Brakuje nam racjonalności

Tomasz Rożek

|

GN 08/2014

publikacja 20.02.2014 00:15

O gospodarce, energetyce i walce z klimatycznymi wiatrakami z Marcinem Korolcem, byłym ministrem środowiska, a teraz pełnomocnikiem rządu do spraw polityki klimatycznej

– Nasza gospodarka potrzebuje źródeł energii, które są przewidywalne, tanie i mają niewielki wpływ na środowisko naturalne – uważa Marcin Korolec – Nasza gospodarka potrzebuje źródeł energii, które są przewidywalne, tanie i mają niewielki wpływ na środowisko naturalne – uważa Marcin Korolec
henryk przondziono /gn

Tomasz Rożek: Wierzy Pan w to, że zmiany klimatu można powstrzymać w administracyjny sposób?

Marcin Korolec: W sposób administracyjny i prawny powinniśmy szukać takich rozwiązań, które spowodują, że nasze codzienne funkcjonowanie będzie miało mniejszy wpływ na środowisko naturalne. Dzisiaj wykorzystujemy zasoby naturalne, w tym energetyczne, w sposób, który uniemożliwia ich odnowienie. Absolutnie nie jesteśmy też przygotowani do tego, żeby żyć na planecie, którą wkrótce być może będzie zamieszkiwało 8 albo nawet 10 miliardów ludzi. Nie jesteśmy przygotowani na to, żeby większość z nich mieszkała w dużych aglomeracjach. A taki właśnie trend obserwujemy. Cała dyskusja wokół klimatu to dyskusja o modelach rozwoju i o tym, w jaki sposób powinniśmy kształtować politykę, by żyć w zgodzie z naturą w poszanowaniu wszelkich zasobów naturalnych.

Pan mówi o demografii, o gospodarce, a ja pytam o klimat. To od zmian klimatu rozpoczęła się cała dyskusja.

To, że klimat się zmienia, jest faktem. Czy ta zmiana jest wynikiem działań naturalnych, czy ludzkich, tego dzisiaj nie wiemy na 100 proc. Ale wiemy, że nasza cywilizacja nie jest zrównoważona i że cały czas dokładamy środowisku naturalnemu nowych obciążeń. I w tym kontekście mówienie o demografii, energetyce czy gospodarce ma wielki sens. Przecież nie trzeba daleko jechać, żeby zobaczyć cofające się lodowce. Klimat się ociepla i to jest faktem.

Nie dyskutujemy o tym, czy się ociepla, tylko co jest tego powodem. Wspominał Pan o cofających się lodowcach w Europie. A ja zastanawiam się, czy stawianie wiatraków spowoduje zahamowanie ich topnienia…

Pan pyta, czy jesteśmy w stanie i czy powinniśmy myśleć o walce ze zmianami klimatycznymi. Tak, powinniśmy o tym myśleć, i powinniśmy się starać to robić. Europejska polityka klimatyczna jest oparta na dwóch filarach. Po pierwsze powinniśmy ograniczać wpływ działalności człowieka na środowisko naturalne. Z tym wiążą się np. ograniczanie emisji dwutlenku węgla czy próba zredukowania energochłonności gospodarki. Drugi filar to kwestia adaptacji, czyli przystosowania do zmian klimatu. W przyszłości, być może nawet niedalekiej, będziemy musieli się zmierzyć z tymi zmianami.

Spójrzmy zatem, co proponujemy, żeby zmiany klimatu – być może naturalne, a może spowodowane przez ludzi – zatrzymać. Postulujemy zmiany w energetyce, zmiany, które w części są nieracjonalne, a w części antyskuteczne. Proponujemy biomasę, która częściej szkodzi, niż pomaga. Oraz handel CO2, rozwiązanie, które na niewielkim obszarze, jakim jest Europa, emisję rzeczywiście zmniejsza, ale już patrząc globalnie, tę emisję zwiększa. Musi Pan przyznać, że więcej w tym biznesu i polityki niż dbałości o środowisko.

Zgadzam się z zawartymi w pana pytaniu wątpliwościami. Jedynym racjonalnym sposobem walki ze zmianami klimatycznymi jest poszukiwanie rozwiązań na poziomie globalnym. Pojedyncze inicjatywy, np. europejskie, nie wprowadzą żadnych zmian. Europa emituje tylko około 12 proc. globalnego dwutlenku węgla. Tutaj trzeba szukać rozwiązań powszechnych.

I logicznych. Dlaczego w dyskusjach na temat redukcji emisji pomija się – jako jeden ze sposobów na walkę z zanieczyszczeniem atmosfery – sadzenie lasów?

