Krzyż na niebie

Joanna Juroszek

Dokładnie 96 lat temu w Fatimie tysiące ludzi oglądało cud tańczącego słońca na niebie. W niedzielę rzymskie niebo ozdobił znak krzyża.

Krzyż na niebie

Nie, to nie był  cud. To krzyżujące się ślady dwóch samolotów, które przelatywały nad Wiecznym Miastem, przypadkiem utworzyły ten wymowny znak . Czemu o tym piszę? Bo dla mnie i dla tysięcy osób zgromadzonych na Placu Świętego Piotra były one pięknym znakiem codziennej, zwykłej Bożej obecności.

Właśnie dziś, naśladując swoich poprzedników, po Eucharystii na zakończenie Dni Maryjnych Roku Wiary, papież Franciszek zawierzył świat Maryi i z ufnością dziecka poprosił o Jej Matczyną pomoc.

Podczas homilii papież tłumaczył, że Bóg ocala, uzdrawia. Mówiąc o Maryi, wyjaśniał, że Ona nie bała się zaufać,  powiedzieć Bogu: tak. „Zaufaj Bogu, wyjdź z samego siebie” – mówił papież. Po raz kolejny tłumaczył, że chrześcijaninem jest się zawsze, że chrześcijaństwo nie boi się krzyża, wielbi Boga i  Jemu ufa.

Ojciec Święty jasno wskazał, że Maryja, przychodząc do Elżbiety, wielbiła Boga, nie tylko za to, co uczynił dla Niej, ale także za cały cud zbawienia.

Figura Matki Bożej z Fatimy, znak krzyża na niebie, a przede wszystkim spotkanie z papieżem  i wiernymi całego świata na Eucharystii to dla mnie kolejne dowody na małe - wielkie cuda Boga obecnego w moim życiu.

 W niedzielę 13 października papież Franciszek kolejny raz pokazał, że źródłem jego siły jest przede wszystkim oddanie się w ręce Boga.

 A reformy, których domaga się postępowy świat, nie przejdą bez zgody Niepokalanej, której w całości powierzył się papież z dalekiego kraju…