Zmiana na rzecz trwałości

Franciszek Kucharczak

|

GN 02/2014

publikacja 09.01.2014 00:15

Jeśli Kościół coś zmienia, to po to, żeby Ewangelia pozostała niezmieniona.

Zmiana na rzecz trwałości rysunek franciszek kucharczak /gn

Czytałem kiedyś o facecie, który zauważył, że jego żona obcina końce szynki przed włożeniem jej do piekarnika. Zapytana o przyczynę, odpowiedziała, że jej mama zawsze tak robi. Zięć zagadnął więc teściową o powód obcinania szynki, na co usłyszał: „Moja mama zawsze tak robiła”. A że żyła jeszcze babcia żony, mężczyzna zapytał i babcię. A ta odpowiedziała: „Bo mi się szynka do brytfanny nie mieściła”.

W szafach na plebaniach zalegają jeszcze czasem manipularze. To bogato zdobione przepaski, zakładane przez kapłana na rękę w ramach rytu trydenckiego. A do czego to służyło? A do niczego. Wisiało i przeszkadzało. Ale nie zawsze – liturgiści sądzą, że pierwotnie była to chusta, którą kapłan wieszał na ręce, żeby ocierać pot z czoła. Z czasem, gdy z manipularza zrobiono element stroju, nie dało się już nim ocierać czoła, boby je sobie ksiądz poharatał perłami i złotymi nićmi.

Po ostatnim soborze usunięto z liturgii takie niepotrzebne naleciałości. U wielu osób wywołało to szok, bo przecież „zawsze tak było”. Zupełnie jak z tą szynką. Do dziś wielu zwolenników dawnej liturgii uważa, że rezygnacja z takich rzeczy jak ambona to skandal i przyczyna wielu złych rzeczy w Kościele. Czytałem nawet traktat zawziętego tradycjonalisty, który dowodził, że „obecny upadek kaznodziejstwa” (tak jakby kiedyś zasadą były lepsze kazania) jest spowodowany głoszeniem od ołtarza, a nie z wysokości ambony. Tymczasem powód instalowania kiedyś ambon wysoko i bliżej ludzi był ten sam, dla którego dziś montuje się nagłośnienie – praktyczny. Głoszący miał być jak najlepiej słyszany – i to wszystko. I bardzo dobrze, bo wszystko w Kościele powinno pomagać docieraniu do serc z Dobrą Nowiną. Oczywiście, że służy temu także piękna liturgia w pięknych kościołach, ale nie oznacza to, że ani jedno, ani drugie nie może się zmieniać w zależności od potrzeb. Twarde obstawanie za formami, które kiedyś się sprawdzały, a dziś są niezrozumiałe, stanowi balast i przeszkodę w misji Kościoła.

Zapewne podobny balast dostrzegł papież w tytułach honorowych dla duchownych – i właśnie zniósł ich nadawanie. Oznacza to, że nie będzie już nowych prałatów i infułatów. I znów podniosły się głosy, że to rzecz fatalna, bo to stara tradycja, bo duchownych należy doceniać i honorować. To prawda – tradycja stara, ale jednak nie aż tak stara jak apostolska. Nie tak dawna jak Jezusowe wezwanie każdego z tych, co chce być pierwszy, aby był „ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich” (Mk 9,35).

Może były czasy, w których Kościół potrzebował „prałackich” form honorowania duchownych, ale śmiem twierdzić, że te czasy minęły. Dziś, jeśli duchowny nie zdobędzie sobie szacunku osobistym stosunkiem do Chrystusa, to fiolety tylko zwiększą jego dystans wobec ludzi i wzmocnią fałszywe wrażenie, że Kościół docenia jedynie swoich „funkcjonariuszy”.

Oczywiście Kościół nie może ani o krok odstąpić od powierzonych mu przez Boga zasad, ale tu nie chodzi o zasady, lecz o formę. A ta musi być czasem zmieniana w trosce właśnie o czytelność zasad.

Feminokomuna

Publicysta Robert Mazurek przeprowadził w „Rzeczpospolitej” wywiad z Katarzyną Bratkowską. To ta feministka, która oświadczyła, że zrobi sobie aborcję w Wigilię. Z wywiadu dowiedzieliśmy się m.in., że dziecko poczęte to „potencjalny byt”. Bratkowska ujawniła też, że jest komunistką, bo wierzy, iż komunizm „to najbardziej proludzki, humanitarny ustrój”. Według niej, „nie było żadnych zbrodni komunizmu jako idei”. Co ciekawe, „Wprost” i „Gazeta Wyborcza” tak zrelacjonowały ten wywiad, że o komunizmie w ogóle mowy tam nie ma. Mazurek, komentując to na portalu wPolityce.pl, zapytał o przyczynę tej cenzury: „Czyżby chodziło wam o to, że zbrodnie komunizmu neguje nauczycielka publicznego liceum?”. I domyśla się: „Już wy o to zadbacie, by jakąkolwiek próbę wyciągnięcia konsekwencji wobec niej (do czego zresztą nie namawiam) nazwać polowaniem na czarownice”. Jeśli ktoś uważa, że wychowawczyni w liceum może głosić pochwałę komunizmu, niech sobie uświadomi, że to tak samo, jakby wychwalała nazizm. To naprawdę obojętne?

Ekoelfizm

Jak doniósł portal icelandnews.is, obrońcy elfów zjednoczyli się z ekologami w celu powstrzymania budowy autostrady łączącej Reykjavik z Półwyspem Álftanes. Trasa nowej drogi miałaby przebiegać przez tereny, na których – jak twierdzą protestujący – mieszkają elfy. I to one, prócz środowiska i lokalnej kultury, miałyby wskutek budowy drogi ucierpieć. Kampania „Przyjaciele Lawy” spowodowała wstrzymanie projektu budowy drogi do czasu, aż Islandzki Sąd Najwyższy wyda w tej sprawie wyrok. Strach pomyśleć, co to będzie, gdy nasi dzielni ekolodzy odkryją na trasie budowy autostrad siedliska krasnoludków.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.