Karuzela w ruchu

Piotr Semka

|

GN 02/2014

publikacja 09.01.2014 00:15

W tym roku czekają nas wybory do europarlamentu i do samorządów. W przyszłym – parlamentarne i prezydenckie. Maraton następnych czterech elekcji przekształci nam kolejne 24 miesiące w jedną wielką kampanię wyborczą.

Jarosław Kaczyński okazał się „mistrzem przetrwania”.  Czy Jarosław Gowin okaże się  „nową siłą”? Jarosław Kaczyński okazał się „mistrzem przetrwania”. Czy Jarosław Gowin okaże się „nową siłą”?
Jacek Turczyk /epa/PAP

Dwa lata bez wyborów (2012–2013) dawały idealną szansę na podjęcie wielu odważnych reform. Ten czas w dużej mierze przeleciał Donaldowi Tuskowi przez palce. Dziś wskazują na to nie tylko politycy opozycji, ale nawet tacy ekonomiści jak Leszek Balcerowicz, któremu niełatwo przykleić łatkę „pisowskiego oszołoma”.

Problemy Tuska

Cały rok 2013 liderowi Platformy Obywatelskiej minął głównie na wypychaniu z partii Jarosława Gowina i wojnie z Grzegorzem Schetyną. W rezultacie teraz, gdy już za pięć miesięcy odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego, Tusk nie posiada zbyt wielu niezgranych kart w wyborczej talii. Owszem, rządzi partią niepodzielnie. Jeśli jednak jego partia jest „jak jedna pięść” – to jest to jego pięść. Ten coraz bardziej jawnie głoszony dziwaczny „kult jednostki” ma swoją słoną cenę. Odpycha od rządu silne osobowości i fachowców, którzy boją się instrumentalnego wykorzystania przez lidera PO, grającego głównie na siebie. To dlatego zeszłoroczna rekonstrukcja rządu zakończyła się wejściem do rządu polityków mało popularnych i niemających własnej, mocnej pozycji. Wszystko to tworzy z Platformy partię zbudowaną na jednym wyrazistym polityku. Gdy przywódcy z Gdańska zabraknie – Platforma może okazać się kolosem na glinianych nogach. W tym kontekście ciekawie brzmią informacje zazwyczaj dobrze poinformowanego dziennika „Die Welt”. Niemiecka gazeta twierdzi, że Angela Merkel nie ustaje w staraniach o zapewnienie Tuskowi fotela szefa Komisji Europejskiej. Jeśli te pogłoski się sprawdzą – oznaczać to może za jakiś czas nagły kryzys przywództwa w PO i rozpoczęcie walki o władzę. Jednak nawet jeśli Tusk pozostanie na swoim stanowisku, nie zmienia to pytania, jak PO może zatrzymać trwający już rok spadek notowań. Wybory do europarlamentu raczej wygra PiS, a PO musi dziś walczyć, by zająć drugie miejsce, bo nawet SLD zaczyna stanowić groźną konkurencję.

A wygrana opozycji w majowych wyborach może być mocnym propagandowym impulsem do kolejnych sukcesów w jesiennych wyborach samorządowych i stworzyć efekt kuli śniegowej. Co pozostaje Platformie? Głównie tracący już swą siłę dogmat, że tylko Donald Tusk i jego partia są w stanie załatwić coś dla Polski w Brukseli. Spin doktorzy liczą dodatkowo na tradycyjny odruch dużej części elit: albo PO, albo zagłada demokracji. Ale czy ten propagandowy szantaż zadziała w stosunku do młodych wyborców, dla których straszenie IV RP to już zgrana płyta? Młodzi widzą ostrzej niż pokolenie ich rodziców odbijający się na ich osobistej sytuacji zastój epoki Tuska. Platforma jest znacznie słabsza niż przy poprzednich kampaniach w 2010 i 2011 r., choć wciąż nie należy lekceważyć jej siły.

Kaczyński nie do zdarcia

Pod koniec roku publicyści różnych mediów zgodni byli tylko w jednym: Jarosław Kaczyński okazał się mistrzem przetrwania. Mimo nieustającego „ostrzału” PiS wyszedł na szczyt sondaży i od wielu miesięcy nie daje się z niego zepchnąć. Największym problemem PiS pozostaje jasna deklaracja PO i SLD, i cichsza PSL, że partia Kaczyńskiego to ugrupowanie „pozasystemowe” i musi być objęte politycznym kordonem sanitarnym. A jednak i tu pojawił się wyłom. Polska Razem Jarosława Gowina nie wyklucza współpracy z PiS, za co płaci coraz ostrzejszymi atakami stróżów publicystycznej poprawności III RP. W maju dowiemy się, czy ambitny krakus pozytywnie przejdzie pierwszą próbę wyborczą. W każdym przypadku Kaczyński powinien życzyć Jarosławowi Gowinowi dostania się do Brukseli. Problemem PiS jest jego własny pryncypializm. Jeśli zechce utworzyć koalicję z Gowinem czy PSL, będzie musiał odejść od rygoryzmu politycznego, np. od wznowienia tzw. cywilnych wątków śledztwa smoleńskiego, co z kolei z satysfakcją wytkną rywale PiS. A jeśli PiS pozostanie bezkompromisowym krytykiem III RP – wiecznie będzie trwać w opozycji. Chyba że ziści się „wariant Orbana” i Kaczyński zdobędzie samodzielną większość. Ale to dopiero wizja 2015 roku. Teraz PiS musi zdobywać centrowego wyborcę w eurowyborach i w wyścigu do samorządów. A Kaczyński miał na tym polu ostatnio parę sukcesów. W zeszłym roku wygrał wybory w Elblągu, pierwszy pojechał na Majdan kijowski i zgrabnie odciął się od marszu 11 listopada, przez co nie musiał tłumaczyć się ze spalenia budki przy ambasadzie Rosji. Ale o ile wytrzymałość i zręczność Kaczyńskiego budzą respekt nawet u jego rywali, to w razie powrotu do władzy PiS musi dysponować znacznie bardziej zróżnicowaną galerią osobowości niż obecni paladyni z otoczenia prezesa. Sam Kaczyński nie obsadzi wszystkich stanowisk w rządzie. Na razie jednak PiS złapał wiatr w żagle i wszystko wskazuje, że to on wygra wyścig do europarlamentu. Dla partii, która od ośmiu lat nie wygrała żadnych wyborów – taki sukces potrzebny jest jak tlen.

