Obrona konieczna

Jacek Dziedzina

To zwyczajny skandal, że oddając dziecko do przedszkola, muszę się upewnić, czy mi go tam nie molestują.

Obrona konieczna

Opisana przez naszego kolegę redakcyjnego, Przemka Kucharczaka, historia z przedszkola w Rybniku – Chwałowicach (Gender? Bunt rodziców) powinna trafić na czołówki wszystkich portali i serwisów informacyjnych. Dlaczego? Bo w Rybniku doszło do molestowania nieletnich, ba, najmłodszych, przedszkolaków. Nie, nie wycofam się z tego „och, dlaczego tak ostro?” sformułowania. Molestowaniem – cóż z tego, że „tylko” psychicznym – jest bowiem podstępne, stopniowe, w formie zabawy – a jakże – wkładanie do najmłodszych umysłów ideologicznej zarazy, nazwanej dla niepoznaki lanserskim terminem „gender”.

A zatem przyłapanie czy to dyrekcji, czy to poszczególnych wychowawców na bardziej lub mniej świadomym przeszczepianiu programów genderowych do programu rocznego w przedszkolach, powinno skutkować determinacją rodziców w usunięciu z placówki takich „pedagogów”. Publiczne przedszkola są własnością samorządów – i to od władz należy oczekiwać podjęcia odpowiednich kroków. Ostatecznością dopiero powinno być zabranie dziecka z placówki. A jeśli realizacja programu pójdzie jeszcze dalej niż miało to miejsce w Rybniku i w przedszkolu pojawią się „instruktorzy”, którzy będą „uświadamiali” moje dzieci – to już ani na samorząd, ani na wozy transmisyjne mediów walczących z pedofilią (no, przecież) czekać nie należy, tylko działać adekwatnie do sytuacji – czyli w obronie koniecznej. Dokładnie tak samo, gdy atakują na ulicy. Różnicy nie widzę. Poza przebraniem napastników.