Papa superman

Marcin Jakimowicz

Niech malują, piszą, komentują. Lepiej żeby ze środków masowego rażenia wychwycili krótkie jak SMS hasło „superman” niż „pedofil”.

Papa superman

Początkowo się zżymałem. Że media, które nie znalazły żadnego haka na papieża Franciszka, wykonały zwrot o 180 stopni i zaczęły przedstawiać go jako superbohatera. Przeciwstawiały go zazwyczaj przy tym całej reszcie zapyziałego, zadufanego w sobie Kościoła, ale ta idiotyczna teza ma bardzo krótkie nóżki.

Ostatnio przestałem się wkurzać. W czasach absolutnego upadku wszelkich autorytetów i nieustannej nagonki na Kościół w serwisach radia Zet czy RMF-u, na portalach internetowych co chwilę wyławiam pozytywne newsy o człowieku, który zadziwia świat. Pisze list do pogrążonej w rozpaczy wdowy, zaprasza na eucharystie bezdomnych, przypomina o uzdrawiającej sile uwielbienia. To źle?

Czy to źle, że dla wielu znajomych gimnazjalistów, którzy karmią się tym, co znajdą „na fejsie” papież jest wzorem życia ewangelicznego? Że nie opowiadają o nim wulgarnych dowcipów? Że „dają lajki” pod informacjami o jego posłudze?

Na jak długo Franciszek będzie maskotką mediów? Nie wiem. Nie chcę gdybać. Na razie miliony ludzi słyszą o dobru, które Bóg funduje za pośrednictwem człowieka „z końca świata”, a przez usta spikerów radiowych komercyjnych stacji przechodzą zakazane dotąd słowa: „Jezus Chrystus”, „Najświętsza Maryja Panna”, „wspólnota Kościoła”.

Franciszek w pozie lecącego Supermana – taki mural pojawił się na ulicy Borgo Pio tuż przy Placu Świętego Piotra. Wizerunek stał się natychmiast szeroko komentowany przez internautów. Dominują przychylne, pełne sympatii oceny.

Niech malują, piszą, komentują. Jak najwięcej. Łatwo zżymać się na to, że to „prymitywne i niepogłębione”. Ale taka jest przecież cala popkultura, w której zanurzeni są po uszy młodzi. Lepiej żeby ze środków masowego rażenia wychwycili krótkie jak SMS hasło „superman” niż „pedofil”.

Papa superman   Mural z wizerunkiem papieża przy ulicy Borgo w Rzymie, niedaleko Placu Świętego Piotra ALESSANDRO DI MEO /EPA/PAP