Pożegnanie Profesora

Andrzej Nowak


|

GN 04/2014

Niedawno zmarł prof. Władysław Serczyk. Czuję się w obowiązku pożegnać go tutaj z moją osobistą wdzięcznością.


Pożegnanie Profesora

Pisałem na te gościnne łamy przed świętami Bożego Narodzenia kolędę dla nieobecnych. Z myślą o tych, których zabraknie przy wigilijnym stole. I ten brak zaraz odczułem przez kolejne opustoszałe miejsca. 
Z wielkim żalem pożegnaliśmy zaraz po Nowym Roku Wojciecha Kilara, cudowną postać polskiej sceny muzycznej i duchowej. Z żalem i zarazem przecież z nie mniejszą wdzięcznością za ten ślad piękna i dobra, który jego muzyka zostawiła i żłobi wciąż na nowo w naszych duszach, w naszej wyobraźni. 
Wkrótce potem, 5 stycznia, dotarła do mnie wiadomość o śmierci mojego Mistrza z Uniwersytetu Jagiellońskiego, profesora Władysława Serczyka. Nie był postacią anonimową. Setki tysięcy Polaków ostatniego czterdziestolecia przez pryzmat jego książek spoglądało na historię Rosji – przez z taką swadą opowiadane biografie Iwana Groźnego, Piotra, Katarzyny. Albo na historię Kozaków i Ukrainy – również w jego dziełach uchwycone. Czuję się jednak w obowiązku pożegnać go tutaj z moją osobistą wdzięcznością.


Władysław Andrzej Serczyk urodził się 23 lipca 1935 r. w Krakowie. Ojciec, Wojciech był inżynierem rolnictwa, w roku 1918 – ochotnikiem walczącym o Lwów dla Polski. Matka Waleria, z domu Włosik, była nauczycielką troskliwie pielęgnującą zainteresowania humanistyczne swoich synów. Starszy Jerzy miał je rozwinąć na uniwersytecie w Toruniu, jako znawca historiografii polskiej i europejskiej. Młodszy swoje talenty odkrywał na Uniwersytecie Jagiellońskim. 
Tu w latach 1952–1956 studiował historię. Szczęśliwie szła akurat polityczna odwilż. Zaraz po XX Zjeździe KPZR otrzymał propozycję zatrudnienia w Katedrze Historii Narodów ZSRR Instytutu Historii UJ. Już jako kierownik, po 1971 roku, zmienił jej nazwę na – po prostu – Katedra Historii Europy Wschodniej. Kierował nią przez 16 lat, skupiając w tym małym ośrodku wybitne indywidualności badawcze, takie jak między innymi prof. Zygmunt Łukawski (znawca dziejów Syberii, a także Rosji przełomu XIX i XX wieku) czy prof. Danuta Czerska (badaczka okresu wielkiej smuty). 
Sam tworzył w tym czasie swoje najważniejsze dzieła historyczne. Rozpoczęło ich serię w roku 1965 studium „Gospodarstwo magnackie w województwie podolskim w drugiej połowie XVIII w.”. Potem przyszedł czas na analizę ostatniego wielkiego buntu kozackiego i jego uwarunkowań w imperialnej polityce Katarzyny II – „Koliszczyznę”. Dalej – popularni „Hajdamacy”, wreszcie w 1973 r. zaczął się cykl wspomnianych już portretów najsłynniejszych władców Rosji: Piotra I, Katarzyny II, wreszcie Iwana IV Groźnego, dopełnionych „Pocztem władców Rosji” (z dynastii Romanowów). Monografia bitwy pod Połtawą (1982) i błyskotliwa, wciąż niezastąpiona synteza „Kultura rosyjska w XVIII wieku” (1984) umacniały pozycję naukową Profesora jako arcyznawcy dziejów Rosji tego właśnie stulecia. Równolegle narastał jego, równie istotny, dorobek ukrainistyczny. Przede wszystkim fundamentalna synteza, wydana w roku 1979 „Historia Ukrainy”. Kilka lat później znów wielki sukces czytelniczy: „Na dalekiej Ukrainie. Dzieje Kozaczyzny do 1648 roku” (1984), a po latach jej – jak się to teraz nazywa – sequel – „Na płonącej Ukrainie. Dzieje Kozaczyzny 1648–1651” (1998). 
Za książkami szły tytuły naukowe, ale i obowiązki – najpierw dydaktyczne. Sumuje je liczba blisko 300 wypromowanych magistrów, kilkunastu doktorów. Ale przecież jest w tej liczbie kilkaset indywidualnych przykładów opieki, życzliwości, bezpośredniego kontaktu, nierzadko życiowo ważnego dla młodych adeptów historii. Na przykład dla mnie – na ten jeden wątek osobisty sobie pozwolę. Kiedy 34 lata temu, w 1980 roku, trafiłem pod naukową opiekę profesora Serczyka, pierwszą książką, jaką mi zaoferował z własnego księgozbioru, był tom „Od białego caratu do czerwonego” Jana Kucharzewskiego. „Zbójecka” książka, która niejednego przemieniła. Mnie także – i to, po części przynajmniej, „wina” Profesora. Ile takich historii mogliby opowiedzieć inni magistranci Władysława Serczyka? Trzeba by ich zapytać.
Miał jednak i inne obowiązki: w latach 1974–1978 był dyrektorem Biblioteki Jagiellońskiej (gdzie m.in. udało mu się uchylić nieco dostęp do zakazanych politycznie resów); w latach 1978–1981, prorektorem Uniwersytetu Jagiellońskiego ds. nauki. W 1986 r. prof. Serczyk zdecydował się na przeprowadzkę do Białegostoku, gdzie został prorektorem Uniwersytetu Warszawskiego ds. filii w Białymstoku, stając się faktycznym organizatorem nowej uczelni na Podlasiu. Posuwając się wzdłuż ściany wschodniej, profesor Serczyk przeniósł się w końcu do Rzeszowa, gdzie tworzył siłę naukową nowego uniwersytetu. Ożywiał, inspirował studia nad Europą Wschodnią w całej Polsce. Trafił też z tą tematyką do wyobraźni masowej jako główny konsultant filmowej epopei Hoffmana Sienkiewiczowskiego „Ogniem i mieczem”. 


Kiedy myślę o dorobku prof. Władysława Serczyka, to na myśl przychodzi mi określenie, którego użył w 1677 r. Jan Gniński, poseł Rzeczypospolitej do Stambułu. Pisał tak: „To nic inszego tylko granica, limes et fimbria”. Tymi słowami poseł Rzeczypospolitej zdefiniował Ukrainę – temat życia profesora Serczyka. Limes et fimbria: warowna bariera, przedmurze i krawędź (kres właśnie – fimbria) jednego świata naprzeciwko innym. Tym właśnie kresem, pograniczem, zajmował się z taką życzliwością dla tej tematyki i dla ludzi autor „Hajdamaków”. Nie budował jednak przedmurza, barier, ale te, które są, które narosły w historii, próbował przebudowywać w pomosty. Bo opowiadane przez niego historie Europy Wschodniej: Polski, Ukrainy, Rosji, splątane dzieje ludzi tego obszaru, także jego osobista przeszłość – wszystko to razem służyło mu jako pomost dla wyobraźni, dla współczucia, dla ciekawości innych – i ciekawości siebie, swoich dobrych możliwości. I za to mu – jako uczeń i jako czytelnik – dziękuję.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.