Polki rodzą na Wyspach, w kraju się boją

Wojciech Teister /"Rzeczpospolita"

publikacja 06.02.2014 07:18

Wskaźnik dzietności statystycznych Polek mieszkających w Anglii i Walii wynosi 2,13, a w Polsce to zaledwie 1,3 - wynika z pierwszych tego rodzaju wyliczeń przeprowadzonych w Wielkiej Brytanii, a informuje o tym "Rzeczpospolita". To mocny sygnał dla władzy, że niski przyrost naturalny w Polsce nie wynika z niechęci Polek do bycia matkami, ale z braku poczucia stabilności i bezpieczeństwa w kraju.

Polki rodzą na Wyspach, w kraju się boją Polski mieszkające na Wyspach rodzą o 60 proc. więcej dzieci. Zatem problem niskiego przyrostu naturalnego w Polsce to nie kwestia niechęci Polek do bycia matkami, ale bariery natury ekonomicznej i społecznej. Czy władze zechcą to dostrzec? Józef Wolny /GN

Każda z Polek rodzi na Wyspach 60 proc. więcej dzieci niż w kraju. Zdaniem ekspertów oznacza to, że w Polsce istnieją bariery, które je do tego zniechęcają.

Prawie 3 proc. wszystkich urodzeń na Wyspach to dzieci polskich matek. Duża różnica między dzietnością w kraju i w Wielkiej Brytanii to wiadomość zarazem dobra i zła. Dobra, bo świadczy o tym, że niski przyrost naturalny w kraju nie jest efektem zmian kulturowych, w których macierzyństwo byłoby stanem niepożądanym. Takie zmiany byłoby bardzo trudno odkręcić. Polki chcą mieć dzieci i przykład z emigracji jest tego dowodem. Zła wiadomość jest taka, że od lat żaden polski rząd nie zrobił praktycznie nic, by kobiety rodzące dzieci w Polsce czuły się bezpiecznie. Nie ma realnego wsparcia państwa, są jedynie rzucane od czasu do czasu ochłapy w postaci szczątkowego becikowego. Jeśli porównamy je z pomocą jaką otrzymują matki w krajach Europy Zachodniej czy choćby w Rosji to wypadamy w tym zestawieniu kompromitująco. Brakuje też miejsc w przedszkolach i żłobkach.

Polki w kraju nie mają tez poczucia bezpieczeństwa jeśli chodzi o powrót do pracy po urlopie macierzyńskim. W ostatnich dniach ten strach pokazał dobitnie wywiad z dwiema dziennikarkami "Gazety Wyborczej", które opisywały swoje macierzyńskie perypetie. Jedna z nich, by nie wypaść z obiegu zawodowego - już czwartego dnia po porodzie oddawała do redakcji gotowy tekst. Ten obrazek nie jest niestety czymś wyjątkowym w polskich zakładach pracy.

Michał Kot, ekspert Fundacji Republikańskiej, podkreśla, że gdyby Polki w kraju rodziły równie często jak na Wyspach, to nie mielibyśmy ujemnego przyrostu naturalnego.

- Skoro w Wielkiej Brytanii na naszych rodaków działa tamtejsza polityka rodzinna, to warto podpatrzyć tamtejsze rozwiązania, by wprowadzić je u nas - mówi Kot.

Warto zanim będzie za późno. Polska wymiera nie z winy potencjalnych matek, ale przez głupotę rządzących i krótkowzroczność wielu pracodawców.