Koledzy, za mną!

Barbara Andrijanić

|

GN 39/2013

publikacja 26.09.2013 00:15

Kościół chorwacki cieszy się nowym błogosławionym męczennikiem. Został nim ks. Miroslav Bulešić, czczony jako patron bierzmowanych, księży i całej Istrii.

Msza prymicyjna  ks. Bulešicia w Svetvinčenat Msza prymicyjna ks. Bulešicia w Svetvinčenat
reprodukcje ze strony miroslav.bulesi.chr

Prosta historia. Miha i Lucija biorą ślub. 13 stycznia 1920 r. rodzi im się dziecko, które 10 dni później niosą do kościoła, żeby ochrzcić. Nie są świadomi, że Miroslav (miro – pokój, slaviti – świętować), imię, które mu wybrali, tak dosłownie wypełni jego krótkie 27-letnie życie. A oni będą musieli się tego pokoju uczyć, przyjmując śmierć syna tylko dlatego, że wbrew zakazowi władz odprawił Mszę św. dla bierzmowanych.

Najważniejszy jest pokój

Miroslav był jednym z pięciorga dzieci w rodzinie Bulešiciów. Rodzice, rolnicy, ciężko pracowali, aby zapewnić synowi możliwość nauki, najpierw w niższym (wyjechał z domu jako 11-latek), potem w wyższym seminarium duchownym, a potem podczas studiów w Rzymie, które rozpoczął jesienią 1939 roku. Do Istrii wrócił wiosną 1943 roku i tu przyjął święcenia kapłańskie, aby 2 tygodnie później odprawić swoją pierwszą Mszę św. w rodzinnej parafii Svetvinčenat. – 7-kilometrowa procesja mieszkańców okolicznych wsi odprowadzała naszego Miro do kościoła – wspomina Mszę prymicyjną do dziś żyjący brat księdza – Josip. Jeszcze jesienią tego samego roku biskup mianował ks. Miro proboszczem w Bedernie, a ponieważ trwała wojna, młody kapłan z niepokojem patrzył, jak walczą ze sobą trzej nieprzyjaciele – chorwaccy partyzanci, włoscy faszyści i Niemcy. Josip opowiada, że ksiądz Bulešić często rozmawiał z partyzantami, spotykał się z nimi potajemnie, dyskutował o Kościele, ale i organizował ziemniaki wdowom po żołnierzach zabitych w wojennej zawierusze. „Nikomu nie odmówię sakramentu – pisał w swoim dzienniku kapłan – nie ma znaczenia, czy poprosi o niego Chorwat, Niemiec czy Włoch“. Dla niego najważniejszy był pokój, ale nie zgoda na niesprawiedliwość. Podczas gdy wielu mieszkańców Istrii, pozostającej przez ponad 20 lat pod panowaniem Italii, pod naciskiem władz zmieniało nazwiska na brzmiące włosko, rodzina Bulešić nigdy na to nie przystała. W Badernie ks. Miro doczekał końca wojny, ale właśnie wtedy zaczęły się prawdziwe problemy buntowniczego kapłana, który w 1945 r. rozpoczął pracę w Kanfanar.

Wielki problem komunistów

Komuniści nie mogli zaakceptować uśmiechnietego proboszcza, który przyciągał do Kościoła coraz więcej parafian. Działo się tak, ponieważ przejąwszy parafię po włoskim proboszczu, znowu wprowadził tu język chorwacki (nie zapominając o swoich włoskich parafianach), rozśpiewał wiernych, a odważnymi kazaniami zaczął przysparzać jeszcze więcej problemów nowej komunistycznej władzy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.