Cisza nad grobami

Jan Hlebowicz

|

Gość Gdański 43/2013

publikacja 24.10.2013 00:15

Cmentarze. W Gdańsku znajdziemy ich wiele. Są wśród nich nekropolie różnych wyznań. Zadbane, pełne kwiatów i zniczy oraz te opuszczone i zdewastowane, po których pozostały jedynie fragmenty nagrobnych płyt...

W Gdańsku znajduje się największa, poza granicami Francji, nekropolia żołnierzy francuskich W Gdańsku znajduje się największa, poza granicami Francji, nekropolia żołnierzy francuskich
Jan Hlebowicz /GN

Przez kilkaset lat gdań- szczanie chowani byli w centrum miasta, przeważnie w kościołach. – Każdy, kto miał odpowiednią kwotę pieniędzy, mógł nabyć sobie miejsce w krypcie na 20 lat. Po tym czasie kości były usuwane i wrzucane do specjalnych zbiorników. Wówczas kolejna osoba kupowała wysprzątaną mogiłę – wyjaśnia Piotr Mazurek, prezes Towarzystwa Przyjaciół Gdańska. Wszystko zmieniło się w 1807 r., gdy pod wałami obronnymi miasta wraz ze swoją armią stanął Napoleon. Po zwycięskim oblężeniu Francuzi wprowadzili nowatorskie rozporządzenia sanitarne. Jedno z nich zakazywało pochówków w świątyniach. Dlaczego? – Ze względów bezpieczeństwa – tłumaczy P. Mazurek. – Rozkładające się zwłoki nie tylko okropnie cuchnęły, ale przede wszystkim powodowały rozprzestrzenianie się śmiertelnych chorób, takich jak dżuma czy cholera. Dlatego podjęto decyzję o relokacji gdańskich nekropolii.

Czaszka zamiast piłki

Przed II wojną światową w Gdańsku istniało kilkadziesiąt cmentarzy. Głównie ewangelickich. – Były to w większości nekropolie parafialne. Najwięcej z nich, bo aż 7, znajdowało się przy dzisiejszej alei Zwycięstwa – mówi Aleksander Masłowski, twórca portalu Akademia Rzygaczy, znawca historii Gdańska. Cmentarze te zbytnio nie ucierpiały wskutek działań bojowych. Dopiero wraz z nastaniem władzy komunistycznej były stopniowo likwidowane. – Proces ich niwelowania nie był niczym nadzwyczajnym. Rozpoczął się już w XIX w. Zmieniała się struktura i funkcja tej części miasta. Trudno wyobrazić sobie, by po obu stronach głównej i bardzo ruchliwej drogi istniał ogromny cmentarz – uważa A. Masłowski. – Poza tym po 1945 r. zostało niewielu przedwojennych mieszkańców, którzy mogli opiekować się tymi grobami – uzupełnia P. Mazurek. – Usuwanie cmentarzy było więc czymś normalnym. Nie dorabiałbym do tego ideologii – dodaje. Innego zdania jest A. Masłowski. – Zastrzeżenia budzi forma przeprowadzenia ich likwidacji. Dawne nekropolie zostały uznane za „niemieckie”. Dlatego nie zadano sobie nawet trudu ekshumacji ciał. Nagrobki – wiele z nich to prawdziwe dzieła sztuki – były rozkradane. Te z droższych materiałów po przeszlifowaniu oferowane były ponownie klientom lub tłuczone i wykorzystywane przy budowie schodów i brukowaniu ulic – mówi. Taki los spotkał m.in. cmentarz św. Barbary. – Zdarzało się, że młodzi chłopcy do gry w „nogę” zamiast piłki używali ludzkich czaszek – opowiada Joanna Reszkowska, mieszkanka Siedlec, pasjonatka lokalnej historii. – Jedynym, który głośno zaprotestował, był ówczesny proboszcz parafii Chrystusa Króla Kazimierz Kluz – dodaje. Przyszły biskup w swoich kazaniach przestrzegał wiernych przed profanacją ludzkich szczątków. – Niestety, niewielu go posłuchało – przyznaje Reszkowska. Pamięć po zniszczonych cmentarzach została przywrócona dopiero w 2005 r. Wtedy postawiony został pomnik na terenie dawnej nekropolii na gdańskim Ujeścisku. – Przez wiele lat było to wysypisko śmieci. Dzięki pomocy proboszcza i okolicznych mieszkańców udało nam się wysprzątać plac. Wyrzuciliśmy 10 kontenerów śmieci. Potem przy wsparciu Zarządu Dróg i Zieleni upamiętniliśmy inne zniszczone gdańskie cmentarze – wspomina P. Mazurek. Równocześnie A. Masłowski zapoczątkował akcję „Znicz na każdym cmentarzu”. – Polega ona na tym, że 1 listopada w zapomnianych miejscach, które niegdyś były nekropoliami, zapalamy choćby po jednym zniczu. Jest to symboliczny znak pamięci o dawnych mieszkańcach miasta – wyjaśnia.

Umowa z nazistami

Jednym z cmentarzy, który przetrwał II wojnę światową, jest istniejący do dziś na gdańskim Chełmie kirkut. Żydowska nekropolia zachowała się, chociaż miastem od 1933 r. rządzili naziści. – Pod koniec lat 30. gmina synagogalna zawiązała porozumienie z hitlerowskimi władzami Gdańska. Zgodnie z umową, Wielka Synagoga nie mogła być spalona i zniszczona, tylko rozebrana. Porozumienie mówiło również, że cmentarz na Chełmie nie zostanie zlikwidowany przez najbliższe 10 lat. Z obu tych punktów Niemcy się wywiązali – opowiada Michał Rucki, wiceprzewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Gdańsku. – Naziści wcale nie byli tacy wspaniałomyślni. Zrobili interes. Żydzi, chcąc ratować symbole swojej wiary, musieli zapłacić za wyposażenie Wielkiej Synagogi, które przecież do nich należało – dodaje P. Mazurek. Po 1945 r. kirkut był stopniowo rozkradany i niszczony. Został uporządkowany w 2008 roku. Spoczywają na nim dwaj wielcy rabini – Elchanan Aschkenasi oraz Meïr Posner. – Żyli oni na przełomie XVIII i XIX wieku. Ich dzieła wciąż są czytane i komentowane w jesziwach – podkreśla M. Rucki. W jorcajt, czyli każdą rocznicę śmierci rabinów, do Gdańska przyjeżdżają chasydzi z całego świata, głównie z USA. – Przez kilka godzin odmawiają modlitwę nad grobami Aschkenasiego i Posnera, a następnie wsiadają z powrotem do samolotów i wracają do domów – tłumaczy Rucki. Inną nekropolią, która w ostatnich latach przeszła gruntowną renowację, jest Wojskowy Cmentarz Francuski. Głównie spoczywają na nim żołnierze zmarli w niemieckich obozach jenieckich podczas II wojny światowej. – Spotykam osoby, które po latach odnajdują tu swoich bliskich. To bardzo wzruszające chwile. Pewien starszy pan przymocował do krzyża zdjęcie. Kto na nim jest? On sam jako młody chłopak siedzący na kolanach ojca – opowiada Maria Kowalewska, pracownik cmentarza.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.