„Sznur pereł” z Piwnicy

Barbara Gruszka-Zych

|

GN 44/2013

publikacja 30.10.2013 13:48

Na Facebooku pisze: „Zakochałam się”. Każdy myśli, że w facecie, a ona dodaje, że… w życiu. Gwiazdę Piwnicy pod Baranami Beatę Czernecką koledzy nazywają piwniczną katechetką. MA bowiem odwagę mówić o Bogu. I uczy bycia Mu wdzięczną. Także za życie.

„Sznur pereł” z Piwnicy henryk przondziono /gn

Ostatnio prowadzący konferansjerkę w piwnicznym „Kabarecie” zapowiedział Czernecką: „Papież Franciszek niedługo zasiądzie wśród naszej publiczności, ponieważ jego jedynym marzeniem jest zobaczyć Beatę. To nasza piwniczna katechetka”. Ponieważ powiedział to poważnie, część publiczności była zdezorientowana i pytała, czy to prawda. Sama o sobie mówi, że jest pedagogiem religijnym. Ukończyła filozofię w Wyższej Szkole Pedagogiczno-Filozoficznej „Ignatianum” w Krakowie. Na co dzień nie wstydzi się przyznawać, że żyje Eucharystią, adoracją, słowem Bożym. W Piwnicy pod Baranami uwodzi głosem i wdziękiem, śpiewając w jidysz „Sznirele perele”, co znaczy sznur pereł. Stąd też się wzięło jej kolejne piwniczne przezwisko – „Sznur pereł”. – To hymn o przyjściu Mesjasza, ale też o tym, że ludzie są nanizani na nić miłości – opowiada. Niejedna adeptka sztuki pieśniarskiej i aktorskiej uważa ją za idolkę. Ona ma idoli, których nie interesowało błyszczenie na scenie, ale bycie dobrym człowiekiem. – Moje gwiazdy to chorowita gruźliczka – św. Tereska i tak samo schorowana, skromna s. Faustyna – wylicza. – Ale to nie znaczy, że mam monopol na bycie wierzącą. Codziennie zdobywam i tracę wiarę. Stale uczę się powierzać Bogu. Jestem pewna, że moi koledzy, którzy o tym nie mówią, są o wiele bardziej wierzący niż ja.

Uwielbiana jedynaczka

Na występy do Piwnicy pod Baranami wpada z burzą kręconych włosów, pełna energii i radości. Choć częściej można ją oglądać poza Krakowem. Dziś dwukrotnie występuje w Piwnicy w „Kabarecie”. – O 1 w nocy wyjeżdżamy w Polskę – opowiada. – Jutro wieczorem gramy w Elblągu, następnego dnia w Białymstoku. Mam też swoje autorskie recitale, pomagam bratu w firmie artystycznej, no i prowadzę warsztaty aktorskie „Indywidualność twórcza w życiu i na scenie”. Zawsze musi znaleźć sobie jakieś zajęcie. Nie próżnuje nawet na działce u rodziców pod Limanową. – Taką mnie Bóg stworzył i muszę się z tym męczyć – śmieje się. – Mój brat jest siedem lat młodszy. Długo byłam rozpieszczaną i uwielbianą w rodzinie jedynaczką – dodaje. Od dzieciństwa wiedziała, że zostanie aktorką. Debiutowała w przedszkolu wierszykiem „Cztery słonie”. – Tata uszył mi przebranie, ale nie wyszły mu uszy, które opadały mi na oczy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.