Bismarck za pół roku niepalenia

Barbara Gruszka-Zych

|

GN 49/2013

publikacja 05.12.2013 00:15

– Nie przywiązuję się do rzeczy – mówi Paweł Ogarek. – A do czego? – pytam. – Do ludzi. Kocham moją żonę – odpowiada, jakby wyjawiał największą tajemnicę.

Bismarck za pół roku niepalenia – Modele są fajne, ale do momentu przyklejenia ostatniej części. Potem przestają mnie fascynować. Bo najważniejsza jest praca nad nimi. Praca nad własnym życiem też jest fajna – mówi Paweł Ogarek henryk przondziono /gn

Paweł Ogarek nienawidzi słowa margines. Ale przez dobrych kilka lat mówiono o nim, że żyje na marginesie. – To było włóczenie się – opowiada bez emocji, jakby tamta wyrwa w życiorysie nie istniała. – Ale minęło, należy do czasu przeszłego – zaznacza. – Liczy się teraźniejszość. Miałem szczęście, że znalazł się człowiek i odmienił moje życie, nadał mu sens. Teraz żyję czymś więcej niż tylko zarabianiem pieniędzy, jedzeniem i spaniem – podkreśla. Tym człowiekiem jest jego żona Iwona. Poznali się w domu Wspólnoty „Betlejem” dla bezdomnych w Jaworznie. Tworzyła ekipę, która zakładała tę placówkę razem z ks. Mirosławem Toszą. Pracowała tam jako księgowa. Od 7 lat są z Pawłem małżeństwem i cieszą się sobą jak pierwszego dnia. Choć czasem Iwona, jak mówi mąż, musi „rozmawiać z jego plecami”. Bo Paweł potrafi całe godziny spędzać pochylony nad sklejanymi modelami samolotów. Czasem przenosi się z tym do modelarni lotniczej „SieLata” przy Stowarzyszeniu Lotników Polski Południowej w sali domu przy sanktuarium MB Nieustającej Pomocy w Jaworznie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.