O tym aspekcie się dyskutuje i to ma szansę być elementem przyszłych porozumień. Dzisiaj to rzeczywiście nie jest w Europie brane pod uwagę. Byłoby absolutnie racjonalne to zmienić.

 

Lasy to tylko jeden z przykładów nieracjonalnego działania. Nawet gdyby funkcjonowały porozumienia globalne, dzisiejsze metody walki z ociepleniem środowisku często szkodzą. Doskonałym przykładem są tutaj biopaliwa. Kraje europejskie sprowadzają całkiem sporo komponentów do biopaliw z Ameryki Południowej. Tyle tylko, że transport statkami z Ameryki przez ocean do Europy bardzo trudno nazwać ekologicznym. W skrócie pytam o racjonalność pewnych wyborów, pewnych stosowanych dzisiaj metod.

Nietrudno zauważyć, że mamy w Europie do czynienia z pewnymi wynaturzeniami. To konsekwencje złych wyborów politycznych czy prawnych dokonanych w przeszłości. Importowanie biomasy z terenów Amazonii, która pochodzi z wyrębu lasu pierwotnego, i transportowanie jej przez Atlantyk najgorszym z możliwych środków transportu, czyli statkami napędzanymi mazutem, jest rzeczywiście głębokim absurdem. Jest wiele inicjatyw, które są prośrodowiskowe tylko z nazwy. Ale jednocześnie nie znaczy to, że nie ma rozwiązań, które są racjonalne i środowiskowo, i ekonomicznie.

A które rozwiązania Pana zdaniem są najbardziej racjonalne środowiskowo i ekonomicznie?

Odpowiedź zależy od wielu czynników. Nie ma jednego uniwersalnego scenariusza dla wszystkich państw. Energetyka słoneczna, na przykład w krajach Zatoki Perskiej, jest całkowicie racjonalna, ale rozwijanie jej w Europie Środkowej jest tej racjonalności pozbawione. Odpowiedź na pana pytanie zależy od tego, jak dane państwo funkcjonuje, od jego położenia geograficznego, ale także od tego, jak ma zorganizowaną gospodarkę.

A w przypadku Polski?

Nasza gospodarka przede wszystkim potrzebuje źródeł energii, które są przewidywalne, tanie i mają niewielki wpływ na środowisko naturalne.

Takich źródeł potrzebuje każda gospodarka. Na co powinniśmy postawić?

Moim zdaniem ze źródeł odnawialnych u nas najbardziej racjonalne jest wykorzystanie biomasy i biogazu. W szczególności mam tutaj na myśli biomasę rolniczą.

Jaki procent energii w skali kraju może

być Pana zdaniem wyprodukowany z biomasy i biogazu? Nie odpowiem na to pytanie bardzo precyzyjnie. Myślę, że to kwestia kilkunastu procent.

W takim razie co powinno być tą resztą naszego miksu energetycznego? Z czego jeszcze powinniśmy czerpać energię?

Wzbraniam się z definitywnym określaniem, co będzie w przyszłości dla Polski optymalne. Takie podejście wydaje mi się zbyt centralnie sterowane. To, czego brakuje w europejskim myśleniu, to zaufanie do rozwiązań technologicznych, które przyniesie przyszłość, do inwestowania w badania i rozwój. Jeszcze 5 lat temu nie było nikogo, kto przewidziałby w USA rewolucję energetyczną związaną z wydobyciem gazu łupkowego. A mówię o łupkach dlatego, że wykorzystanie pochodzącego z nich gazu w energetyce spowodowało dwukrotnie większą redukcję emisji CO2 w USA niż polityka energetyczna i klimatyczna w Unii Europejskiej.

Ale jakiś plan być musi. Nie możemy z założonymi rękami czekać, aż przyszłość coś nam przyniesie, bo może się okazać, że obudzimy się w ciemnym i zimnym pokoju.

Nie mówię, żeby czekać mówię, żeby szukać rozwiązań, które będą racjonalne środowiskowo i gospodarczo. Wierzę na przykład, że jesteśmy w stanie przynajmniej w części powtórzyć sukces, jaki ma miejsce za oceanem w związku z wydobyciem gazu łupkowego.

Czy budowanie elektrowni atomowych to Pana zdaniem dobre rozwiązanie?

To jest kwestia rachunku ekonomicznego. Jeżeli firmy, które wprowadzają na rynek technologie jądrowe, będą w stanie zaproponować odpowiednią cenę, nie widzę powodów, dla których mielibyśmy rezygnować z tego źródła energii.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.