Niedziela na celowniku

Jerzy Szygiel

|

GN 42/2013

publikacja 17.10.2013 00:15

„Francuzi chcą pracować w niedzielę” – na początku października taką „wiadomość” można było usłyszeć w naszych mediach. Była wielokrotnie powtarzana, jakbyśmy mieli poczuć wyrzuty sumienia, że z braku entuzjazmu dla takiej idei pozostajemy w ogonie współczesności.

Z przeprowadzonych sondaży wynika, że Francuzi chcą,  by hipermarkety były w niedziele otwarte, ale jednocześnie sami nie zgadzają się pracować tego dnia Z przeprowadzonych sondaży wynika, że Francuzi chcą, by hipermarkety były w niedziele otwarte, ale jednocześnie sami nie zgadzają się pracować tego dnia
Philippe Turpin /east news

Ów „news” należy do kategorii tzw. wiadomości-sloganów”, w których jakaś przemiana ekonomiczno-obyczajowa ma wyglądać na ściśle ukierunkowaną, historycznie zdeterminowaną i ostatecznie nieodwracalną. W polskich środkach masowego przekazu tytuł-slogan był wyjaśniany na dwa sposoby: w Paryżu doszło do demonstracji na rzecz pracy w niedzielę lub też na taką chęć miał wskazywać sondaż. Wyjaśnijmy od razu, że owa demonstracja była 120-osobową pikietą niektórych pracowników francuskich hipermarketów obecnych również w Polsce: Castoramy i Leroy Merlin. Co do sondaży, ani jeden z przywoływanych przez polskie media nie badał społecznej skali pragnienia pracy w niedzielę, lecz wyłącznie przyzwolenie na niedzielne otwarcie hipermarketów budowlanych. Tym niemniej francuska debata na ten temat jest charakterystyczna dla wielu krajów w Europie. U jej podstawy leży jednak sporo szkodliwych mitów. Zarówno we Francji, jak i w innych krajach, kodeks pracy stanowi, że niedziela pozostaje koniecznym dniem tygodniowego wypoczynku. Są jednak od tego liczne wyjątki dyktowane witalnymi potrzebami społecznymi. Nikt nie kwestionuje niedzielnej pracy pielęgniarek i lekarzy, policjantów, strażaków czy strażników więziennych. Ponadto pozostaje otwarta część małych sklepów spożywczych oraz instytucje odpowiadające tradycyjnemu pojęciu niedzieli jako dnia skoncentrowanego na rodzinie i kulturze, jak restauracje, kina i teatry. Ewolucja niedzieli w kierunku banalnego dnia handlowego przyspiesza jednak od połowy lat 90. ubiegłego wieku, pod wpływem właścicieli wielkich sklepów. Działa to trochę jak reklama: jeśli nie potrzebujesz czegoś, to należy taką potrzebę stworzyć, choćby z niczego. Inny wolny dzień – sobota – przestał wystarczać. Kolejne miejsca handlu – np. hipermarkety meblarskie i ogrodnicze – dostawały administracyjne zezwolenia na pracę w niedzielę, aż coraz częściej zaczęło dochodzić do konfliktów ze związkami zawodowymi.

Sondażowa schizofrenia

Aktualną stawką konfliktu dotyczącego pracy nocnej i niedzielnej jest odpowiedź na pytanie, czy takie rozregulowanie zarządzania ludzkim czasem ma stać się powszechne? Czy dobra materialne mają bez przerwy pozostawać do naszej dyspozycji i czy tradycja „czasu świętego” ma iść do lamusa ze względu na wymogi współczesnego kapitalizmu? Jeśli spojrzeć na sondaże, odpowiedzi są w zasadzie schizofreniczne. Jeśli zadać ludziom pytanie, jak w sondażu instytutu BVA z 4 października: „Czy zgodziłbyś się pracować regularnie w niedziele?”, większość (56 proc.) jest przeciw. To się zgadza z innymi sondażami zadającymi takie pytanie – ta większość waha się od 55 do 66 proc. Takich sondaży nie było jednak wiele. Te, na które powołuje się prasa, ujawniają inną większość (od 68 do nawet 80 proc.) – osób, które uważają, że „sklepy powinny być otwarte również w niedzielę” lub że „rząd powinien pozwolić na niedzielne otwarcie hipermarketów budowlanych”. Inaczej mówiąc, większościowa odpowiedź brzmi: „Ja nie chcę pracować w niedzielę, ale inni niech pracują”. Konflikt urósł wokół wielkich sklepów dla majsterkowiczów i budowlańców, bo Castorama i Leroy Merlin postanowiły zlekceważyć postanowienie sądu, który 26 września nakazał zamknięcie tych sklepów w niedziele. Sieci handlowe wolą płacić karę 120 tys. euro za każdy otwarty wtedy hipermarket, niż zrobić jednodniową przerwę w handlu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.