Przyczajony Miller, ukryty Palikot

Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. Janusz Palikot i jego Twój Ruch nie mają powodu do radości. Partia dołuje w sondażach, a chuligańsko-chamowaty styl winiarza z Biłgoraja przejadł się nawet jego wyborcom z 2011 roku. Dotychczasowy Ruch Palikota i Europa Plus nie zrosły się w nowej partii. Ci drudzy – polityczne sieroty po Aleksandrze Kwaśniewskim – mają teraz czas, by dumać, dlaczego patron ich porzucił. A bez legendy wielkiego „Olka” Marek Siwiec czy Robert Kwiatkowski są jedynie mało porywającą grupą postkomunistów i biznesmenów, którzy mają na pieńku z Leszkiem Millerem. Lider SLD, nadymający się ostatnimi niezłymi sondażami (ok. 18 proc.), istotnie ma powody do dobrego samopoczucia. Chociaż były premier zbyt szybko jednak wpadł w ton kogoś, kto idzie po władzę. Owszem, rywale od Palikota i Siwca zaplątali się jak na razie we własne nogi, ale dopiero najbliższe miesiące pokażą, czy wzrost sondaży SLD to trwała tendencja czy chwilowy epizod. Leszek Miller marzy, by w eurowyborach zdobyć drugą pozycję po PiS i wtedy zacząć szykować grunt pod koalicję z Donaldem Tuskiem jak równy z równym. Dla katolików wizja takiej koalicji PO–SLD jest niepokojąca. Wprawdzie Miller nie ma takiej obsesji na punkcie Kościoła jak Palikot, ale gdy trzeba, również on sięga po pałkę antyklerykalizmu. W koalicji z Platformą SLD na pewno naciskałoby na postulaty rewolucji obyczajowej. Znów pojawiłaby się wizja legalizacji zabijania dzieci nienarodzonych „z przyczyn społecznych” i zrównania statusu homozwiązków z małżeństwami. Skoro Donald Tusk autoryzuje już dzisiaj propagandę gender minister Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz, można przyjąć, że będzie miękki wobec demagogii Joanny Senyszyn czy Jerzego Wunderlicha.

Ale wizja koalicji PO–SLD to dopiero perspektywa za półtora roku. Przez ten czas Miller chce dogonić, a nawet przegonić Platformę w sondażach. Majowe eurowybory i jesienne wybory samorządowe dobrze się do tego nadają. Te same dwie próby wyborcze będą testem dla PSL – partii, której już od prawie 25 lat udaje się utrzymywać na wzburzonym morzu polskiej polityki. Zazwyczaj ludowcy przekraczali zaczarowany próg 5 proc., ale kiedyś szczęście może przestać dopisywać tym mistrzom dobierania się do politycznych konfitur. Majowe wybory do Brukseli będą wreszcie „być albo nie być” dla Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry i Jacka Kurskiego. Jeśli się uda – obaj panowie ogłoszą to jako wstęp do sukcesów w wyborach parlamentarnych. Ale w wypadku klęski – staną wobec pytania, za co żyć. A problemy bytowe potrafiły odciągnąć od polityki już niejednego dobrze zapowiadającego się lidera. Ciekawe, jak w eurowyborach wypadnie wreszcie Ruch Narodowy. Gdy objawił się w 2011 roku, prominentni publicyści prawicy widzieli w nim szansę na odmłodzenie polskiej polityki. Jednak w ciągu minionego roku liderzy Ruchu – Robert Winnicki czy Artur Zawisza – nie potrafili niczym ciekawym zaskoczyć. Nie można aspirować do poważnej polityki, mając jako jedyny atut odbywane raz do roku marsze. Narodowcy liczą na młody elektorat, odrzucający zarówno Platformę, lewicę, jak i podtatusiały PiS. Czy takich głosów wystarczy, aby przekroczyć magiczną poprzeczkę 5 procent? Cała ta panorama polskich sił politycznych i ich szans w przyszłym roku pokazuje, jak wciąż zmieniają się potencjały lewicy i prawicy. Kto mógł rok temu przewidzieć zaskakującą klapę Europy Plus, a z drugiej strony polityczny come back Jarosława Kaczyńskiego? Szkoda, że zmieniają się wszystkie tendencje oprócz jednej, najbardziej ponurej – zawziętej zimnej wojny domowej między lewicą a prawicą. Nic nie wskazuje, by 2014 rok położył kres wyniszczającej wojnie na insynuacje i słowne ataki. Kampanie wyborcze tylko mogą wzmóc te smutne obyczaje.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.