Co może, a czego nie może papież?

George Weigel Tłumaczenie: ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 03/2014

publikacja 16.01.2014 00:15

Papież nie jest autorytarną figurą, która uczy tego, co chce i jak chce. Jest sługą Tradycji Kościoła, a nie jej panem.

Papież Franciszek od początku pontyfikatu skraca dystans  do ludzi. Na zdjęciu: papieska wizyta w jednej z parafii w Rzymie Papież Franciszek od początku pontyfikatu skraca dystans do ludzi. Na zdjęciu: papieska wizyta w jednej z parafii w Rzymie
L'OSSERVATORE ROMANO /epa/pap

Jeden z moich przyjaciół nazywa „Wall Street Journal” swoją „ulubioną gazetą katolicką”. Nie jest to pozbawione podstaw, zważywszy na otwartość działu opinii tej gazety na poważne katolickie głosy na temat wielu kwestii. Ale nikt nie jest doskonały, nawet najlepsza amerykańska gazeta. W numerze z 2 stycznia „Wall Street Journal”, uzasadniając, dlaczego papież Franciszek był jednym z najbardziej interesujących ludzi w 2014 roku, napisał: „Wzrosły oczekiwania co do zmiany zapatrywań na homoseksualizm, rozwody, środowisko naturalne i zobowiązania społeczne wobec ubogich, można spodziewać się także, że papież podejmie biurokratyczne reformy w Watykanie, jak również rozszerzy rolę kobiet w Kościele”. Według moich obliczeń są tu cztery błędy w tym jednym zdaniu plus jedno poważne pomylenie kościelnych „ról”. Ci, którzy patrzą na katolicyzm przez okulary polityki, mają zwykle kłopot z tym, by zrozumieć, że papieże nie są jak prezydenci czy gubernatorzy stanów, a doktryna Kościoła nie jest bieżącą polityką papieża. Zmiana papieskiej „administracji” nie oznacza i z istoty rzeczy nie może oznaczać zmiany katolickich „zapatrywań”. Doktryna, tak jak ją Kościół rozumie, nie jest sprawą czyichś „zapatrywań”, ale utrwalonym rozumieniem prawdy o istocie rzeczy.

Jeśli papież powie, że 2+2=5, to…

Papież nie jest osobą, która ma wolną rękę i rządzi „na czuja”, o ile można użyć takiego wyrażenia. Pod koniec prac Soboru Watykańskiego II nad Konstytucją dogmatyczną o Kościele Paweł VI zaproponował dodanie do tego bardzo ważnego dokumentu zdania stwierdzającego, że papież jest „odpowiedzialny tylko przed samym Panem”. Było to podyktowane, jak sądzę, pragnieniem uchronienia papieskiej władzy i jej wolności od możliwych nacisków ze strony innych władz cywilnych lub kościelnych.

Soborowa komisja teologiczna odrzuciła poprawkę papieską, zauważając, że „Biskup Rzymu jest… ograniczony Bożym objawieniem, a także podstawową strukturą Kościoła, sakramentami, definicjami wcześniejszych soborów oraz innymi zobowiązaniami, których jest tyle, że trudno je wyliczyć”. Te „inne zobowiązania” obejmują respektowanie istoty rzeczy, z których zbudowany jest świat i my sami. Na akademickiej konferencji wiele lat temu pewien wybitny filozof katolicki zauważył z pewną przesadą, że „jeśli papież powiedziałby, że 2+2=5, tobym mu wierzył”. Inny, bardziej wybitny katolicki filozof dał poprawną i daleko bardziej katolicką wykładnię: „Jeżeli ojciec święty powiedziałby, że 2+2=5, publicznie odparłbym: »prawdopodobnie źle zrozumiałem, co Jego Świątobliwość ma na myśli«, a prywatnie modliłbym się o jego zdrowie psychiczne”.

Rozwiewanie iluzji

Papież, innymi słowy, nie jest autorytarną figurą, która uczy tego, co chce i jak chce. Papież jest stróżem autorytatywnej Tradycji, której jest sługą, a nie panem. Franciszek wie o tym doskonale, jak każdy inny papież, co podkreślił, powtarzając, że jest „synem Kościoła” wierzącym i nauczającym tego, w co wierzy i czego naucza Kościół. Tak więc wyobrażanie sobie, że ten pontyfikat zmieni katolickie nauczanie o moralności aktów homoseksualnych lub o dopuszczaniu do Komunii osób rozwiedzionych, a żyjących w kolejnych związkach, jest iluzją. Oczywiście Kościół może rozwijać duszpasterskie podejście do osób homoseksualnych i osób po rozwodzie. A co do troski o środowisko naturalne i ubogich, katolicka nauka społeczna od dawna uczy, że jesteśmy jedynie „zarządcami” stworzonego świata, a wobec najmniejszych braci Jezusa mamy poważne moralne zobowiązania. Jesteśmy zobowiązani do solidarności z nimi i okazywania im czynnej miłości. Katolicka nauka społeczna pozostawia jako otwartą kwestię, jakich konkretnie środków powinni używać ludzie dobrej woli i rządzący, aby wypełnić swoje moralne obowiązki względem środowiska naturalnego i ludzi ubogich. Co do roli kobiet w Kościele – nie ulega wątpliwości, że różne struktury kościelne skorzystałyby sporo, gdyby opierały się na szerokiej gamie ludzkich talentów (niezależnie od płci), a nie tylko na tym wąskim zakresie talentów, które zazwyczaj cechują liderów Kościoła. Jednak w wywiadzie dla „La Stampa” przed świętami Bożego Narodzenia papież Franciszek wyraził się bardzo jasno, że identyfikowanie przywództwa w Kościele tylko ze święceniami jest zarówno formą klerykalizmu, jak i kolejną formą instrumentalnego traktowania katolickich kobiet. Pogoń za biurkiem w Watykanie nie jest szczytowym osiągnięciem ucznia Chrystusa, zauważył papież. A co do reformy Kurii Rzymskiej – jak się to mówi oremus (łac. modlimy się).

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.