Państwo Miszowe

Jacek Dziedzina

|

GN 45/2013

publikacja 07.11.2013 00:15

Micheil Saakaszwili zastał Gruzję drewnianą. Mógł zostawić murowaną. Prawie się udało.

Państwo Miszowe 10 lat temu Gruzinom wydawało się, że Micheil Saakaszwili spełni ich marzenie o wolnym i nowoczesnym państwie ZURAB KURTSIKIDZE /epa/pap

Skończyła się blisko 10-letnia epoka „Miszy”, jak nazywano w Gruzji odchodzącego prezydenta. Postać tyleż ciekawa, co – w gruncie rzeczy – tragiczna. Zapalony reformator, który z determinacją próbował postawić kraj na nogi. A jednocześnie człowiek, który – niezależnie od oceny roli, jaką w tym odegrał – odchodzi z traumą po krótkiej, ale krwawej wojnie z Rosją. Demonizowany przez jednych, przesadnie czczony przez drugich – „plusy dodatnie i plusy ujemne” Saakaszwilego jeszcze długo będą przedmiotem sporu o Gruzję. Tym bardziej że „Misza” wcale nie daje do zrozumienia, jakoby powiedział już ostatnie słowo.

Gruzja awansuje

Do władzy wyniosła go tzw. rewolucja róż w 2003 roku, w wyniku której obalono prezydenta Eduarda Szewardnadze. Zaledwie 36-letni Saakaszwili, z dyplomami zachodnich uczelni i „europejskim obyciem”, był uosobieniem gruzińskiego marzenia o nowoczesnym państwie. Dziś paradoksem jest, że akurat Gruzińskie Marzenie to nazwa partii, która na fali niechęci i zmęczenia Saakaszwilim rok temu wygrała wybory parlamentarne, a jej kandydat teraz wygrał wybory prezydenckie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.