Zielona wojna

Jacek Dziedzina

|

GN 48/2013

publikacja 28.11.2013 00:15

Greenpeace, wbrew swojej nazwie, nie zawsze służy przyrodzie i pokojowi. I bardzo rzadko bezpieczeństwu człowieka.

Działacze Greenpeace w Dolinie Rospudy – klasyczny przykład zwycięstwa ideologii nad zdrowym rozsądkiem Działacze Greenpeace w Dolinie Rospudy – klasyczny przykład zwycięstwa ideologii nad zdrowym rozsądkiem
Paweł Supernak/epa/pap

Ulica Staromiejska w Katowicach. Grupka licealistów w koszulkach z napisem „Greenpeace” rozdaje ulotki. Zachęcają przechodniów do popierania akcji prowadzonych przez organizację. – Może pan też się przyłączy? – słyszę i dostaję do ręki zieloną ulotkę ze zdjęciami ginących gatunków ptaków. W głowie mam jeszcze dopiero co napisany tekst krytykujący działalność „ekologów” w Dolinie Rospudy. Przypięci do drzew i koczujący w namiotach obrońcy zagrożonych wyginięciem gatunków żabek i owadów blokowali budowę obwodnicy dla Augustowa – marzenia zagrożonych wyginięciem mieszkańców miasta. – Nie bardzo mogę, bo wie pani… ja zawodowo zwalczam waszą organizację – mówię z niewinną minką. – Ależ… jak to… nawet takie akcje jak ta? – dziewczyna pokazuje mi inną ulotkę ze zdjęciami… z Rospudy właśnie. – No więc z Rospudą przegięliście wyjątkowo – moja minka nie jest już taka niewinna. Dziewczyna z niedowierzaniem kręci głową.

Byłem zielony

A ja wiem, że pewnie święcie wierzy w słuszność sprawy, o jaką walczą ci, którzy kazali jej te ulotki rozdawać. I nie do takich jak ona aktywistów trzeba mieć pretensje. Raczej do tych, których szkodliwą działalność obnażył… jeden z założycieli Greenpeace: „Organizacja, którą pomogłem założyć i prowadzić w latach 70. i 80., jest dzisiaj wszystkim, tylko nie instytucją użyteczności publicznej. Jej członkowie i większość tego ruchu przyjmowali politykę, która odzwierciedla ich niehumanitarne tendencje, ilustruje ich odrzucenie nauki i techniki i w rzeczywistości zwiększa ryzyko szkód dla ludzi i środowiska” – mówił Patrick Moore, który w 1986 roku, 15 lat od założenia, opuścił Greenpeace. „Żaden z moich kolegów dyrektorów nie miał wykształcenia w naukach ścisłych. Byli albo działaczami politycznymi, albo przedsiębiorcami środowiskowymi. Trend porzucania obiektywności naukowej na rzecz programów politycznych zmusił mnie do opuszczenia Greenpeace. Niestety, organizacja wyewoluowała w kierunku ekstremizmu i politycznie motywowanych programów”. Czy Patrick Moore przesadził w ocenie swojego dawnego środowiska, które współtworzył? Czy raczej wskazał na przemilczany przez pewną część mediów problem z „Zielonym Pokojem”?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.