Jak polski Kościół radzi sobie z pedofilią

publikacja 28.10.2013 11:08

Koordynator episkopatu ds. ochrony dzieci i młodzieży dla Gosc.pl: Bezpieczne środowisko zbudowane jest nie na podejrzliwości, ale na wzajemnym zaufaniu.

Jak polski Kościół radzi sobie z pedofilią O. Adam Żak SJ, koordynator episkopatu ds. ochrony dzieci i młodzieży Archiwum prywatne

Ewa Winiarska: „Kościół nie radzi sobie z problemem pedofilii” – taki przekaz ostatnio przebija się przez media. Czy powołanie koordynatora episkopatu ds. ochrony dzieci i młodzieży jest spowodowane bezradnością Kościoła w tej kwestii?

O. Adam Żak SJ: Mógłbym zapytać, czy są środowiska w Polsce, które rzeczywiście sobie radzą z problemem może nie tyle pedofilii, co nadużyć seksualnych wobec nieletnich. Wolę używać tego określenia, ponieważ nie każde nadużycie jest spowodowane przez pedofila. Radzenie sobie mogłoby polegać na tym, że w Kościele i społeczeństwie istnieje skuteczny system prewencji, który rzeczywiście gwarantuje zminimalizowanie tego rodzaju przestępstw, a społeczeństwo posiada umiejętność mówienia o nich i reagowania na nie. W tej chwili jesteśmy w sytuacji, w której uproszczenia i sensacyjność w przekazie faktów i w interpretacji wypowiedzi nie ułatwiają ani rozumienia, ani działania. Taki klimat wywołuje różnego rodzaju reakcje, również zupełnie prymitywne. Możemy je zaobserwować już nie tylko w anonimowych komentarzach w internecie, lecz także na ulicy, jak to miało miejsce w jednym z polskich miast, gdzie ktoś za księdzem idącym ulicą wołał: „pedofil, pedofil!”. Z jednej strony rośnie świadomość, że jest to społeczny problem i to jest dobra strona tego medalu. Słabą stroną jest niewielka wiedza na temat tego typu przestępstw, które są przestępstwami wielorako uwarunkowanymi, ukrytymi, wychodzącymi na jaw najczęściej po wielu latach. Obecna sytuacja zwraca uwagę Kościołowi oraz społeczeństwu na problem nadużyć. Kościół, odpowiadając na to wyzwanie w swoich szeregach, a także ucząc się tego, zwraca uwagę społeczeństwu, że jest to poważny problem społeczny. W pewnym sensie Kościół ze względu na zakres swojego oddziaływania i obecności ma szansę stać się pionierem. Są instytucje albo organizacje pozarządowe, które działają na tym polu, ale ich oddziaływanie jest wciąż w tyle za potrzebami. Nawet tak zasłużona organizacja na polu działania przeciw przemocy wobec dzieci jak Fundacja Dzieci Niczyje przyznaje, że zasięg jej oddziaływania ogranicza się do Warszawy i większych miast.

Jakie wyzwania stoją przed Ojcem po objęciu tej funkcji i co Ojciec koordynuje?

Wyzwania mają związek z faktem braku szerokiego systemu prewencji w Polsce. Istnieją pewne elementy, bardzo ciekawie przygotowane, np. przez wspomnianą Fundację Dzieci Niczyje, od której możemy się sporo nauczyć. Najpierw trzeba wyszkolić odpowiednią ilość osób. We wrześniu rozpoczęliśmy kurs prewencji nadużyć seksualnych wobec dzieci i młodzieży. Następnym krokiem będzie budowanie systemu zapobiegania nadużyciom. Prewencja musi być dopasowana do różnych środowisk duszpasterskich, do różnych dzieł, w których dzieci i młodzież otrzymują formację chrześcijańską, jak np. szkoły, przedszkola, grupy parafialne, młodzieżowe ruchy katolickie. Dlatego trzeba będzie pilotażowo przeprowadzić pewne projekty, żeby następnie móc je poprawić i potem realizować w diecezjach, w prowincjach zakonnych, wszędzie tam, gdzie w Kościele gromadzą się dzieci i młodzież. Jest to, oczywiście, ogromne wyzwanie. W Polsce, w prawie 40-milionowym społeczeństwie, Kościół stanowi dość istotną wielkość.

Ojciec wspomniał o kursie prewencji przed nadużyciami seksualnymi dzieci i młodzieży. Kim są uczestnicy tego kursu?

Uczestnikami są duchowni zakonni i diecezjalni, siostry zakonne ze zgromadzeń prowadzących działalność wychowawczą, świeckie psychoterapeutki, nauczyciele ze szkół katolickich. Kurs spotkał się z dużym zainteresowaniem. Przewidywaliśmy udział 40 osób. Zainteresowanie okazało się tak duże, że na prośbę przełożonych kościelnych zorganizowaliśmy kolejną dwudziestoosobową grupę.

