Marszand Hitlera

Stefan Sękowski

|

GN 48/2013

publikacja 28.11.2013 00:15

Krótka była droga Hildebranda Gurlitta od propagatora modernizmu do pomocnika nazistów w likwidowaniu „sztuki zdegenerowanej”. W mieszkaniu jego syna znaleziono ponad 1400 dzieł sztuki – częściowo skradzionych żydowskim właścicielom.

Hildebrand Gurlitt był  zaufanym ekspertem Hitlera Hildebrand Gurlitt był zaufanym ekspertem Hitlera
zasoby internetu

Celnicy, którzy przeszukiwali monachijskie mieszkanie 80-letniego dziś Corneliusa Gurlitta, przeżyli szok. W zabałaganionych pokojach, pełnych resztek jedzenia, w szafkach i szufladach znaleźli ponad 1400 dzieł sztuki – obrazów i rysunków – pochodzących głównie z początku XX wieku. Dzieła m.in. Marca Chagalla, Pabla Picassa i Henriego de Toulouse-Lautreca, o łącznej wartości około miliarda euro, uchodziły do dziś za zagubione. Jako „sztuka zdegenerowana” usuwane były bowiem przez nazistów z muzeów i kradzione prawowitym właścicielom (głównie Żydom). Być może część z nich pochodzi z terenów Polski. Jak trafiły do zapuszczonego mieszkania sędziwego Niemca?

Propagator modernizmu

Za „sztukę zdegenerowaną” narodowi socjaliści uważali właściwie wszelkie przejawy sztuki współczesnej, które sprzeczne były z realistycznymi wyobrażeniami aryjskich ideałów. Za nic mieli emocjonalny impresjonizm, zwariowany surrealizm czy mrużący oko do odbiorcy dadaizm. Inaczej niż Hildebrand Gurlitt, ojciec Corneliusa, który w połowie lat 20. XX wieku należał do entuzjastycznych promotorów nowych prądów. Jako dyrektor Muzeum im. Króla Alberta w Zwickau uczynił z placówki jedno z najbardziej awangardowych miejsc na niemieckiej mapie galeryjnej. Wystawiał m.in. ekspresjonistów: Maxa Pechsteina, którego imię nosi dziś to muzeum, i Ericha Heckela, którego wiele dzieł spłonęło na stosach po dojściu nazistów do władzy. Jednak dobre czasy dla Gurlitta skończyły się już niebawem. W 1930 roku zwolniono go z muzeum. Jako powód podano oszczędności. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że rękę przyłożył do tego, głośno protestując, nazistowski Związek Walki o Kulturę Niemiecką. Trzy lata później, gdy do władzy doszli narodowi socjaliści, zmusili go oni do rezygnacji z kierowania Stowarzyszeniem Przyjaciół Sztuki w Hamburgu – funkcji, którą pełnił po zwolnieniu w Zwickau. Tym razem nie było wątpliwości, jakie były przyczyny – nie tylko zaangażowanie na rzecz modernizmu, ale także niearyjskie pochodzenie. Babka Hildebranda Gurlitta była Żydówką – naziści uważali go więc za ćwierć-Żyda. Zresztą sam Gurlitt nie pozostawiał wątpliwości co do swojej krytycznej postawy wobec nazizmu – ponoć by nie dopuścić do zawieszenia na siedzibie stowarzyszenia flagi ze swastyką, kazał spiłować maszt.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.