Dramatyczny list-wezwanie z Filipin

publikacja 17.11.2013 14:38

Rozlegle zniszczenia na każdym miejscu, ranni ludzie chodzący po ulicach i wyglądający jak zombie - głodni, zagubieni i zdesperowani - pisze członkini wspólnoty neokatechumelalnej z terenów zrównanych z ziemią przez supertajfun Iris C. Maglasang.

Dramatyczny list-wezwanie z Filipin

Poniższy list skierowany był oryginalnie do jednego z polskich misjonarzy, pracujących na Filipinach. Przesłał go do nas w nadziei, że jego lektura pozwoli lepiej zrozumieć, co w tych dniach dzieje się na dotkniętych przez supertajfun Filipinach.

Moje miasto rodzinne to Dulag na wyspie Leyte, moja rodzina i rodzeństwo żyja w miejscu oddalonym ok. 37 km od miasta Tacloban City, które jest stolicą regionu i wyspy Leyte. Drugi atak tajfunu Yolanda (Haiyan) uderzył właśnie w Dulag.

Teraz mieszkańcy tego miasta głodują, są w pilnej potrzebie jedzenia, wody i środków medycznych. Jest to wspólnota ludzi, która przeżyła niewyobrażalną katastrofę, która wydarzyła się tydzień temu. Najlepiej, jak potrafią, walczą o przetrwanie. Gdy wydaje się, że wszyscy dookoła koncentrują się tylko na katastrofie, jaka wydarzyła się w Tacloban City, Dulag na wyspie Leyte dotknął podobny ogrom zniszczenia, jak wszystko w okolicy. To naprawdę jest łamiące serce cierpienie słyszeć głosy proszące o JEDZENIE, WODĘ, ŚRODKI MEDYCZNE, UBRANIA i SCHRONIENIE. Zniszczenia pozostawione przez Tajfun Yolanda są niemożliwe do oddania ludzkimi słowami. Teraz ten tajfun nazywany jest najstraszniejszym w historii świata.

Moja rodzina przeżyła to ciężkie doświadczenie, lecz była bliska wyczerpania z glodu i pragnienia.

Obecna sytuacja w mieście Dulag to brak wody, brak jedzenia, brak elektryczności, brak komunikacji ze światem, brak środków transportu. Do tej pory nie dotarła do nas żadna pomoc ze strony rządu... To jest tragiczne i przerażające, każdy tutaj jest ofiarą tego supertajfunu. Yolanda zdmuchnęła z powierzchni ziemi do morza prawie wszystkie budynki mieszkalne i nie pozostawiła po sobie nic, tylko śmiertelny bezład.

Ja pokornie proszę każdego, kto ma dobre, hojne i czyste serce. Potrzebujemy waszych modlitw, pamięci, współczucia i wsparcia dla naszych ofiar... Ja czuje tylko potworny ból i pustkę u mojej rodziny, krewnych i przyjaciół, gdy myślę, że w tym momencie, gdy to piszę, oni nie mają niczego, co mogliby włożyć do swoich wygłodniałych ust, walcząc z chłodem nocy, bo nie mają żadnego schronienia, ale ciągle patrzą z nadzieją na jaśniejszy poranek, mimo, że w tej chwili przeżywają bardzo ciemną noc.

Łączność jest ciągle zerwana, od kiedy ten supersztorm ogarnął teren naszej biednej wyspy i zrównał z ziemią domy i wszelką infrastrukturę na wyspie Samar i Leyte w piątek 8 listopada. Mieszkańcy zostali zabici przez wściekle szalejący wiatr i gwałtowną falę, która - jak się oblicza - mogła osiągnąć wysokość trzypiętrowego budynku. Straty w publicznej infrastrukturze i prywatnych posiadłościach nie zostały jeszcze ocenione. Materiały filmowe pokazywane w publicznej telewizji i zdjęcia na stronach internetowych dają jakiś obraz o ogromie spustoszenia wywołanego przez Yolandę.

Yolanda zrównała bogatych i biednych na zniszczonych obszarach. Murowane domy i baraki zostały zmiażdżone. Budynki rządowe i biznesowe zostały starte z powierzchni ziemi. Wiatr był tak potężny, że betonowe konstrukcje zostały rozdarte, a ogromne drzewa wyrwane z korzeniami.

Niewiele zostało zrobione do tej pory, żeby poprawić sytuację ofiar, dlatego wiele osób uciekło się do grabieży, desperacko opróżniając magazyny domów towarowych, centrów handlowych, a nawet prywatnych domów, wierząc, że znajda coś, co zaspokoi ich głód i pragnienie. Grupy band i uzbrojonych mężczyzn były również dużym zagrożeniem dla ofiar tajfunu, aczkolwiek bandy te tworzą także ofiary tajfunu... Nie mogę sobie wyobrazić niewinnych dzieci, żebrzących o jedzenie na ulicach, staruszków umierających z wyczerpania, głodu i pragnienia. I tysiące osób, które próbują się dostać na pokład Herkulesa C130, byle tylko wyrwać się z tego miejsca gdziekolwiek byle dalej. Traumatyczne przeżycia, głód, pragnienie, poczucie beznadziei powoli zabijają ofiary...

Minął już tydzień, a cały czasy ranni nie otrzymali odpowiedniej pomocy, dystrybucja potrzebnych środków do życia jest niesystematyczna i niewystarczająca.

