Odwracanie kota ogonem

Piotr Legutko

Protest z jakim mamy do czynienia jest w obronie polskiej szkoły, a nie przeciwko niej.

Odwracanie kota ogonem

„Dajmy dzieciom szansę na rozwój, nie ratujmy dzieci przed edukacją” - apelowała w czwartek w Sejmie Krystyna Szumilas. Zatem - według pani minister - rodzice domagający się referendum szkolnego nie są zainteresowane rozwojem własnych pociech. Trudno o bardziej absurdalną tezę. A jednak to jest właśnie polityczny „przekaz dnia” partii rządzącej związany z referendum: minister, która dba o edukację polskich dzieci kontra rodzice chowający je pod spódnicą, uważający szkołę za wcielone zło. „I obrażający tym samym polskich nauczycieli!” – grzmiała w Sejmie poseł Urszula Augustyn. Użyła nawet sformułowania, że występuje tu „w imieniu nauczycieli” przerażonych wizją referendum.  Minister Szumilas jeszcze podniosła wszystkim ciśnienie ostrzegając, że referendum oznacza „wprowadzenie niepokoju do systemu edukacji, niepewność nauczycieli, uczniów co do ich przyszłości”.

Być może ktoś w te baśnie uwierzy, pod warunkiem, że przez ostatnie lata przebywał na Seszelach, albo zaszył się w Puszczy Kampinoskiej. Albo słabo go interesują sprawy szkolne, bo jest wyzwolonym singlem. Pozostali rodacy zdążyli się zorientować, że dwie kadencje rządów PO w oświacie to właśnie ciągły niepokój w systemie oraz niepewność nauczycieli i uczniów. Plus bałagan i nieprzygotowanie szkół do wprowadzenia obowiązku szkolnego.

Sama idea referendum wzięła się z głuchoty władzy na protesty. Nie tylko w sprawie sześciolatków. Głodówki (popierane przez nauczycieli) dotyczyły tego by wreszcie zacząć dzieci porządnie edukować, a nie chronić przed edukacją. Rodzice chcą zatem więcej, a nie mniej. Protest jest w obronie polskiej szkoły, a nie przeciwko niej.  

Istnieje zatem fundamentalna różnica już na poziomie diagnozy. Rząd uważa, że polski system edukacji jest świetny, a będzie jeszcze lepszy. Inicjatorzy referendum, że jest zły, a grozi nam, że będzie jeszcze gorszy. W tej sytuacji nie ma innego wyjścia jak obwołanie się do arbitrażu. Niech rozstrzygnie vox populi.