O Barbarze Toporskiej

Andrzej Nowak

|

GN 35/2013

Dostęp obywateli do rzetelnej wiedzy o rzeczywistości, do faktów – to jest fundament demokracji.

O Barbarze  Toporskiej

Niemal niepostrzeżenie minęła 23 sierpnia 100. rocznica urodzin Barbary Toporskiej. A kto to? – zapyta zapewne większość czytelników. Niektórzy pewnie jednak o niej słyszeli – to z pewnością ci podziwiający twórczość Józefa Mackiewicza. Wiedzą zatem, że autor „Kontry” i „Nie trzeba głośno mówić” miał wspaniałą towarzyszkę życia – właśnie Barbarę Toporską. Byli małżeństwem od 3 maja 1939 roku, razem przeżyli II wojnę, razem uciekli przed sowieckim „wyzwoleniem” z Krakowa w styczniu 1945 r. na Zachód. Najpierw do Włoch, potem (od 1947 r.) do Londynu, by wreszcie osiąść od 1955 r. w Monachium. A więc: żona wielkiego pisarza? Tak, na pewno tak. Wspierała go w emigracyjnej niedoli. Sama zarabiała na życie podnoszeniem oczek w pończochach, prała, gotowała, czytała i adiustowała teksty męża.

Była z nim do końca. Sama walczyła przez ćwierć wieku z wyniszczającymi nawrotami choroby nowotworowej. Wiedziała jednak, że nie może umrzeć przed mężem. Umarła 5 miesięcy po nim, 20 czerwca 1985 r. Jej prochy spoczęły obok prochów męża przy kościele polskim św. Andrzeja Boboli w Londynie. Barbara Toporska była jednak kimś jeszcze – jedną z najwspanialszych pisarek polskich XX wieku. I może najbardziej zapomnianą. Przywołują pamięć tej wielkości wznowienia jej powieści i publicystyki, systematycznie dokonywane przez londyńskie Wydawnictwo Kontra. Wyrażałem już na tych gościnnych łamach swój zachwyt dla największej powieści Toporskiej – wydanej oryginalnie w 1981 r. – „Spójrz wstecz, Ajonie!”, epopei polskiego losu i fascynująco różnorodnej rzeczywistości II RP. Wspaniale czyta się jej ostatnią powieść – „Na Mlecznej Drodze” (1982). Zgrabnie skonstruowana intryga wciąga w romans i kryminał jednocześnie. Wnikliwość psychologicznej obserwacji i życiowa mądrość tej prozy, zdolność syntezy ludzkich doświadczeń wykraczają daleko poza to, co osiągnęła w swych dramatach cioteczna babka Toporskiej – Gabriela Zapolska. Nagrodzona przez londyńskie „Wiadomości” powieść „Siostry” (1966) i dwie mikropowieści połączone jednym tytułem – „Na wschód od dzisiaj” (1970) to kolejne powody, by twórczość prozatorską Toporskiej poznawać i docenić. Tu jednak chcę przypomnieć przede wszystkim jej publicystykę. Zaczyna się ona od tekstów pisanych między 1935 r. i wrześniem 1939 r. dla wileńskiego „Słowa”, redagowanego przez Stanisława Mackiewicza (brata Józefa). Uwagę już wtedy zwraca seria artykułów poświęconych wojnie domowej w Hiszpanii. Znane są reportaże sympatyzującego z republikanami Ksawerego Pruszyńskiego, sławi się wciąż propagandę Jerzego Borejszy wspierającą „czerwonych” – warto z tymi tekstami skonfrontować artykuły młodziutkiej autorki „Słowa”, która przyszpila ostrą, oszczędną narracją barbarzyństwo „czerwonych”. Jeszcze bardziej przejmujące są ostatnie teksty drukowane w „Słowie” – między 5 i 14 września 1939 r. To opis toczącej się wojny z perspektywy kobiet, które wysłały już mężów i braci na front, zostały w domach, kopią rowy, słuchają radia, żyją… Niezmiernie ciekawy jest epizod współpracy z „Gazetą Codzienną”, redagowaną przez Józefa Mackiewicza, a wydawaną już pod rządami litewskimi w Wilnie od listopada 1939 r. do czerwca 1940 r. To czas gorzkich rozrachunków z klęską. Toporska broni do nich prawa w imię patriotyzmu: „Słowo patriotyzm składa się z miłości ziemi, z której się wyrosło, i z miłości historii. Na obojętność nie ma w tym słowie miejsca. I dlatego nigdy w piersiach nie może być za mało uwielbienia dla tego, co wielkie, a nienawiści dla tych, co tę wielkość w słabości, głupocie i prywacie zaszargali” („Marysieńka i Niemcewicz”, cyt. za: B. Toporska, „Metafizyka na hulajnodze”, Londyn 2012, s. 63). Tu zaczyna się rozrachunek z nieudanym imperializmem II RP, z niemądrą polityką wobec kresowych mniejszości, w szczególności wobec Białorusinów. Ten nurt publicystycznych rozważań, bardzo nieraz bolesnych – przez swą celność – trwać będzie do końca pisarstwa politycznego Toporskiej. Ale równolegle rozwija się w nim kapitalna refleksja cywilizacyjna – nad przemianami, które prowadzą do schamienia, do ideologizacji, do urawniłowki. Już w 1940 r. zauważa Toporska zmiany w urządzaniu masowych mieszkań, zanik bibliotek i salonów, rozrost znaczenia błyszczącej łazienki i kuchni – ze stołem, zbyt małym już na towarzyskie życie. 21 lat później, na marginesie omówienia Gombrowiczowej „Pornografii” w paryskiej „Kulturze”, z nie mniejszą wnikliwością analizuje pisarka, jak młodzi manipulowani są bezlitośnie przez starych, przez dorosłych bez zasad, takich jak sam autor „Pornografii”. Toporska należy do dorosłych z zasadami. Podstawą tych zasad jest wierność rzeczywistości. Jak pisała w swym najważniejszym może tekście publicystycznym „O demokracji” („Wiadomości” londyńskie, listopad 1971): „We wszystkich sporach można znaleźć platformę kompromisu, lub przynajmniej wzajemnego szacunku. Oprócz sporów o rzeczywistość”. Dostęp obywateli do rzetelnej wiedzy o rzeczywistości, do faktów – to jest fundament demokracji: „Im lepsza informacja, tym lepsza demokracja, a bez rzetelnej informacji demokracji nie ma. Najbardziej tajne i nieskrępowane wybory są fikcją przy zatajeniu przed opinią publiczną tego, co się dzieje”. Dostęp do wiedzy o ludziach, którzy tworzą naszą kulturę, którzy zasługują przenikliwością swej myśli na rolę naszych rozmówców – to z kolei warunek pełnego uczestnictwa w tej kulturze. Ten warunek możemy spełnić, tylko przełamując fałszywe hierarchie literackie, jakie wciąż dziedziczymy po PRL-u. Bez znajomości dzieła Toporskiej nasze uczestnictwo w kulturze polskiej będzie niepełne. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.