W leasing bez BIK

Wanda Bramska

|

26.09.2013 00:15 GN 39/2013

publikacja 26.09.2013 00:15

Miał się okazać przebojem na rynku usług, szeroką bramą dla tych, którzy z różnych powodów nie mogą otrzymać kredytu bankowego. Tak się nie stało. Dlaczego leasing nadal pozostaje w niełasce konsumentów?

Leasing jest formą kredytu, w której  pożycza się nie pieniądze,  ale konkretny towar, np. samochód Leasing jest formą kredytu, w której pożycza się nie pieniądze, ale konkretny towar, np. samochód
Józef Wolny /gn

Jak „dorobić się” samochodu, jeśli nie  mamy wystarczającej gotówki na jego zakup? Możemy zaciągnąć kredyt w banku albo skorzystać z oferty sprzedaży ratalnej. Szybciej jednak wsiądziemy do wymarzonego wozu, decydując się na leasing. Wbrew pozorom, decyzja nie jest taka oczywista, bo chociaż każda z opcji wiąże się z zaciągnięciem długu, różne są jego formy i uwarunkowania.

Jakoś nie zachwycił

Leasing konsumencki znany jest w Polsce od 13 lat, ale z powodu nieścisłych przepisów prawnych firmy leasingowe nie miały go w swojej ofercie. Zielone światło zapaliło się dopiero dwa lata temu, kiedy uproszczono formalności, a leasingodawcy zachowali korzystny sposób rozliczenia podatku dochodowego, podobny do tego, który stosują w przypadku klientów biznesowych. Wydawało się wówczas, że leasing ma realną szansę znacząco uzupełnić ofertę kredytów bankowych. Jego wielkim orędownikiem był ówczesny wicepremier Waldemar Pawlak, który polecał go osobom przeciętnie zarabiającym: „Zamiast zadłużać się na zakup auta, możemy je wyleasingować, a po trzech latach zamienić na nowe”. W tym samym roku, kiedy w życie weszły przepisy zachęcające firmy do tworzenia ofert dla klientów indywidualnych, zaczęła też obowiązywać ustawa o kredycie konsumenckim. Jej zapisy, rozszerzające prawa kredytobiorców i nakładające nowe obowiązki na kredytodawców, objęły sporą część umów leasingowych. Od dwóch lat Ministerstwo Gospodarki stara się sprawę doprecyzować, a firmy leasingowe czekają na decyzje.

Użytkownik, a nie właściciel

Leasing jest formą kredytu, w której pożycza się nie pieniądz, ale konkretny towar, np. samochód, motocykl, quada. Teoretycznie można też pożyczyć droższy sprzęt AGD i RTV, ale polskie firmy leasingowe nie mają go w ofercie dla klientów indywidualnych. 6 lat temu były też przymiarki, by stworzyć alternatywę dla kredytów hipotecznych i w leasingu udostępniać klientom indywidualnym domy i mieszkania. Okazało się jednak, że bez pomocy finansowej państwa przeciętnie zarabiający Kowalski nie byłby w stanie udźwignąć rat i tym samym pomysł upadł. Pożyczka leasingowa trwa określony czas – nie dłużej niż 5 lat. Po tym okresie, w zależności od tego, jak zdecydowaliśmy przy podpisywaniu umowy, leasingowany przedmiot może automatycznie przejść na naszą własność, możemy go wykupić na preferencyjnych warunkach, wymienić na nowy model lub też oddać leasingodawcy. W porównaniu z kredytem bankowym czy pożyczką, leasing ma bardzo prostą procedurę. Wystarczy przedstawić dowód osobisty i oświadczenie (lub zaświadczenie) o zarobkach. Decyzja zapada nawet w ciągu kilku godzin. Firma leasingowa ocenia tylko zdolność do spłaty miesięcznych rat, nie sprawdza wiarygodności klienta, jego historii w Biurze Informacji Kredytowej, nie wymaga też żyrantów. Jest to możliwe, ponieważ leasingowany przedmiot de facto przez cały czas trwania umowy pozostaje własnością firmy. Jeśli więc klient okaże się nieuczciwy i nie będzie systematycznie regulował należności, użyczający po prostu odbierze mu swoją własność. W takim przypadku klient jest zobowiązany w całości wpłacić resztę rat, których wysokość pomniejsza się o kwoty uzyskane przez firmę leasingową ze sprzedaży przedmiotu lub z oddania go w ponowny leasing.

Ze względu na uproszczone formalności leasing może być atrakcyjny dla tych, którzy mają trudności z uzyskaniem kredytu bankowego: dla wykonujących wolne zawody, zatrudnionych na umowach czasowych, ale również dla tych, którzy nie mają nieposzlakowanej opinii w BIK.

Ile to kosztuje?

