Daj Boże mieszkanko

Jan Hlebowicz

|

Gość Gdański 47/2013

publikacja 21.11.2013 00:00

Nie mają prądu ani wody. Grzeją jednym piecykiem na gaz. Jak sami mówią, latem jest tu „jeszcze, jeszcze”. Ale zimą? Aż boją się pomyśleć, bo w ścianach dziury na wylot...

  Dziurawe ściany i dach, małe, nieszczelne okno  – jak w tych warunkach przeżyć zimę? Dziurawe ściany i dach, małe, nieszczelne okno – jak w tych warunkach przeżyć zimę?
Jan Hlebowicz /GN

Pan Paweł i pani Bożena od 6 lat mieszkają w barakowozie, nieopodal wieży widokowej w Gdyni-Orłowie. W środku jest czysto i schludnie. – W końcu to nasz dom, dbamy o niego – mówi pan Paweł. – A właściwie o pozory – dodaje. Bo barakowóz w rzeczywistości nie nadaje się do mieszkania. Dziurawy dach, odpadająca ze ścian dykta i nieszczelne, maleńkie okno. – Z roku na rok jest coraz trudniej, wszystko się sypie – podkreśla pan Paweł. – Kiedyś kupiłem dwie papużki faliste. Chciałem Bożenie prezent zrobić. Ale niestety nie wytrzymały mrozów. Nam się na razie jakoś udaje – mówi.

Kożuch i trzy kołdry

Przyjechali na Pomorze kilkanaście lat temu. Wcześniej mieszkali pod Grudziądzem i oboje pracowali w PGR-ze. – Dobrze tam było. Oprócz normalnego wynagrodzenia dostawaliśmy tzw. trzynastkę, czyli dodatkową pensję, węgiel na zimę, nawet mieszkania dawali – wylicza pan Paweł. – A potem wszystko padło i jak PGR-y zlikwidowali, to o robotę było ciężko – uzupełnia. W Gdyni kilkakrotnie wynajmowali pokoje.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.