Rozlegle zniszczenia na każdym miejscu, ranni ludzie chodzący po ulicach i wyglądający jak zombie - głodni, zagubieni i zdesperowani. Odór śmierci przenikał mnie przerażeniem aż do szpiku kości. Byłam też całkowicie załamana, bo to jest miejsce, gdzie spędziłam większość wspaniałych chwil mojego dzieciństwa. Ja nawet nie potrafię wyobrazić sobie ogromu pracy, która tu jest potrzebna do odbudowania tego miejsca. Wszystkie drogi są właściwie zamknięte, prawie wszystkie środki transportu zostały zniszczone i nawet jeśli był jakiś samochód lub inny pojazd zdatny do użycia, to albo kluczyki były zgubione, albo nie było wystarczająco dużo paliwa. Magazyny z jedzeniem i ryżem, w które przechowywano żywność na czas kryzysu wszystkie zostały zalane wodą podczas tajfunu, podobnie paliwo zostało zalane wodą i nawet centra ewakuacyjne, które miały za zadanie ochronić mieszkańców przed tajfunem, stały się dla nich zbiorowymi mogiłami.

Po przejściu supertajfunu Yolanda, który uderzył 8-go listopada, cały obszar dotknięty przez ten kataklizm stracił całkowicie wszelką komunikację ze światem. To było całkowite zerwanie wszelkiej łączności. Wtedy zaczęliśmy się bardzo martwić, jak możemy pomoc naszej rodzinie i krewnym, wiedząc, że nie można się z nimi w żaden sposób skontaktować. Potężne zniszczenia prawie całkowicie odcięły Layte od reszty świata i to trwało prawie 4 dni, co wydawało się nam wiecznością, gdy czekaliśmy na jakiejkolwiek wieści od naszych bliskich... My naprawdę bardzo się martwiliśmy, ale nic nie mogliśmy zrobić, tylko w milczeniu płakać i modlić się o bezpieczeństwo naszej rodziny. Supertajfun Yolanda całkowicie zniszczył nasze rodzinny dom , który znajdował się zaraz obok wielkiego basenu wodnego. Zupełny brak elektryczności. Nikt nie mógł tam dotrzeć, ani się stamtąd wydostać. Żadna pomoc nie mogła zostać dostarczona, żadnych środków transportu od służb rządowych, żadnej możliwości ucieczki dla cierpiących ludzi.

Ten supertajfun zdziesiątkował dużą cześć populacji naszej wyspy, bardzo dużo osób uważa się cały czas za zaginione, a ci, którzy przeżyli, są albo bardzo ciężko ranni, albo po prostu ranni, opłakujący stratę swoich ukochanych, zmagając się z tragedia, która na nich spadła albo po prostu szukając sposobu, żeby ochronić to, co pozostało po ich ukochanych. Innymi słowy, WSZYSCY SĄ TUTAJ POSZKODOWANI, co oznacza, że nie było tam ani wojska, ani policji, żeby ochraniać tych ludzi w pierwszych dniach po tragedii, nikogo, kto mógłby naprawiać uszkodzone drogi, oczyszczając je z gruzów i trupów. Czyli innymi słowy, tam naprawdę nie było nikogo, kto mógłby zająć się porządkowaniem, bo wszyscy oni byli poszkodowanymi ofiarami. Brak ludzi, którzy mogliby pomagać i porządkować nie wynikała z braku przygotowania, ale z nieoczekiwanych strat w ludziach, którzy mieli być rządowymi łącznikami.

I nawet jeśli opłakujemy straty bliskich i jesteśmy pogrążeni w żałobie, jesteśmy niesamowicie wdzięczni i oszołomieni pomocą, wsparciem i miłością, jakie cały świat kieruje w naszą stronę. Gdy to pisze, jest 7. dzień po tym, jak wydarzyła się ta tragedia i widzę, że coraz więcej osób ucieka z Tacloban i Dulag... I jestem pewna, że prawie każdy obywatel naszego kraju ma udział w łagodzeniu bólu swoich współbraci.

Moje rodzinne miasto próbuje jak najlepiej wydobyć się z tragedii, będąc bardzo żywotną wspólnotą, ale wszyscy przeżyli straszną traumę, którą trudno opowiedzieć słowami. W tym czasie tej niewytłumaczalnej tragedii liczymy bardzo na wsparcie, współczucie, pamięć, pomoc i obecność ze strony naszych braci i sióstr w Chrystusie na całym świecie.

My błagamy, prosząc o POMOC i MODLITWĘ za nas we wszelki możliwy sposób...

My przeżyliśmy Tajfun, ale umieramy z głodu...

My mamy RODZINĘ, ale straciliśmy nasze DOMY...

Jesteśmy ZRANIENI, ZŁAMANI, ale nigdy nie stracimy NADZIEI...

Z poważaniem

Iris C. Maglasang ze wspólnoty neokatechumenalnej przy katedrze św. Augustyna w Cagayan de Oro

Fundusz pomocy Filipinom Caritas Polska można zasilić wysyłając charytatywny SMS o treści POMAGAM na numer 72052 (koszt 2,46 zł z VAT) oraz przez wpłaty na konto Caritas z dopiskiem FILIPINY. Numery kont można znaleźć na stronie www.caritas.pl