Wyjście awaryjne

Jan Cichy

|

GN 43/2013

publikacja 24.10.2013 00:15

Z kredytami jest jak ze zdrowiem. Gdy zaczyna szwankować, można czekać na wizytę u lekarza tak długo, aż choroba zwali nas z nóg, albo umówić się od razu, po pierwszym kichnięciu. Zdecydowanie najgorszym wyjściem jest znachor. Najlepszym – profilaktyka.

 Co zrobić, gdy pojawią się trudności ze spłatą zaciągniętego kredytu? Najlepiepiej zgłosić się do banku, by wspólnie znaleźć najlepsze dla obu stron rozwiązanie Co zrobić, gdy pojawią się trudności ze spłatą zaciągniętego kredytu? Najlepiepiej zgłosić się do banku, by wspólnie znaleźć najlepsze dla obu stron rozwiązanie
henryk przondziono /gn

Kredyt wziąć łatwo, ale bywa, że spłaca się go bardzo trudno. Powodów zaistnienia takiej sytuacji może być sporo. W okresie kredytowania pogorszeniu może ulec sytuacja finansowa spłacającego. Może on stracić pracę, może zachorować i być zmuszony do przejścia na rentę, w końcu wypadki losowe mogą spowodować, że będzie musiał ponosić dodatkowe koszty, których wcześniej nie przewidywał. Ale to nie wszystko. Nieuważne czytanie umów (szczególnie tego, co napisane jest drobnym drukiem) może skutkować ratą wyższą niż planowana, a źle wyliczona kwota kredytu może nie wystarczyć na planowany zakup. W skrócie, czasami z winy osoby biorącej kredyt, czasami z powodów od niej niezależnych, zdarza się, że spłacanie zobowiązania staje się trudnym do udźwignięcia ciężarem. Co wtedy robić?

Jak u lekarza

Gdy zdrowie przestaje dopisywać, trzeba iść do lekarza, a nie do wiejskiego znachora. A najlepiej dbać o siebie, by nie zachorować. Jak to się ma do kredytów? Dbanie o siebie to... czytanie umów. Z badań przeprowadzonych przez Instytut Badawczy ARC Rynek i Opinia w 2009 r. wynika, że większość Polaków nie czyta umów, które podpisuje. Aż 56 proc. ankietowanych przyznawało, że jedynie przegląda umowy przed ich podpisaniem, a 12 proc. – że nie robi nawet tego. Podpisanie umowy oznacza zgodę na zaproponowane przez bank czy inną instytucję finansową warunki kredytu. Unieważnienie podpisanej umowy jest możliwe tylko w sytuacji, kiedy udowodni się, że wprowadzała ona w błąd albo była niezgodna z polskim prawem. I jedno, i drugie jest bardzo trudne. Kwestią podstawową jest dokładne sprawdzenie kosztów kredytu. A policzenie ich wcale nie jest proste. Oprocentowanie kredytu (zwykle to o nim mówi się w reklamach) może bowiem być korzystne, ale gdy weźmiemy pod uwagę wszystkie koszty, jakie trzeba będzie ponieść, kredyt przestaje być atrakcyjny.

Może się okazać, że za kredyt, który w telewizji i na billboardach kosztuje zaledwie 7 proc. w skali roku, trzeba zapłacić ok. 20 proc. Dlaczego? Na koszty kredytu, oprócz oprocentowania, składają się także marża banku i prowizja, a w przypadku kredytów w walutach obcych także tzw. spread, czyli różnica pomiędzy ceną kupna waluty a ceną jej sprzedaży. Bank przy rozliczeniach w walutach obcych sprzedaje klientowi walutę za wyższą cenę niż cena podawana przez NBP i kupuje za cenę niższą. Spread walutowy zasadniczo wpływa na wysokość raty. Duży wpływ na koszt kredytu ma też marża. W zależności od banku może wynieść od ułamka procenta do nawet kilku procent. Jest jeszcze prowizja, z której część banków rezygnuje. Gdyby podsumować wszystko, może się okazać, że rzeczywisty koszt kredytu jest wielokrotnie wyższy niż deklarowany w reklamie. Brak tej świadomości może być powodem późniejszych kłopotów finansowych. Da się ich uniknąć, dokładnie czytając każdą linijkę umowy. Ważne jest, by zwracać uwagę nie tylko na same koszty, ale także na opisane w umowach procedury np. wcześniejszej spłaty kredytu, przewalutowania kredytu, a nawet przesyłania aktualnego stanu zadłużenia. W umowie kredytowej jasno powinny być opisane także dodatkowe usługi związane z zaciąganym kredytem. Bardzo często jest to obowiązkowe ubezpieczenie domu, samochodu czy osoby, która zaciąga kredyt. Koszty tego ubezpieczenia zwykle przekraczają koszty podobnego ubezpieczenia kupionego na przykład w jakiejś firmie ubezpieczeniowej. Należy o tym pamiętać. Aby łatwo było porównać rzeczywiste koszty kredytów, banki oraz SKOK-i mają obowiązek podawania wartość RRSO, czyli rocznej rzeczywistej stopy oprocentowania. Wskaźnik ten uwzględnia wszystkie koszty kredytu, jakie ponosi kredytobiorca: prowizje, ubezpieczenia i inne opłaty bankowe.

