Wciąż wiele do odkrycia

Gość Lubelski 39/2013

publikacja 26.09.2013 00:15

O fenomenie oazy, dobrej młodości i ewangelizacji w Chinach z dr. Robertem Derewendą, dyrektorem Instytutu im. ks. Franciszka Blachnickiego, rozmawia Agnieszka Gieroba.

 – Ruch oazowy jest bardzo prosty, ale wymagający – mówi R. Derewenda – Ruch oazowy jest bardzo prosty, ale wymagający – mówi R. Derewenda
Agnieszka Gieroba /GN

Agnieszka Gieroba: Oazowicze z całej Polski przyjadą na sympozjum poświęcone Ruchowi Światło–Życie. Jest jakaś specjalna okazja do takiego spotkania?

Robert Derewenda: – Świętujemy rocznicę Soboru Watykańskiego II. Ruch Światło–Życie był bezpośrednim przełożeniem postanowień soborowych na codzienne życie. Podkreślał to wielokrotnie Jan Paweł II. Sam czerpał z ruchu oazowego, choćby podejmując się organizowania Światowych Dni Młodzieży, które wzorował na oazowych dniach wspólnoty. Chętnie o tym mówił, a z ks. Franciszkiem Blachnickim, założycielem ruchu, łączyły go przyjaźń i zrozumienie. Chcemy też spojrzeć na historię ruchu, jego współczesność i przyszłość z uniwersyteckiej perspektywy. Ten rok jest jubileuszem 55-lecia Instytutu Niepokalanej Matki Kościoła, założonego przez ks. Blachnickiego, mija 50 lat od pierwszej oazy i 40 od aktu konstytucyjnego Ruchu Światło–Życie.

W Polsce wciąż w kościołach jest więcej ludzi niż w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Czy oaza ma w tym swój udział?

Nasz Kościół różni się nie tylko od Kościoła na Zachodzie Europy, ale i od tego w Europie Środkowo-Wschodniej. Jedną z przyczyn takiego stanu możemy upatrywać w ruchu oazowym. W czasach komunizmu, który próbował odciągnąć ludzi od Kościoła, w Polsce młodzież spotykała się przy parafiach. Garnęła się do Kościoła, do różnych oferowanych przez niego form. Jedną z nich był Ruch Światło–Życie.

Ponoć oazowiczów można spotkać wszędzie…

Ówczesna młodzież to dziś ludzie dorośli, zajmujący różne stanowiska, odpowiedzialni, mający rodziny. I nawet jeśli nie są w oazie dzisiaj, to mają pewien punkt odniesienia. Kościół nie jest dla nich skansenem z dzieciństwa, ale wspomnieniem dobrej młodości. Myślę, że pracę, jaką wykonała oaza, można porównać do tego, co zrobił ruch harcerski w okresie międzywojennym. Zaowocowało to w czasie wojny i po wojnie, kiedy ci harcerze byli już starsi, ale wyniesione z lat młodzieńczych ideały, umiłowanie wolności, patriotyzm, wartości były dla nich ważne przez całe życie. Oaza działała i działa podobnie. Młodych ludzi wychowywanych przy Kościele można liczyć w dziesiątkach tysięcy. To przynosi dziś efekt.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.