Wdzięczni Opatrzności

Mariusz Majewski

|

GN 37/2013

publikacja 12.09.2013 00:15

Historie darczyńców budowy Świątyni Opatrzności Bożej na warszawskim Wilanowie pokazują, w jaki sposób Bóg działa w ludzkim życiu, nawet gdy wokół hulają zło i wojenna zawierucha.

W Centrum Opatrzności Bożej znajdują się tablice z nazwiskami fundatorów W Centrum Opatrzności Bożej znajdują się tablice z nazwiskami fundatorów
tomasz gołąb /gn

Koncepcja budowy Świątyni Opatrzności Bożej pojawiła się ponad 222 lat temu. Sejm Czteroletni podjął uchwałę o wzniesieniu takiego obiektu jako wyrazu dziękczynienia za uchwalenie Konstytucji 3 maja. Ideę zaczął realizować jednak dopiero kard. Józef Glemp. Jego następca, kard. Kazimierz Nycz podkreśla, że projektowi ma przewodzić teologiczna idea Bożej Opatrzności. – Musi się znaleźć nie tylko w artystycznym wystroju wnętrza, ale i we wszystkich obiektach towarzyszących świątyni. Konstrukcja ta byłaby kulawa, gdyby w pomieszczeniach wokół nie było dzieł charytatywnych: szkoły czy hospicjum – tłumaczy kard. Nycz. Całość przedsięwzięcia wspierają ludzie z Polski i zagranicy. Dziękują za opiekę, cudem ocalone życie. W ich opowieściach idea, o której mówi hierarcha, jest bardzo dobrze widoczna.

Wdowi grosz

Budowa tego kościoła to testament naszych przodków. Na nas teraz spoczywa jego wypełnienie. Dlatego zdecydowałam się najpierw wesprzeć ten projekt finansowo, a później ofiarowując mu swój czas w formie wolontariatu – opowiada „Gościowi Niedzielnemu” Danuta Cisek, która zajmuje się korespondencją przychodzącą do Centrum. W 1977 r. razem z dwom synami wyjechała do USA. Dołączyła do męża, który z powodów politycznych musiał wyjechać 5 lat wcześniej. Pracowała tam w Reader’s Digest – jednym z największych wydawnictw na świecie. Była też wiceprezesem Instytutu Piłsudskiego. Po powrocie do Polski, razem z mężem, na emeryturze szukała pożytecznego zajęcia. – Znalazłam je w Centrum Opatrzności. Od ubiegłego roku głównie czytam przychodzące od ludzi listy. Rekord, który pamiętam, to 300 listów, które przyszły jednego dnia. Często ludzie opowiadają w nich swoją historię – mówi Danuta Cisek. – Przy niektórych zdarza mi się płakać. W zimie napisała staruszka z Podhala. Opisuje, że mieszka sobie biednie, do toalety musi wychodzić na zewnątrz po śniegu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.