Zarzuć sieci!

Weronika Pomierna

|

GN 09/2014

publikacja 27.02.2014 00:15

Misje w Europie to nie wizja z dalekiej przyszłości, ale realne wyzwanie. Rośnie liczba młodych ludzi, którzy nie boją się z nim zmierzyć. Jak oni to robią?

– Zrób coś niesamowitego – zapraszają wolontariusze Net Ministries – Zrób coś niesamowitego – zapraszają wolontariusze Net Ministries
roman koszowski /gn

Na początek gra połączona z konkursem. Trzeba przecież przełamać pierwsze lody. Potem dwa świadectwa – nie za ciężkie ani zbyt płytkie. Na koniec pantomima, której tłem jest piosenka „Yellow” brytyjskiej grupy Coldplay. Efekt? Ponad stu gimnazjalistów i licealistów w ciągu 20 minut usłyszało kerygmat oraz świadectwa swoich rówieśników. Nikt nie zasnął. Ba, śmiech zgromadzonych w sali nastolatków ściągnął tam dodatkowych słuchaczy. To, co zobaczyła 15 lutego w Licheniu młodzież uczestnicząca w rekolekcjach Ruchu Rodzin Nazaretańskich, to tylko próbka możliwości młodych katolików z ekipy Net Ministries (Posługa Sieć), którzy przylecieli do Polski z Irlandii. Żeby wyjaśnić, kim są, trzeba udać się w podróż aż do Stanów Zjednoczonych.

Żeby było strawnie

Amerykanin Mark Berchem długo zastanawiał się, w jaki sposób powinno się mówić nastolatkom o Bogu. To, co mówią rodzice i nauczyciele, jest często z góry odrzucane na zasadzie negacji. Co innego, gdy o Bogu mówią pełni entuzjazmu rówieśnicy. W 1980 r., w ramach eksperymentu, Mark wraz z dwunastoma nastolatkami odwiedził katolickie szkoły i parafie w stanie Minnesota. W ciągu trzech tygodni razem przeprowadzili w nich 18 sesji rekolekcyjnych, które cieszyły się ogromną popularnością. Po ich zakończeniu rozdzwoniły się telefony. Ludzie prosili, aby przyjechać również do nich. Udało się stworzyć trzy ekipy, które ruszyły z rekolekcjami po Stanach. Z proponowanej przez nich formuły spotkań stopniowo wyklarował się program, który obecnie działa z powodzeniem w Kanadzie, Australii, Ugandzie, Irlandii, a od roku również w Szkocji. Nazwa Net to skrót od National Evangelization Teams (Krajowe Ekipy Ewangelizacyjne). Jest to posługa osób świeckich, młodzieży dla młodzieży, prowadzona dwutorowo. Pierwsza gałąź to młodzi ludzie, którzy decydują się poświęcić rok swojego życia, aby pomóc księżom zaangażować młodzież w wybranej parafii. Prowadzą spotkania modlitewne dla młodzieży, animują Msze młodzieżowe oraz organizują warsztaty uwielbieniowe. Drugą ekipę stanowią wolontariusze, którzy w kilkuosobowych grupach, jeżdżą po kraju i organizują rekolekcje w szkołach katolickich. – Naszym celem jest pomóc młodym ludziom nawiązać żywą relację z Jezusem, a następnie stworzyć im warunki, aby chcieli zaangażować się w życie swojej lokalnej wspólnoty – tłumaczy Tony Foy, Irlandczyk, dyrektor wykonawczy Net Ministries w Irlandii. Gdy mówi w Licheniu o tym, jak zetknął się z tą inicjatywą, towarzyszy mu jego żona Sheena. W czasie konferencji nieustannie trzymają się za ręce. – 10 lat temu przyleciała do Irlandii młoda Kanadyjka, która miała pomóc w zaadaptowaniu posługi Net do warunków panujących w Irlandii. Ponieważ nie miała gdzie mieszkać, zaproponowaliśmy jej pokój w naszym domu. Miała zatrzymać się na kilka miesięcy, została u nas 5 lat. W tym czasie przez dom rodziny Foy przewinęło się wielu wspaniałych, zaangażowanych w ewangelizację młodych katolików. Tony pracował wtedy w rodzinnej firmie jako księgowy. Zajmował się też innowacyjnością biznesu. W głębi serca czuł jednak, że Bóg chce od niego czegoś więcej. Postanowił poprosić św. Józefa o pomoc w podjęciu decyzji. Zawsze, gdy prosił go o wstawiennictwo, dostawał bardzo jasne wskazówki, co powinien zrobić. I tym razem, po odprawieniu nowenny do tego świętego, nabrał pewności, że powinien zaangażować się w Net. Robił to przez kilkanaście miesięcy po godzinach pracy, próbując nagiąć dobę do granic możliwości. W końcu zaproponowano mu dołączenie do zespołu koordynatorów. Wspaniała propozycja, gdyby nie to, że wymagała rezygnacji ze stałej pracy. Tony postanowił odmówić 31-dniową modlitwę do św. Józefa. Tym razem, mimo wielkiej wiary, jasność nie przyszła – ostatniego dnia nowenny mężczyzna był równie niepewny jak na jej na początku. – Następnego dnia stało się coś niesamowitego – wspomina Tony.

