Piorun, który uderza

Krzysztof Kozłowski

|

Posłaniec Warmiński 41/2013

publikacja 10.10.2013 00:15

O morzu łez wylewanych w kościołach, spotkaniu z Jezusem i świadectwach sąsiadów z ks. Tomaszem Pocałujko, który prowadzi wraz z grupą rekolekcje ewangelizacyjne, rozmawia Krzysztof Kozłowski.

Piorun, który uderza – Kiedy nie ma Jezusa, kiedy nie jesteśmy w stanie łaski uświęcającej, w sposób naturalny otwieramy się na dostęp szatana. Kiedy Jezus jest, życie staje się bezpieczniejsze – mówi ks. Tomasz Pocałujko Krzysztof Kozłowski /GN

Krzysztof Kozłowski: Minął rok od rozpoczęcia rekolekcji ewangelizacyjnych w parafiach naszej archidiecezji. I co, dzieją się cuda?

Ks. Tomasz Pocałujko: Największe cuda nie są spektakularne. Bo nie widać ich wprost. One dokonują się wewnątrz ludzkich serc. Kiedy rozpoczynaliśmy od rekolekcji w Gietrzwałdzie, nie byliśmy w stanie przewidzieć, co one mogą przynieść. Mieliśmy założenia, przemyślany i omodlony program, ale co będzie się dziać, nie wiedzieliśmy. Nie wiedzieliśmy, jak ludzie będą reagować, bo to nie są rekolekcje statyczne, że wychodzi ksiądz, staje za amboną i mówi. Podczas tych rekolekcji są takie momenty, które wymagają aktywności, wyjścia z ławek, podejścia do Jezusa Chrystusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie. Pewne rzeczy były do przewidzenia, inne nie.

Co Księdza najbardziej zaskoczyło, co było nieprzewidywalne?

– Nie do przewidzenia były reakcje ludzi, choćby wiele łez, które towarzyszą licznym momentom tych rekolekcji, kiedy dotykamy trudnych i bolesnych spraw, żeby podprowadzić człowieka niosącego swój krzyż do spotkania z Jezusem. Okazało się, że kiedy dotykamy modlitwą i słowem, pojawia się ich bardzo wiele. Obecnie prowadzę po raz siódmy te rekolekcje. Nie było takich, podczas których nie byłoby łez. To mnie zupełnie zaskoczyło. Zaskoczyły mnie wyznania ludzi po rekolekcjach, ich świadectwa.

To potwierdza Księdza słowa, że cuda dokonują się wewnątrz serc.

– Wystarczy je tylko w sobie dostrzec. Zadziwiająca jest czasem dojrzałość owych odkryć. Ludzie dokopują się do schowanych w swej głębi trudnych spraw, zranień. Po rekolekcjach są w stanie oddać to Jezusowi, co uświadamia, że każdy człowiek ze swoją historią może do Niego przyjść i oddać Mu życie. Osobiście. Może po raz pierwszy świadomie. Bo przecież ci ludzie są na niedzielnych Mszach św., są w kościele. Ale w te dni spotkania z Bogiem stają się bliższe, intymniejsze. Jednak o najpiękniejszych rzeczach nie mogę mówić, bo dokonały się w konfesjonale.

Czy ogrom łez nie jest obrazem współczesnego człowieka, który chce sprostać wizji fizycznego piękna? A przed Chrystusem jest się przecież nagim. Świadomość prawdy musi boleć.

– Rzeczywiście, przez to, że nie czujemy się do końca zaakceptowani i kochani, pojawiają się lęk i chęć ukrycia się pod pozorem. Jeśli ukażę prawdę o sobie, co było w moim życiu, to może zostanę definitywnie odrzucony. Nie będę atrakcyjny dla ludzi. Pojawiają się maski. A przecież każdy z nas doświadczył zranienia, odrzucenia, bolesnych konsekwencji popełnionych grzechów. Często wypieramy te uczucia, oddalamy od siebie, jakby skrywamy przed samym sobą. A tak naprawdę to jest w nas. Stąd biorą się depresje, brak zaufania, brak wiary w samego siebie. W to, że Bóg mnie kocha, że mam wartość. I nagle, w świetle słowa Bożego, dostrzegamy to.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.