszałem: „nic z ciebie nie będzie”, zacząłem udowadniać wszystkim wokoło, że to prawda. Staczałem się niezwykle szybko. Siedem lat spędziłem w więzieniach. Chciałem być kimś, walczyłem: w czasie pierwszego wyroku skończyłem podstawówkę. Dostałem drugi wyrok (pięć lat) i chciałem skończyć szkołę zawodową. Mocno się przykładałem. Naprawdę nie chciałem być przestępcą. Szukałem szczęścia. Na zakończenie z matematyki miałem piątkę…
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.