Mała wiara w wielkiego Boga

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 40/2013

„Przymnóż nam wiary”. Tę prośbę apostołów można też przetłumaczyć: „dodaj nam wiary”.

Mała wiara w wielkiego Boga

Warto zerknąć na słowa Jezusa poprzedzające tę wypowiedź. Mówi tam o zgorszeniach, przestrzega, by samemu nie stać się gorszycielem, wzywa, by zawsze być gotowym do wybaczania. W tle jest więc tajemnica zła, które dotyka Kościół. Apostołowie w takim kontekście proszą o wzrost wiary. Jakby się bali, czy wytrzymają napór sił ciemności. Ich prośba jest nam bliska. Wiara oznacza więc tutaj szczególne zaufanie do Boga w obliczu zła. Chodzi o wiarę w to, że to On ostatecznie zwycięża, że dobro zatriumfuje nad złem, prawda nad kłamstwem, miłość nad nienawiścią. Często przecież wydaje się nam, że wygrywa raczej zło, kłamstwo czy nienawiść.

2 „Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy…” Pan Jezus koryguje myślenie uczniów. Nie chodzi o to, by mieć „wielką wiarę”. Taką, która uchroni nas przed zmaganiami z siłami zła, wątpliwościami, walką, pytaniami bez odpowiedzi. Nie! Chodzi raczej o „małą wiarę”, ale w wielkiego Boga. Wiarę skromną, pokorną, bezbronną, kruchą, wolną od arogancji czy niecierpliwości. Małe ziarno jest obietnicą krzewu lub potężnego drzewa i ich owoców. Wiara jest więc z natury zwrócona ku przyszłości. Jej moc, skuteczność ujawni się kiedyś, niekoniecznie od razu. Ziarno musi obumrzeć, czyli pozornie przegrać, zniknąć w ziemi. Wiara musi przejść przez próbę, przez ogołocenie. Musi stawać się bardziej Boża, mniej ludzka. Na czym koncentruję się bardziej: na chęci posiadania „wielkiej wiary” czy raczej na samym Bogu?

3 „Słudzy nieużyteczni jesteśmy”. To jest właśnie klucz do uruchomienia Bożej mocy w naszym życiu – pokora. Zgoda na to, że jestem sługą, niewolnikiem. Słowo „nieużyteczny” może być nieco mylące. Bliższe oryginałowi jest określenie „niegodny”, „nie mający żadnej zasługi”. Bóg jest źródłem siły, na Niego liczę bardziej niż na siebie. O tym nie wolno zapominać. Trzeba zgiąć kark przed Bogiem. Taka postawa nie jest czymś, co mnie upokarza. Przeciwnie, to wyzwala. Bóg nie jest przecież tyranem, który żyje z wyzysku swoich sług. Jezu obiecuje w innym miejscu: „Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc, będzie im usługiwał” (Łk 12,37).

4 „Wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać”. Nieraz się nam wydaje, że daliśmy z siebie już tyle, że teraz należą się nam oklaski, kwiaty, nagrody i Bóg wie co. Warto pomyśleć, co jest moją powinnością wynikającą z mojego powołania, zawodu, sytuacji życiowej. Czy potrafię w ogóle patrzeć na moje życie jako na służbę czy patrzę na nie według logiki świata – jak na karierę? Co powinienem konkretnie dziś, w tym tygodniu, zrobić dla Boga, dla ludzi, dla Kościoła? Ile rzeczy zaniedbuję, w czym jestem wierny? Czy nie dopadło mnie zgorzknienie? Czy służba jest dla mnie radością czy udręką?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.