Z jakich doświadczeń korzystają organizatorzy kursu?

Korzystamy z kursu prewencji oferowanego przez Centrum Ochrony Dziecka, jakie powstało przy Uniwersytecie Gregoriańskim. Centrum ma siedzibę w Monachium. Jest to kurs akademicki w systemie e-learningowym przygotowany przez specjalistów, głównie niemieckich. Bazuje na programie, jaki został wypracowany w Niemczech dla nauczycieli. Został on przepracowany dla potrzeb środowiska duszpasterskiego. Kurs powstał we współpracy z Kliniką Psychiatrii Dziecięcej i Młodzieżowej w Ulm w Niemczech. W Niemczech kurs zrobiło już tysiące nauczycieli. Kurs jest dostępny w czterech językach i jest prowadzony pilotażowo w 8 krajach na czterech kontynentach. Polska weszła w ten projekt jako dziewiąty kraj. Na podstawie doświadczeń projektu pilotażowego kurs będzie oferowany coraz szerzej.

Jakie kompetencje będą posiadali absolwenci tego kursu?

Tematyka kursu jest interdyscyplinarna. Uczestnicy uczą się pojęć z zakresu antropologii dzieciństwa, zapoznają się z podstawowymi zagadnieniami związanymi z nadużyciami seksualnymi. Dowiadują się, jakie mogą być oznaki nadużycia, które można rozpoznać po zachowaniu dziecka. Studenci uczą się m. in. przez analizę przypadków, jak na takie kazusy odpowiedzieć, jakie scenariusze należy zastosować, gdy zaistnieje podejrzenie nadużycia w jakiejś grupie itd. Kształcą się też w zakresie ustawodawstwa kościelnego, ustawodawstwa świeckiego międzynarodowego i polskiego, żeby wykorzystać wszystkie instrumenty do zwalczania tego zjawiska.

Na czym polega prewencja dotycząca wykorzystywania seksualnego dzieci i młodzieży?

Są różne elementy, które wchodzą w zakres prewencji. Można powiedzieć, że obecne zainteresowanie mediów też jest swoistą prewencją, bo uświadamia społeczeństwu istnienie realnych zagrożeń. To jednak nie wystarczy. Trzeba poznać różne sytuacje, w których dochodzi do nadużyć seksualnych w tym typy sprawców tych przestępstw i ich strategie. Z badań wynika, że zdecydowana większość sprawców nie tylko wśród ludzi Kościoła, to nie są pedofile, czyli osoby z zaburzeniem preferencji seksualnej, ale tzw. sprawcy sytuacyjni, czyli osoby z problemami, a nawet zaburzeniami osobowościowymi. Są to takie osoby, którym często można było pomóc w trakcie ich formacji i które prawdopodobnie nigdy by takich czynów nie popełniły. Prewencja musi się zacząć od formacji seminaryjnej. Jednak nie na zasadzie, że teraz wszyscy kandydaci będą podejrzani, ale przez odpowiednią selekcję, diagnostykę osobowości i problematyki psychoseksualnej każdego kandydata po to, by mu pomóc wzrastać i dojrzewać. Innym z elementów prewencji mogą być rozwiązania architektoniczne, np. tam, gdzie uczniowie spotykają się z nauczycielami, powinny być szyby w drzwiach. W prewencji najważniejszy jest jednak czynnik ludzki. Trzeba, żeby wszędzie tam, gdzie przebywają dzieci i młodzież, były wyznaczone osoby cieszące się ich zaufaniem, do których dzieci mogłyby zgłosić niepokojące ich zachowania dorosłych. Dzieci też można uczyć, jak powinny chronić granic swojej intymności przed czynami, dotykami, których nie chcą.

Mówiąc o prewencji pojawia się pewien niepokój, żeby nie przekroczyć pewnej granicy. Osoba dorosła – czy to ksiądz, czy nauczyciel – zaczyna się obawiać kontaktów z dziećmi, aby nie zostać posądzonym o nadużycie. Jak uchronić się przed taką sytuacją, kiedy spojrzenie lub dotyk wywołuje niepokój przed przekroczeniem pewnej granicy?

Ta obawa pojawiła się w momencie, kiedy przez media został stworzony klimat zagrożenia. Nadszedł czas, żeby skończyć epatować opinię publiczną takim sposobem informowania, który niewiele wyjaśnia, ale w zamian za to tworzy klimat podejrzliwości i lęku. Niektórzy fachowcy mówią nawet o obsesji. Trzeba sprzyjać temu wszystkiemu, co zmierza do tworzenia systemu prewencji, do budowania bezpiecznego środowiska. Bezpieczne środowisko zbudowane jest nie na podejrzliwości, ale na wzajemnym zaufaniu. Bardzo chcę w to wierzyć, że stopniowe budowanie skutecznej prewencji doprowadzi do zmiany tego klimatu. Ufam, że również media się do tego przyczynią.