– Mieliśmy bardzo ważne spotkanie strategiczne z konsultantami naszej firmy. Nagle, w czasie dyskusji, nasz dyrektor odłożył na bok agendę i zaczął opowiadać, jak to kilka dni wcześniej jechał samochodem i zatrzymał się, żeby pomóc innemu kierowcy wymienić przebitą oponę. Ponieważ sam nie miał potrzebnych narzędzi, zaproponował, że podwiezie nieznajomego do warsztatu. W czasie podróży mężczyzna opowiedział mu, że miał fabrykę mebli, która w czasie kryzysu splajtowała i popadł z tego powodu w ogromne długi. Na pytanie, co ma zamiar zrobić, odparł, że ma dwa wyjścia. Albo kupi los na loterii, licząc na wygraną, albo zrobi użytek ze sznura, który wozi w bagażniku. Ta historia dramatycznie zmieniła przebieg naszego spotkania – zamiast rozmawiać o strategii, nagle wszyscy zaczęli dzielić się tym, co nosili w sercu, i wylewać swoją frustrację wynikającą z pracy w biznesie. Gdy wróciłem do domu, byłem pewny, że powinienem zostawić tę branżę. Powiedziałem rodzicom, że rezygnuję z pracy w firmie, a oni pobłogosławili mi. Decyzja, którą podejmował Tony, wymagała zaufania Bogu. Net Ministries nie jest zasobną korporacją. – Gdy dołączałem do ekipy, brakowało pieniędzy na pensję dla koordynatora Net w Australii. On ma jedno dziecko. Ja mam siedmioro. Czułem jednak, że Bóg chce, abym przyjął tę pracę z wiarą. Sheena uśmiecha się i przerywa mężowi. – Rodzina i przyjaciele bardzo bali się o nas, ale my wiedzieliśmy, że Bóg da nam to, co potrzebne. Nie wiedzieliśmy tylko, jak On to zrobi. Wszystkie nasze dzieci są zdrowe, mamy dom, pieniądze na ubrania. Dzięki zaangażowaniu w Net nasze dzieci są ciągle w otoczeniu radosnych młodych katolików i mają świetne wzorce.