Na pytanie, czy bardziej opłaca się kupić samochód na kredyt, w sprzedaży ratalnej, czy też leasingować, nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Teoretycznie firmy leasingowe, jako stali partnerzy dealerów samochodowych i ubezpieczycieli, mogą wynegocjować duże rabaty, a co za tym idzie: zaproponować klientom auta tańsze od tych kupowanych w salonach. Niższe są też koszty takiego wypożyczenia, bo firmy nie wliczają w cenę kosztów ryzyka niespłaconego kredytu, a na dodatek mogą same dokonywać odpisów amortyzacyjnych pojazdu. Jednak w firmie leasingowej – tak samo jak w banku – zapłacimy prowizję i opłatę wstępną (zazwyczaj 10 proc. wartości samochodu), a potem wiele dodatkowych opłat: za rejestrację pojazdu, wydanie duplikatów dokumentów, zmianę harmonogramu spłat lub ich terminu, za wydanie nowych tablic rejestracyjnych, za zezwolenie użytkowania samochodu przez osoby trzecie (bez niego kluczyków nie możemy dać nawet współmałżonkowi)… Trudno więc jednoznacznie ocenić, czy w sumie koszty te są niższe od kredytu bankowego. Firma leasingowa może za to załatwić za klienta wiele formalności związanych z zakupem samochodu, rejestracją oraz wykupieniem pakietu ubezpieczeniowego, który może okazać się szczególnie korzystny dla kierowców bez zniżek. Osoby, którym za bezwypadkową jazdę przysługują zniżki w ubezpieczeniu, w przypadku leasingowanego auta nie będą mogły z nich skorzystać. Leasingując samochód, musimy dokładnie przeczytać umowę oraz uzupełniające ją dodatkowe dokumenty, które określają, jak samochód może być eksploatowany. To bardzo ważne, bo niezastosowanie się do tych wymagań może spowodować, że opłaty wzrosną. Trzeba pamiętać, że wszystkie przeglądy techniczne, naprawy, a nawet wymiana opon muszą być wykonywane w autoryzowanych serwisach. Zanim podpiszemy umowę, musimy dowiedzieć się, jak będziemy mogli zareklamować samochód, jeśli okaże się wadliwy, jakie są warunki napraw powypadkowych i co nas czeka w sytuacji kasacji pojazdu przed zakończeniem okresu leasingu.

Obiecujące perspektywy

Leasing w dalszym ciągu jest atrakcyjny głównie dla firm, które jego koszty mogą odliczyć sobie od podatku. Takich ulg nie mają osoby fizyczne. Do leasingu nie zachęca też przeświadczenie, że przez cały czas umowy jeździmy nie swoim samochodem. Gdy weźmiemy na jego zakup kredyt z banku lub dokonamy zakupu w sprzedaży ratalnej, od razu jesteśmy wpisani jako jego współwłaściciele i możemy nim dysponować w dowolny sposób, serwisować, gdzie chcemy i użyczać, komu chcemy. Bank wymaga tylko systematycznego płacenia rat. Jednak, zdaniem ekspertów firmy Deloitte, rynek leasingu w Polsce – zwłaszcza konsumenckiego – w najbliższych pięciu latach wzrośnie o 41 procent. Czy pójdziemy śladem Słowaków, u których 65 proc. nowych auto kupowanych jest w leasingu, czy Rumunów, gdzie tym sposobem nabywa się aż 72 proc. pojazdów? To możliwe, jeśli firmy leasingowe zaproponują klientom coś bardziej konkurencyjnego. „W Polsce oferta produktowa na finansowanie samochodów dla osób fizycznych znajduje się na poziomie epoki kamienia łupanego. Główną barierą jest brak doświadczenia firm leasingowych zarówno w obsłudze, jak i w ocenie zdolności kredytowej klientów detalicznych, w czym pomocne mogą być banki” – ocenia w raporcie o polskim leasingu Michał Dubno z Deloitte. Już teraz na tym rynku można dostrzec oznaki ożywienia. W 2011 r. polskie firmy leasingowe miały zaledwie 2,8 proc. klientów indywidualnych. W ubiegłym roku było ich już 10 procent. • Więcej o ekonomii na stronie www.nbp.pl. Zainteresowała cię treść artykułu? Podziel się z najbliższymi! Zaproś ich do odwiedzenia strony www.gosc.pl/Polak_na_zakupach, gdzie zamieszczamy kolejne odcinki cyklu „Polak na zakupach”. Weź udział w ankiecie internetowej dotyczącej tego cyklu – możesz wylosować jeden z 10 upominków.

Uwaga konkurs

Przeczytaj uważnie tekst z cyklu „Polak na zakupach” i rozwiąż krzyżówkę zamieszczoną na str. 28 tego wydania „Gościa Niedzielnego”. Nagrody czekają!

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.