Popielec

Marcin Cielecki

|

GN 09/2014

publikacja 27.02.2014 00:15

Na początku wielkiego postu słyszymy mocne słowa – nie rób z siebie pośmiewiska. Jeśli była do tej pory maska, to teraz leży już nieużyteczna.

„Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”.  Tym, co mnie powala na kolana, jest prawda o mnie. To proch. To, co mnie z nich podnosi, przychodzi spoza mnie. To Ewangelia „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Tym, co mnie powala na kolana, jest prawda o mnie. To proch. To, co mnie z nich podnosi, przychodzi spoza mnie. To Ewangelia
canstockphoto, montaż studio gn

Nie można przygotować się na Środę Popielcową. Nie poprzedza jej żadne święto, brakuje znaku ostrzegawczego. Popielec wypada nagle, jak złodziej w nocy. Środa, w poprzek tygodnia, pod prąd, w samym gwarze codziennych obowiązków. Ani jej ominąć, ani przespać. Mało tego: to zwyczajny dzień pracy. I jakby wciąż domagając się uwagi – właśnie do pracy, do szkoły, między ludźmi z popiołem na głowie, z uczuciem głodu w trzewiach. Tak, Środa Popielcowa nie jest łatwa. A jeszcze niedawno żyłem pod panowaniem karnawału, wirowałem wedle zasad niecodziennego czasu. Studenci w bloku hucznie obchodzili zakończenie pierwszej sesji egzaminacyjnej, później sesji poprawkowej. My u znajomych, znajomi u nas, słowem – działo się. Uczestników zatrzymuje dopiero inny czas, równie skrajny – Wielki Post. Środa Popielcowa, wrzucona pomiędzy inne dni tygodnia, jest jak skała, na którą niespodziewanie się wpada. Można jedynie paść na kolana, pochylić głowę. Jeszcze papież Benedykt XIV w XVIII wieku będzie się skarżył, że nie wszyscy potrafią wyhamować korowód szaleństw: w pierwszych dniach postu przybywają do kościoła w maskach i przebraniach.

Zobacz również:
#Antywirus. Tato, zapłaciłem. Zapłatą za grzech jest śmierć. Tę cenę zapłacił za nas Syn Boży.

Teatr wiary

Środa Popielcowa jest niewygodna, ale jest wiarygodna. Trzeba zdjąć maskę. Tu się już nie udaje. Ewangelia z tego dnia mówi: „Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 6,1). Egzegeci zwracają uwagę, że trudno jest przełożyć na język polski słowo thehatrizdo – „widzieć” wydaje się najbliższe. Bardziej jednak chodzi o ukryte w nim słowo „teatr”. Thehatrizdo to tyle co „odgrywać rolę na scenie”, „robić widowisko”, „wystawiać kogoś na pośmiewisko”. Na początku czterdziestodnicy słyszymy zatem mocne słowa – nie rób z siebie pośmiewiska. Jeśli była do tej pory maska, to teraz leży już nieużyteczna. Nie da się dalej grać swojej roli, gdy słyszy się: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Zachwycająca jest ta oszczędność słów. Nie da się ich podrobić. Kto usłyszał je raz jeden, wypowiedziane nad swoją głową, ten będzie nosił je w sobie do końca życia. Brzmią jak zapowiedź sądu, o którym wiem, że nastąpi. I brzmią jak rzucone koło ratunkowe, bez którego nie byłbym w stanie stanąć przed Sędzią. Proch i Ewangelia, pomiędzy nimi rozgrywa się prawdziwy teatr mojego życia, w którym niepotrzebne mi maski, kostiumy...

Dostępne jest 50% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.