Podaj dalej

Wolontariusze Net to osoby w wieku od 18 do 30 lat. W samej Irlandii docierają w ciągu roku do 20 000 młodych ludzi. Większość z uczestników prowadzonych przez nich rekolekcji to osoby ochrzczone, które mimo iż zostały wychowane w katolickich rodzinach, nie doświadczyły żywej obecności Boga. Każdy z wolontariuszy na początku posługi bierze udział w 6-tygodniowym szkoleniu. Pierwsze 2 tygodnie to intensywne rekolekcje. Ekipy prowadzące rekolekcje są tak dobierane, aby były jak najbardziej zróżnicowane. Chodzi o to, żeby słuchający ludzie mogli identyfikować się z osobami głoszącymi konferencje. W grupach są osoby o różnych osobowościach, które będą spędzać dużo czasu razem. Będą z dala od swoich rodzin (w czasie posługi młodzież mieszka u rodzin goszczących), dlatego szkolenie obejmuje takie zagadnienia jak np. rozwiązywanie konfliktów. Bardzo ważna jest formacja duchowa. Przed każdą konferencją wolontariusze modlą się i uwielbiają Boga. Tak było również w Licheniu. – Najważniejsze kryterium, którym kierujemy się w czasie rekrutacji? Ci ludzie muszą kochać Jezusa – odpowiada Emily Pyrz, Kanadyjka odpowiedzialna w Net za nabór wolontariuszy. – Naprawdę nie potrzeba specjalnych talentów, żeby przyprowadzać ludzi do Boga. Jeśli masz w sobie gotowość do oddania Bogu swojego serca, to On da ci odpowiednie umiejętności. Widzieliśmy to nieraz. Dziadkowie Emily pochodzą z Polski. Wychowana w katolickiej rodzinie chodziła do kościoła głównie ze względu na tradycję. Wszystko zmieniło się na rekolekcjach, na których zobaczyła pełnych radości katolików mówiących o Bogu, który działa tu i teraz. Mając 15 lat, poprosiła Boga o tę radość i od tego dnia już nic nie było takie samo. Po maturze Emily wyjechała jako wolontariusz Net do Australii. Przez 2 lata pracowała w ekipie prowadzącej rekolekcje w szkołach. – Wielu młodych ludzi w Australii otwarcie mówi o sobie, że są ateistami. Kiedyś głosiliśmy w 6 osób konferencję dla 200 chłopaków w wieku licealnym. Nie było łatwo do nich dotrzeć. Przygotowywaliśmy ich do spowiedzi. Patrząc, jak reagują na nasze słowa, obawialiśmy się, czy księża nie przyszli na darmo. Modliłam się: Panie Boże, Ty sam mów do ich serc. Jak wielkie było nasze zdziwienie, gdy większość z nich wieczorem wyspowiadała się. Następnego dnia zachowywali się wobec nas z dużo większą łagodnością. Gdy Emily wróciła do Kanady, znalazła pracę w kawiarni sieci Starbucks, pracowała też jako opiekunka do dzieci. Jednak bardzo tęskniła za pracą dla Boga. Gdy usłyszała, że Net w Irlandii potrzebuje wsparcia, nie miała wątpliwości ani przez sekundę. Od sierpnia jest odpowiedzialna za nabór wolontariuszy na Zielonej Wyspie. – Jeśli czujesz tę Bożą miłość, to nie zatrzymuj jej dla siebie. Gdy tylko zaczniesz dawać ją innym, sam będziesz czuł się jeszcze bardziej kochany przez Boga – mówi Emily. – Jesteśmy otwarci na wolontariuszy z różnych krajów. W Irlandii mamy ochotników z Nowej Zelandii, Rosji, Białorusi, a nawet z Trynidadu i Tobago – mówi Tony. Aby do nas dołączyć, należy wejść na stronę: www.netministries.ie, wypełnić odpowiedni formularz oraz przesłać nam referencje od dwóch osób (np. swojego proboszcza). Następnie kontaktujemy się z chętnymi telefonicznie i przeprowadzamy z nimi godzinną rozmowę, po której modlimy się i rozeznajemy, jaka jest wola Boga wobec tej osoby. Jako organizacja musimy pokryć koszta ich pobytu. Szkolenia, posiłki, benzyna potrzebna na dojechanie do szkół na rekolekcje. Ci ludzie nie przyjeżdżają do Irlandii na wakacje lub kurs językowy, ale do wymagającej posługi. Chcemy też wygospodarować pieniądze na drobne kieszonkowe dla nich. Roczny koszt pobytu wolontariusza wynosi ok. 12 000 euro. Prosimy, aby sami spróbowali zebrać jedna trzecią tej kwoty. Z początku wydaje się to bardzo trudne, ale Bóg wielokrotnie pokazuje w czasie zbierania tych pieniędzy, że to On jest Panem i nie ma dla Niego rzeczy niemożliwych. Często wolontariuszy wspierają parafie i osoby prywatne. Zapraszamy Polaków, którzy czują w sercu przynaglenie do mówienia innym o Bogu szczególnie w Irlandii. Irlandzkie szkoły są pełne polskiej młodzieży, która powinna usłyszeć o miłości Boga właśnie od Was!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.