Jak to z polską 
lewicą było?


Piotr Legutko


|

GN 43/2013

publikacja 24.10.2013 00:15

Daleką drogę przeszła lewicowa inteligencja w PRL. Od śpiewania „Międzynarodówki” po Komitety Obrony Robotników, które rozsadziły komunę.


Jacek Kuroń (w środku) po 1968 roku zaczął akceptować ewangeliczny system wartości i odrzucił marksizm. Słynny list otwarty do partii, przygotowany wcześniej wraz z Karolem Modzelewskim, był jeszcze pisany z marksistowskich pozycji Jacek Kuroń (w środku) po 1968 roku zaczął akceptować ewangeliczny system wartości i odrzucił marksizm. Słynny list otwarty do partii, przygotowany wcześniej wraz z Karolem Modzelewskim, był jeszcze pisany z marksistowskich pozycji
Tadeusz Zagoździński /CAF/PAP

Jest to droga w pewnym sensie zamknięta klamrą „Solidarności”. Wszystko, co działo się potem… to już zupełnie inna historia. Niezwykłą ewolucję, od 1956 do 1976 roku, kontestującej totalitaryzm lewicy opisał Dariusz Gawin w wydanej właśnie książce „Wielki zwrot”. To opowieść o trochę zapomnianym już polskim fenomenie społecznym, którym zachwycił się świat. Ale także o tym, jak wyboista była droga lewicowej inteligencji do zrozumienia polskiej duszy. 


Wyszyński jak Gomułka?


Dariusz Gawin przeczytał wszystko to, co ważnego napisali ludzie polskiej lewicy – od artykułów w „Po Prostu” po teksty emigracyjnego już „Aneksu”. Książkę warto szczególnie polecić tym, którzy nie czytali, a uwierzyli – legendzie. Na przykład słynnego listu otwartego Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego. Jest on dziś czczony nieomal jak jeden z kamieni milowych na drodze do wolności, przede wszystkim dlatego, że autorzy zapłacili zań więzieniem. Ale w swej treści było to płomienne wezwanie do rewolucji, oddania władzy radom robotniczym, kwestionujące demokrację parlamentarną i uzasadniające terror jako „cenę za postęp”. Kuroń i Modzelewski atakowali partię z lewej flanki. Kościół jest jednak w ich liście równie groźnym przeciwnikiem, jako wróg postępu. Kard. Wyszyński był przez młodych buntowników stawiany na równi z Władysławem Gomułką. Także Adam Michnik uważał go w latach 60. ub. wieku za „reakcjonistę i wstecznika”, a biurokrację partyjną stawiano w jednym szeregu z biurokracją kościelną. Taka wykładnia wśród lewicowych intelektualistów obowiązywała aż do marca 1968 r. Szczególnie zasmucający był ich stosunek do uroczystości milenijnych i walki o krzyż w Nowej Hucie. 


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.