Konserwatyzm reformowany

Franciszek Kucharczak

|

GN 03/2014

publikacja 16.01.2014 00:15

Kto nie słucha słów Bożych, ten za Boże uzna własne.

Konserwatyzm reformowany rysunek franciszek kucharczak /gn

Znajomy do znajomego: – Czemu wy nas już nie zapraszacie? 
– A wiesz, bo ostatnim razem, jak byliście u nas, zginęło 200 złotych.
– Ależ… to nie my!
– No wiem, wiem, bo się te pieniądze znalazły. Ale wiesz, niesmak pozostał…

Bardzo byłem ciekaw, czy media, które we wrześniu wpadły w świeckie (bo przecież nie święte) oburzenie nad księdzem z Częstochowy, który miał uwieść uczennicę, teraz choćby z połową tamtej gorliwości ogłoszą, że prokuratura umorzyła sprawę z braku jakichkolwiek dowodów. I otóż nie ogłosiły. Wiadomość o niewinności księdza nie szła na czołówkach jak wtedy, ba, w większości mediów nawet w ogóle nie szła. No bo po co. Nie po to się krzyczy o strasznych rozmiarach pedofilii w Kościele, żeby potem krzyczeć, jak jest naprawdę.

Bo jedno jest ważne: niesmak ma pozostać. Nie dla samego niesmaku, lecz dla wyższych wartości. Kościół musi się wreszcie przestać w tym społeczeństwie liczyć, bo wstrzymuje pochód nowego, wspaniałego świata, pozbawionego stereotypów i religianckich przesądów. Tego świata, w którym każdy obywatel, od probówki do kroplówki, może sobie przebierać do woli w tożsamościach płciowych.

W tym celu ludzie muszą znienawidzić Kościół, a nie ma lepszego na to sposobu, niż zasiać niepokój rodziców o ich dzieci. Gdy ludzie będą patrzeli, czy im „czarni” pociech nie gwałcą, spokojnie im je zgwałcą „różowi”. Bo czym innym, jeśli nie rodzajem pedofilii, jest deprawowanie już nawet małych dzieci „edukacją seksualną”? Czym innym, jeśli nie gwałceniem niewinnych dusz dzieci, jest zachwalanie im masturbacji, antykoncepcji i innych takich?

Samotni, niezrzeszeni rodzice nie zdołają się temu sprzeciwić. A Kościół? Cóż – Kościół to pedofile, prawda?

Warto zauważyć, że dokładnie ten sam scenariusz, który dziś realizuje się u nas, przerabiali nieco wcześniej we Francji. „Co tydzień w mediach była afera o pedofilii w Kościele. Po tym praniu mózgów sam się zacząłem zastanawiać, czy moim dzieciom na katechezie grozi jakaś krzywda” – mówił mieszkający obecnie w Polsce Francuz Bertrand Bisch, mąż i ojciec czworga dzieci. Słuchałem go na spotkaniu w kościele św. Teresy w Rybniku-Chwałowicach (to właśnie tam sześcioro rodziców sprzeciwiło się genderowej indoktrynacji swoich dzieci w ramach przedszkolnego programu „Szczęśliwa 15”).

Pan Bisch, dzięki obserwacji ciągu zdarzeń we Francji i u nas, dysponuje znakomitym materiałem porównawczym. Na podstawie konkretnych faktów i dokumentów pokazuje, jak to, co stało się tam, u nas wchodzi dokładnie w taki sam sposób. We Francji szykanuje się już ludzi za stwierdzenie, że rodzinę mogą założyć tylko kobieta i mężczyzna. Bo to dyskryminacja.

A u nas? „W naszej konserwatywnej Polsce gender nie przejdzie” – usłyszałem niedawno. I niemal równocześnie z innych ust: „A cóż to takiego, że chłopca przebierają w sukienkę?” (bo się komuś zdało, że to niewielka cena za nowe wyposażenie przedszkola).

Zmiany w myśleniu następują tak niepostrzeżenie, że z pewnością nawet mieszkańcy Sodomy sądzili, że giną w deszczu ognia jako konserwatyści.

Szczegóły wystąpienia Bertranda Bischa w tekście Gender – sposób na likwidację rodziny.

Upór autodestrukcji

Do Parlamentu Europejskiego wraca tzw. raport Estreli, odrzucony przed miesiącem dokument, w którym możliwość dokonania aborcji uznaje się za prawo człowieka. Projekt postuluje ponadto m.in. obowiązkową edukację seksualną już dla małych dzieci w jej najbardziej demoralizującym kształcie, domaga się dostępu do aborcji dla nastolatek bez zgody rodziców, a także zniesienia klauzuli sumienia. Projekt rezolucji zyskał sobie opinię „najbardziej kuriozalnego i sfanatyzowanego tekstu tej kadencji”. Upór wnioskodawców wskazuje na to, że bez względu na kolejne odrzucenie zamierzają tę rezolucję ponawiać aż do skutku. Zresztą nawet tego nie ukrywają. I mogą mieć rację. A żeby racji nie mieli, ich upór musi się spotkać z równie upartym sprzeciwem ze strony ludzi, którzy jeszcze nie zatracili instynktu samozachowawczego.

Wicepolak

Wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski jest „ultrakonserwatywny” – doniosły słuszne media. „Dziwi mnie, że tego rodzaju osoba jest wśród nas. Powinien zostać zwolniony” – powiedział o nim w radiu TOK FM szef mazowieckiej PO Andrzej Halicki. I uzasadnił: „Jego poglądy, postawa, to, co czynił jako doradca Jarosława Gowina, są całkowicie sprzeczne z tym, co jest istotą myślenia w Platformie”. Wśród zbrodni Królikowskiego wymienia się bycie oblatem benedyktyńskim (czyli świeckim, żyjącym duchowością zakonu), „nieformalne związki z Opus Dei” (a przecież mafijność tej organizacji została dowiedziona w filmie „Kod Leonarda Da Vinci”!), a także udział w utrąceniu przez Jarosława Gowina projektu związków partnerskich. W dodatku od dawna ostrzegał przed gender. Komuś takiemu należy się nie ministerstwo sprawiedliwości, ale jej wymierzenie!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.