Ojciec powiedział w wypowiedzi dla KAI: „Moja rola będzie polegać na tym, by budować świadomość w taki sposób, żeby obejmowała nie tylko środowiska kościelne, ale całe społeczeństwo”. Na czym ma polegać to budowanie świadomości?

Między innymi na rzetelnym informowaniu opinii publicznej. Mentalność społeczna zmienia się zawsze bardzo powoli. Jeśli w tej mentalności pojawiają się teraz elementy lękowe, obsesyjne, potrzeba będzie dużo czasu, żeby to zmienić. Ważna jest współpraca mediów, również katolickich, by informować w sposób rzeczowy opinię publiczną, że Kościół naprawdę działa, że się ta dziedzina profesjonalizuje. Potrzebna jest też współpraca różnych środowisk. Cieszy mnie gotowość do współpracy ze strony np. Rzecznika Praw Dziecka i Fundacji Dzieci Niczyje. Chciałbym, aby koordynowana przeze mnie działalność miała charakter kuli śniegowej, która toczy się i powiększa się coraz bardziej.

W ostatnim czasie przez kolejne doniesienia medialne o przypadkach molestowania seksualnego w środowiskach kościelnych zostało nadszarpnięte zaufanie do Kościoła katolickiego w Polsce. Co może się przyczynić do odbudowania tego zaufania? Czy koordynator ma też na tym polu swoją rolę do spełnienia?

Bezwzględnie czuję, że mamy sporo do zrobienia. Wiele zależy również od pasterzy Kościoła. Cieszę się, że opublikowano oświadczenie Episkopatu oraz że zostały przyjęte wytyczne wraz z aneksami i dokumentem o prewencji. Wkrótce zatwierdzi je Stolica Apostolska, ale już teraz faktycznie wchodzą one w życie. To pokazuje, że Kościół nie tylko potępia przestępstwa seksualne przeciw dzieciom i młodzieży, ale również systematycznie je eliminuje, kiedy się pojawiają oraz im przeciwdziała. Jednym z ważniejszych elementów takiego odbudowywania zaufania jest przejrzystość upewniająca wspólnotę kościelną i opinię publiczną, że przypadki nadużyć nie są zamiatane pod dywan, tylko rozwiązywane z wrażliwością wobec ofiar zranionych niegodnym postępowaniem kapłana, że sprawcy nie są chronieni, tylko sprawiedliwie karani. Oczywiście, przejrzystość nie oznacza, że trzeba z detalami opowiadać, co się wydarzyło i jak przestępstwo zostało popełnione. Przejrzystość oznacza również lojalną współpracę z władzami świeckimi. Wymaga także poznania skali nadużyć. Nadużycia ranią nie tylko ofiary, ale również wspólnotę Kościoła. Wierni muszą mieć pewność, że ich pasterze działają zgodnie z prawem Kościoła i z prawem naszego kraju.

Można spotkać się ze stwierdzeniem, że mówienie o kolejnych przypadkach czynów pedofilnych wśród księży to ataki na Kościół. Jaką postawę powinien przyjąć katolik, słysząc zewsząd informacje o przemocy seksualnej wobec nieletnich w Kościele?

Wśród informujących o tych przestępstwach są ludzie, którzy chcą tym atakować Kościół. Tylko gdyby nie było tych okropnych przypadków, to nie byłoby czym atakować, albo gdyby Kościół reagował w sposób jasny i przejrzysty, to też nie byłoby z czego zrobić tak ciężkiej amunicji. Pan Bóg już w Starym Testamencie często posługiwał się różnymi bolesnymi wydarzeniami, by skłonić swój lud do nawrócenia, do powrotu do wierności przymierzu z Nim. Czynił to nierzadko przy pomocy wrogów Izraela. Benedykt XVI 11 maja 2010 r. w drodze do Fatimy powiedział, że „największe prześladowanie Kościoła nie pochodzi od zewnętrznych nieprzyjaciół, ale rodzi się z grzechu w Kościele”. Dlatego argument, że w Kościele jest mniej takich przypadków niż w innych środowiskach w ostateczności sprzyja bardziej usprawiedliwianiu spanikowanych sumień niż koniecznemu nawróceniu i działaniom z niego wypływającym. Panika moralna stępia wrażliwość i w gruncie rzeczy sprzyja strategii wrogów Kościoła. Róbmy, co do nas należy, dając przykład dobrej odpowiedzi na zło. Bądźmy rzeczywistym wsparciem dla gorliwych kapłanów, ale nie stwarzajmy nawet cienia alibi dla sprawców tych okropnych czynów, które powodują tragiczne następstwa w życiu ofiar nadużyć i ich rodzin, które ranią i okrywają wstydem Kościół i – wg słów papieża Benedykta – „przysłaniają światło Ewangelii takim mrokiem, jakiego nie znały nawet wieki prześladowań”.