Można się dogadać

Pozostając przy analogiach medycznych, dokładne czytanie umów można porównać do profilaktyki. Działania profilaktyczne obniżają ryzyko zachorowania, tak samo jak czytanie umów obniża ryzyko wpadnięcia w finansową pułapkę. Co zrobić, gdy mimo to wpadniemy w kłopoty? Wyjść jest kilka, ale przede wszystkim należy udać się do banku, w którym wzięło się kredyt. Najlepiej zrobić to nie w momencie, w którym kłopoty już się zaczęły, ale gdy zaczynamy je przewidywać. Jeżeli w kolejnym miesiącu ledwo wystarcza na spłatę kredytu, jeżeli w pracy zapowiadana jest redukcja zatrudnienia, jeżeli prognozy mówią, że cena waluty będzie rosła – to jest to dobry moment, by umówić się z konsultantem w banku na spotkanie. Dla banku najważniejszą sprawą jest odzyskanie swoich pieniędzy. Pozostaje tylko kwestia stylu, w jakim to zrobi. W interesie banku nie jest przejęcie nieruchomości, która jest gwarancją kredytu, czy współpraca z firmą windykacyjną. Dla banku oznacza to bowiem dodatkowe wydatki. W interesie zarówno banku, jak i klienta jest dojście do porozumienia. Kredyt można rozłożyć na dłuższy okres (obniżając tym samym ratę), można umówić się na odroczenie płatności, w końcu kilka kredytów można skonsolidować do jednego. Nie warto z taką rozmową czekać na ostatni moment. Nie warto czekać do chwili, kiedy bank sam upomni się o zaległe raty. Nie warto iść – wracając do medycznej analogii – do znachora. Branie tzw. chwilówek, aby wystarczyło na spłatę zaległych rat kredytów w banku, to jak gaszenie pożaru benzyną. Chwilówki są bardzo wysoko oprocentowane.

Nie jesteś sam

Wyjście z kłopotliwej sytuacji i osiągnięcie satysfakcjonującego obie strony – bank i kredytobiorcę – porozumienia jest możliwe zarówno w przypadku trudności ze spłacaniem kredytów hipotecznych czy konsumpcyjnych, jak i obciążeń na kartach kredytowych. Jeżeli istnieje uzasadniona obawa, że w okresie kredytowania może znacząco pogorszyć się sytuacja finansowa, warto rozważyć wykupienie odpowiedniego ubezpieczenia od ryzyka. Warto wykupić ubezpieczenie od śmierci lub od trwałej utraty możliwości pracy, gdy kredyt i utrzymanie domu jest finansowane przez jedynego żywiciela rodziny. Trzeba jednak pamiętać, że za ubezpieczenia trzeba płacić. Instytucjami, które zajmują się ochroną praw klientów, są organizacje konsumenckie. Jest ich sporo i warto do nich się zwracać o pomoc. Trzeba jednak pamiętać, że jeżeli umowa jest zgodna z polskim prawem, jej podpisanie oznacza zgodę na zawarte w niej warunki. I tutaj nie pomoże żadna organizacja konsumencka. Zanim umowa zostanie jednak podpisana, warto odwiedzić stronę internetową Komisji Nadzoru Finansowego (www.knf.gov.pl). Można tam znaleźć m.in. ostrzeżenia przed nierzetelnymi instytucjami finansowymi.

Uwaga konkurs

Przeczytaj uważnie tekst z cyklu „Polak na zakupach” i rozwiąż krzyżówkę zamieszczoną na s. 45 tego wydania „Gościa Niedzielnego”. Nagrody czekają!

Przydatne adresy

Federacja Konsumentów – www.federacja-konsumentow.org.pl, tel. (22) 827 11 73 Komisja Nadzoru Finansowego – www.knf.gov.pl, tel. (22) 262 50 00 Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów – www.uokik.gov.pl, tel. (22) 556 08 00• Więcej o ekonomii na stronie www.nbp.pl. Zainteresowała cię treść artykułu? Podziel się z najbliższymi! Zaproś ich do odwiedzenia strony www.gosc.pl/Polak_na_zakupach, gdzie zamieszczamy kolejne odcinki cyklu „Polak na zakupach”. Weź udział w ankiecie internetowej dotyczącej tego cyklu – możesz wylosować jeden z 10 upominków.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.