Żadnego sportu

ks. Marek Gancarczyk

|

GN 44/2013

Znana jest odpowiedź Winstona Churchilla, który zapytany u schyłku swego życia o receptę na długowieczność – a przypomnijmy, że dożył prawie dziewięćdziesiątki – stwierdził, że przede wszystkim nie należy uprawiać żadnego sportu.

Żadnego sportu

Brak ruchu łączył z piciem whisky i paleniem cygar. Oczywiście, żadną miarą nie chcę stawiać brytyjskiego premiera za wzór do naśladowania. Jeszcze tego by brakowało, żebym w „Gościu” namawiał do rozpoczynania dnia od szklaneczki whisky i kubańskiego cygara, i to w dodatku w numerze na Wszystkich Świętych! Nie ulega wątpliwości, że sport to zdrowie, oczywiście jeżeli uprawiany jest z umiarem, a whisky, podobnie jak tytoń, nie służą dobrze ani wątrobie, ani płucom. Jeżeli zatem przypominam przewrotną dewizę Churchilla, to nie dlatego, bym nie dostrzegał dobroczynnych skutków joggingu czy na przykład nordic walkingu.

Jak najbardziej dostrzegam i doceniam, niemniej jednak z coraz większą irytacją odnoszę się do mody na zdrowy tryb życia. Do tego stopnia, że mam ochotę powtarzać za brytyjskim lordem: żadnego sportu. Bo w tej modzie dostrzegam pewien fałsz. Moda na zdrowy tryb życia jest bowiem oparta na haśle: ratuj ciało swoje. Nie byłoby w tej zasadzie nic złego, gdyby nie wyparła ona innego, o wiele ważniejszego postulatu: ratuj duszę swoją. Świetnie, że biegamy, skaczemy, pływamy oraz zajadamy się warzywami i owocami. Będziemy żyli dłużej i zdrowiej. Pod jednym wszakże warunkiem, że podobną profilaktykę zastosujemy wobec duszy.

Zasługuje na to choćby z tego względu, że jako nieśmiertelna musi wystarczyć na długo. Nie tylko do dziewięćdziesiątki, ale na wieczność, a to niewyobrażalnie długo. Jako nieśmiertelna nie zginie, ale jej stan będzie zależał od tego, jak się z nią będziemy obchodzili. Jakiś rodzaj sportu i dobrego odżywiania jest więc jej koniecznie potrzebny. A mody na to nie widzę. W ratowanie duszy nie zaangażuje się też raczej żadna organizacja pozarządowa. Różnego rodzaju programy unijne nie przewidują środków na ratowanie duszy. O sprawie śmiertelnie poważnej, bo dotyczącej nieśmiertelnej duszy, piszę być może dosyć lekko, a to dlatego – taką przynajmniej mam nadzieję – że w ten sposób łatwiej dostrzec stan świata, w którym żyjemy. Mimo że w istocie o duszę człowieka toczy się największy bój, została ona zepchnięta do sfery prywatnej.

Czy ktoś słyszał poważną rozmowę, na przykład w telewizji, o nieśmiertelnej duszy? Nawet przy okazji Wszystkich Świętych większa uwaga zostanie poświęcona korkom przed cmentarzami i bezpiecznym powrotom, co oczywiście też jest bardzo istotne, niż życiu wiecznemu. No cóż, przyszło nam żyć w świecie o małych ambicjach, bo sięgających zamiast wieczności zaledwie osiemdziesięciu czy najwyżej dziewięćdziesięciu lat. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.