Nie ma przypadków, są tylko znaki

Krzysztof Łęcki

|

GN 47/2013

Głód znaków równać się może ze ślepotą wielu ludzi na najbardziej oczywiste z nich.

Nie ma przypadków, są tylko znaki Krzysztof Łęcki Roman Koszowskii /Foto Gość

Początek końca, oto, co najbardziej interesowało tych, którzy słuchali słów Jezusa o zburzeniu świątyni, o czasach, kiedy nie pozostanie z niej kamień na kamieniu. A ów „początek końca” objawić miał się im, jak sądzili, poprzez znak. Głód znaków, wyczekiwanie znaków przewija się – mniej czy bardziej wyraziście – przez całe Pismo Święte. Ów głód znaków równać się może chyba tylko ze ślepotą wielu ludzi na najbardziej oczywiste z nich. Ksiądz Bronisław Bozowski mawiał: „Nie ma przypadków, są tylko znaki”. Czy miał rację? Otóż jeśli miał rację, to w tym sensie, że nie zachęcał do skażonej nieuchronną dowolnością nadinterpretacji rzeczywistości, która wszędzie we wszystkim nakazuje dostrzec oczekiwany „znak”. Raczej przeciwnie – wzywał do ukierunkowanej głęboką wiarą czujności. Tej czujności, która pozwoli nie dać się uwieść fałszywym znakom i nie mniej fałszywym prorokom.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.