Przedszkola tylko dla bezrobotnych?

Stefan Sękowski

Tak będzie wyglądać los rodziców, jeśli sejm wprowadzi kryterium dochodowe przy rekrutacji do przedszkoli.

Przedszkola tylko dla bezrobotnych?

Jest rok 2013. Ania i Piotrek mają dwoje dzieci – Jasia (3 latka) i Małgosię (roczek). Piotrek pracuje zarobkowo, Ania nie, ponieważ opiekuje się dziećmi w domu. Chciałaby jednak wrócić do pracy. Babcie i dziadkowie daleko, opiekunki drogie, dobrze byłoby posłać dzieci do przedszkola i żłobka – przy czym ze względu na dochody Piotrka w rachubę wchodzą jedynie placówki publiczne. Rodzice wypełniają dokumenty, zgodnie z prawdą podają, że mąż zarabia, żona nie. Przychodzi sądny dzień: informacje o przyjęciach do przedszkoli i żłobków. Jaś się dostaje, ale Małgosia – nie. Powód: tylko jeden rodzic pracuje, a pierwszeństwo mają rodzice, którzy oboje pracują. Żona zostaje w domu z młodszym dzieckiem, które wpisuje się na listę kolejkową do żłobka.

Jest rok 2014. Krótko przed następną rekrutacją (dzieci do przedszkola zapisuje się co roku na nowo) zwalnia się miejsce w żłobku. Ania znajduje pracę, może niekoniecznie zgodną z jej wyobrażeniami o ciekawej pracy, ale za to pozwalającą na podratowanie domowego budżetu i dającą nadzieję na zmiany na lepsze w przyszłości. Pod koniec poprzedniego roku sejm uchwalił zmianę w ustawie oświatowej, proponowaną przez kierowane przez Krystynę Szumilas ministerstwo edukacji narodowej. Zakłada ona wprowadzenie kryterium dochodowego. Pierwszeństwo mają mieć te dzieci, których rodzice zarabiają najwyżej 539 złotych netto na członka rodziny. Pech chce, że rodzice zarabiają łącznie nieco więcej, niż płacę minimalną podzieloną na dwa, co powoduje, że przez prawo traktowani są niczym bogacze, którzy nie zasłużyli na publiczne przedszkole. Małgosia zostaje w żłobku, podlegającym ministerstwu pracy i polityki społecznej. Jasio w kolejnym roku nie będzie chodził do przedszkola, jego miejsce w grupie zajmie inne dziecko.

Ania rezygnuje z pracy – nie chce, by cała jej pensja szła na opiekunkę lub prywatne przedszkole (czesne i wyżywienie w przedszkolu publicznym to przy tym pikuś). Za nową rozglądać się będzie za rok, kiedy Jasio będzie miał pierwszeństwo jako podlegający obowiązkowi przedszkolnemu. Nie wie jednak, czy ma to sens, bo w końcu za kolejny rok tym razem Małgosia może stracić miejsce w przedszkolu, jako córka finansowych potentatów.